środa, 30 stycznia 2013

[893] www.nadrodzedozycia.blogspot.com


Kanako ocenia nadrodzedozycia


Pierwsze wrażenie (5/10):
Adres jest łatwy do zapamiętania, chociaż ładniej wyglądałby oddzielony pauzami. Byłby czytelniejszy, nie sądzisz?
Wita mnie napis: „Mroczna natura człowieka”, który można interpretować dwojako, więc nie wiem z czym będę mieć do czynienia, mogę się domyśleć, że mogę mieć do czynienia z opowiadaniem z domieszką mroku. Odkrywanie swojego drugiego „ja”?
Szaro, buro i ponuro — to pierwsza myśl, gdy moje oczy przeżyły spotkanie trzeciego stopnia z szatą graficzną. Nie pałam do twojego szablonu wielką, nieodwzajemnioną miłością, co wcale nie znaczy, że mam ochotę uciec z podkulonym ogonem. Jest przeciętnie. Napis, który atakuje szablon, nijak do niego pasuje estetycznie. Daję sobie rękę ucięć, że gdybym była potwornie zmęczona, nie mogłabym go nawet odczytać. Zakładam, że skoro jest wzięty w cudzysłowie, nie jest twojego autorstwa, prawda? Brakuje autora.
„Nastała ciemność” to podtytuł opowiadania czy dodatek? Jeśli to drugie, to nie spełnia swojej roli, ponieważ nie szczególnie wbił mnie w krzesełko, a nawet nie rzucił się w oczy, nie wspominając o roli, którą powinien pełnić.
Oprócz cytatu i hasła, w nagłówku widnieje kobieta/dziewczyna w teatralnej masce, sztylet o nietypowym kształcie i parę tekstur wtopionych w tło. Nie nazwałabym tego szczytem marzeń, jednakże nie jest źle.
Kolory są dobrane dobrze, choć czcionkę w postach dałabym o tonę ciemniejszą, aby tak bardzo nie piekła. To trochę tak jak wyjść z ciemnego pomieszczenia na śnieg. Strasznie razi, prawda?

Dodatki (3/5):
Nie potrzebujesz w menu „Strony głównej”, skoro nagłówek na nią przekierowuje.
Nie wiem, dlaczego prolog zasłużył sobie na zaszczytne miejsce w menu, o wiele lepiej prezentowałby się przy innych rozdziałach.
W „wprowadzeniu” znajduje się opis twojej wykreowanej innej rzeczywistości, aczkolwiek po przeczytaniu kilku rozdziałów, nie doszukałam się szczególnej cechy „całkiem innego świata”, zważywszy na fakt, że w roku 2013 nadal są dzielnice biedy, nadal mnóstwo ludzi nie ma dachów nad głową, nadal uprawia się prostytucję itp., itd.
Następnie mamy spis treści, „toplistę”, linki, które chętnie odwiedzasz i SPAM.
Brakuję mi kilka słów o tobie, a tak w ogóle to jest w porządku, tylko ten „prolog” jest strasznym mankamentem, według mnie.

Treść (6,5/40):
Na początku napomknę, że był takie momenty, kiedy głośno zaśmiałam się i pomyślałam „toż to jawna prowokacja”, ale stwierdziłam, że może jednak nie i, mimo że w tekście absurd pogania absurd, postanowiłam sprostać wszelkim przeciwnościom i przeczytać wszystko. Musisz mi jednak wybaczyć. Ostatniego rozdziału nie pochłonęłam. Rzuciłam mu tylko ukradkowe spojrzenie, ale przejdziemy do sedna.

a). Fabuła (1/10):
Opowiadanie jest o niczym, i to właściwie wszystko, co mogłabym o nim powiedzieć. Na początku myślałam, że będzie ukierunkowany w stronę poszukiwań biologicznych rodziców przez główną bohaterkę i przy tym odkryjemy drugą stronę mocy dziewczyny, ale moje przepuszczenia okazały się całkowicie błędne.
Naprawdę trudno mi określić, co chcesz nam przedstawić tym opowiadaniem, bo mam osobiste wrażenie, że tekst jest tak powciskany, aby tylko zapełnić niepotrzebne luki.
Pojawił się wątek pudełeczka, który rozłożył mnie na łopatki. Powiem szczerze, że nawet nie mam pojęcia czy dobrze zrozumiałam — bohaterka jest obdarzona niezwykłą umiejętnością — chowa wszystkie swoje uczucia do pudełka, usytuowanego głęboko w głowie, a gdy go otwiera, uwalnia tak niesamowitą moc, że wszyscy drżą, jak czarodzieje w opowieść Rowling przed Voldemortem. Jest to tak abstrakcyjne, że aż musiałam powiedzieć na głos „Ciekawe czy ma tam coś do picia, bo nagle strasznie zaschło mi w gardle.”.
Akcja rozgrywa się tak szybko, że gubię się w linijkach tekstu, a po chwili znów się odnajduję, żeby po kilku akapitach znów się zastanawiać co miałaś na myśli.
Bardzo niekonsekwentnie wprowadzasz nowe wątki. Mam wrażenie, że po prostu chcesz jak najwięcej informacji na raz przytoczyć czytelnikowi, a to nie jest zdrowe. Osoby, które czytają historię po Internecie, szukają przede wszystkim chwili rozrywki i odpoczynku, a nie kolejnego wiercenia w czaszce.
Musisz pamiętać o tym, że życie nie składa się z samych zwrotów akcji — jest w nim miejsce na refleksje, napicie się herbaty i przeczytanie dobrej książki, a nawet na nudę, która doskwiera w długie zimowe wieczory. To takie ludzkie, nie uważasz?
Nie mówię, że wszystko ma być łatwe, że czytelnik nie może myśleć i ma mieć podłożony każdy najmniejszy fragment pod nos. Wcale nie! Dobrze, że dbasz o intelekt osoby czytającej, ale musisz dbać także o to, aby go nie przeforsował, bo od nadmiaru informacji naprawdę może zaboleć głowa i myślę, że doskonale o tym wiesz.
Być może masz jakiś pomysł, ale nie potrafisz wprowadzić go w życie, szamotasz się jak ryba w sieci, co prowadzi do wielu niekonsekwencji i po całości zaburza łańcuch przyczynowo — skutkowy. Mówiąc ściśle, prowadzi do absurdów, tak strasznych, że muszę oderwać się od ekranu i zaparzyć mocnej herbaty.  
Przepraszam, ale w tej chwili nie potrafię nawet określić o czym dokładnie jest to opowiadanie, a co dopiero odgadnąć jaką pełni rolę w głębokich i odległych czeluściach Internetu.  
Niestety nie mogę wyodrębnić mocnej strony twojej historii, bo, jak na mój gust wszystko szwankuje i wymaga szlifu, a także dużej koncentracji, aby niczego nie puścić w dym.
Musisz popracować nad kilkoma sprawami, a nie czarujmy się, jest ich całe mnóstwo. Więc zacznijmy wszystko po kolei…


b). Kreacja świata, opisy i dialogi (2,5/16):
Nie mam pojęcia w jakiej przestrzeni czasowej odgrywa się akcja, tylko czasem wspominasz, że minął miesiąc od jakiegoś wydarzenia albo kilka, ale wcale to nie czuć, zważywszy na fakt, że wyprzedza ten jeden miesiąc tylko kilka, które wyglądają jak zlepek jednego dnia, ewentualnie dwóch, ale na pewno nie trzydziestu paru.
Masz tendencje do przesadnego wyolbrzymiania faktów — podkreślasz, jak bardzo świat, w którym jest umiejscowiona akcja jest zły i niedobry, jak ludzie wyzyskują innych i jak wszystko nie układa się po naszej myśli. Jestem nawet skłonna powiedzieć, że twój światopogląd, przelany niezgrabnie na wirtualne strony, jest wpływem mediów, a także filmów i książek o dziwnej treści. A przecież nie wszystko jest takie szare i nie wiadomo jeszcze jakie, nie? Zdarzają się też takie chwile w życiu człowieka, które chce się zatrzymać dla siebie i wcale to nie musi być niewiadomo jak ważna sprawa. Ot, nawet głupie, dwutygodniowe ferie, chwila odpoczynku, dobry ocena czy ulubione ciasto sprawia, że czujemy się szczęśliwi
Nie możesz robić z tego wszystkiego takiej studni przykrych doświadczeń, zwłaszcza, że to twój świat i twoje klocki. Musisz udowodnić, że za kilkanaście lat właśnie tak może być, ale nie kosztem mroku, złych mocy i niewiadomo jaki zmagań z losem. Każdy musi czasem popłakać, posmucić się, ale też kiedyś musi być chwila, gdy się uśmiechnie, zanuci coś pod nosem, a nawet po drapie się po głowie.
W twoim świecie wszystko pojawia się z nikąd — trawa, latające deski, budynki, a ja tylko czytałam ten „świat cudów” i naprawdę nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć i jak to potraktować.
Uwagę tak mocno skupiłaś na ego swojej bohaterki, że zapomniałaś o najważniejszych szczegółach. Ty, jako autor bloga, widzisz każdy fragment tekstu przed oczami, prawda? Śmiem nawet twierdzić, że czasem jawią ci się kadry rodem z filmu, ale my, którzy to czytamy, nie wiemy nic, a ty nie starasz się nas w jakikolwiek sposób naprowadzać.
Czytając twój tekst, miałam wrażenie, że błądzę po ciemku, w obcej mi przestrzeni kosmicznej i nie mam pojęcia, czy kierować się w wschodnią czy zachodnią stronę, czy jest poranek, a może już nastał wieczór? Brakuje mi logicznej całości, która skupiałaby wszystkie czternaście rozdziałów w spójny tekst, bo wszystko nagle jakoś się tak dzieje i wszystko już jest bez zbędnych wyjaśnień, ale autor czasem musi lać tą przysłowiową wodę, bo jego obowiązkiem jest przedstawić wszystko tak, aby czytelnik mógł sobie świat przedstawiony wyobrazić.
Masz bardzo duży problem z opisem uczuć. Dobrym przykładem jest scena z Norbertem i Len. Nie potrafiłam w żaden sposób wczuć się w ich rozterki miłosne. Dziewczyna nawet, w którymś momencie padła na kolana, zdziwiona poświęceniem swojego lubego, a ja miałam po prostu wrażenie, że mówią o pogodzie — niczym istotnym. Nawet jeśli opisywałaś to wszystko z punktu obserwatora, Mate musiała widzieć jakie emocje targały dziewczyną, prawda? Cóż szkodzi napisać: „Widziałam w jej oczach tak przerażający smutek, że miałam ochotę do niej podejść i ją przytulić, ale jedyne, co mogłam, to patrzeć jak upada na kolana, a  w jej oczach zaczęły kręcić się łzy bezradności. W mojej piersi pojawiło się uczucie przeraźliwego smutku, ale miałam świadomość, że nie mogło się liczyć z uczuciem, które targało Len.” itp., itd. Tylko trochę więcej kreatywności, a już pojawia się coś, co zmusi czytelnika do wczucia się w sytuacje danej postaci. Myślę, że naprawdę nie trzeba aż tak dużego wysiłku.
Twoje opisy nie są klarowane. Ograniczają się tylko do krótkich epitetów i stwierdzeń, czasem bardzo nielogicznych. Stąd wzięło się właśnie moje przepuszczenie, że twój blog to jawna prowokacja.
Czasem mam wrażenie, że po prostu zapominasz o szczegółach i słowach, przez co gubisz wątek, a później i cały kontekst zdań pływa gdzieś po innej orbicie, która na pewno nie nazywa się „na drodze życia”. 
Masz problem z zapisywaniem dialogów, wiesz? Podam tylko kilka przykładów z pierwszych rozdziałów, proszę. O resztę powinnaś zadbać sama, jako, że moją rolą nie jest beta tekstu, a jedynie kilka sugestii, które możesz w przyszłości wykorzystać do swoich celów.
„Masz rację, szukałem różnic pomiędzy tobą, a twoją matką - teraz musiałam zrobić jeszcze bardziej zszokowaną minę co wywołało miły uśmiech na jego twarzy - tak znałem twoją matkę.” — Kropka po „twoją matką”. „Teraz” z wielkiej litery, przy okazji przecinek przed „co”, po „twarzy” kropka i zdanie od pauzy z wielkiej litery. (rozdział 1)
„- Czyli nie dowiem się niczego więcej?- po jego minie widziałam, że dla niego było to pytanie retoryczne.” — „Po” z dużej litery. (rozdział 1)
„Czyli jednak się zdecydowałaś- kiwnęłam głową. Znów doszłyśmy do drzwi w ciszy.” — podejrzewam, że kobieta ją pyta, prawda? Gdzie podział się znak zapytania? „Kiwnęłam” z wielkiej litery. (rozdział 2)
Dialogi są zdecydowanie lepsze od opisów, ale czasem wydają się po prostu potokiem zwykłych, nic nieznaczących słów. Musisz dbać o to, aby każdy bohater miał w swoim stylu mówienia coś, co by go charakteryzowało.
Proponuję, ażebyś wzięła ołówek, kartkę, zagospodarowała trochę wolnego czasu, a następnie stworzyła schematyczny plan ramowy swojego opowiadania (nic nie szkodzi, że ulegnie poprawką w trakcie pisania) — uprasza się, aby był składny i tworzył w miarę logiczną całość. To pomoże wyrzucić ten cały wszechogarniający bałagan i skupić się na podstawowym celu opowiadania. Wtedy najprawdopodobniej unikniesz nieskładności, nielogiczności i innych dziwnych zabiegów, które nazwałabym kolokwialnie dyrdymałami do kwadratu.

c). Kreacja bohaterów (2/16):
Mogę posunąć się do stwierdzenia, że to nie jest twoja mocna strona. Miałam wiele problemów z rozszyfrowaniem kto jest kim, dlatego uważam, że powinnaś napomknąć o bohaterach na dowolnej podstronie i przynajmniej wypisać ich w porządku alfabetycznym (czy jakim tam chcesz), aby ułatwić życie czytelnikom, a także oceniającym, którzy próbują przebrnąć przez opowiadanie bez uszczerbków na zdrowiu.
W dalszym ciągu nie mam pojęcia jak oni wszyscy wyglądają, są tylko pojedynczymi, tak naprawdę nic nieznaczącymi epitetami, bo przecież wiele jest w naszym świecie blondynek, brunetek, szatynek, prawda? Powinnaś skupić się przede wszystkim na takich drobnostkach jak kształt twarzy i znakach szczególnych, aby każdy poczuł, że może odnaleźć się w twoim świecie. Większość postaci było po prostu ładnych bądź przystojnych, ale przecież dla każdego „piękno” ma inny kolor i kształt.
Pamiętaj, że autor opowiadania jest niczym malarz, ale zamiast pędzla ma słowa, którymi musi pokolorować i upiększyć świat, aby każdy mógł sobie wyobrazić. A ja oprócz włosów i pociemniałych, niewyraźnych rysów twarzy nie mogłam dostrzec niczego.
W trakcie opowiadania — właściwie już w drugiej połowie pierwszego rozdziału — poczułam obawy, co do kreacji głównej bohaterki, ale teraz nie mam żadnych złudzeń, ponieważ Mate zakrawa tak perfidnie o Marysię Zuzannę, że w pewnej chwili zaczęła boleć mnie od tego wszystkiego głowa. Szybko stała się pępkiem świata i centrum uwagi pokaźnej grupki osób w instytucie, nie wspominając już o Cieniu. Kto normalnych nazwałby Lucyfera Luckiem?
Może na początku zaczniemy od tego, że dziewczynka została adoptowana i nie miała bladego pojęcia kim byli jej rodzice. Co prawda już w pierwszym rozdziale rozjaśnia się nam odrobinkę sytuacja, ale skąd ona wiedziała gdzie szukać potencjalnych znajomych swoich rodziców? Takie rzeczy nie spadają z nieba.
Mate podejmuje nagle decyzję, pochopną na dobrą sprawę, bo nawet jej nie przemyślała, ale już po kilku minutach jest pewna, że wybór jest słuszny i przyniesie w jej życiu dużo pozytywnych zmian. Zazwyczaj ludzie w takich sytuacjach rozważają wszelkie możliwe za i przeciw, i starają się wyciągnąć z tego jak najbardziej słuszne wnioski, dopiero wówczas zapada decyzja — jechać czy nie jechać, zwłaszcza, że Mate wiedziała doskonale, że to przewróci jej życie do góry nogami i najprawdopodobniej nigdy nie wróci do Bogaczowa.
Mate wychowują rodzice zastępczy. Gdy dziewczyna dowiedziała się, że nie jest ich dzieckiem z krwi i kości, zachowuje się po prostu jak zwykła gówniara. Chociaż wnioskuję, że wcale nie traktowali ją jak piąte koło u wozu. W tym momencie nie było mi żal jej, a rodziców, których traktowała tylko jak przedmioty i źródło papierów wartościowych. A może powinni przykładać się do jej wychowania? Powiadamia ich łaskawie, że wyjeżdża, być może na stałe, ale nie mówi nawet dokąd, a na domiar wszystkiego prosi ich o pieniądze, właściwie to żąda, bo potrzebuje „nowych ciuszków” na wyjazd. O ile jeszcze mogłam zrozumieć to, że główna bohaterka jest „buntowniczym dzieckiem”, nie mogę pojąć, dlaczego jej ojciec — mimo niezadowolenia — naprawdę dał jej te pieniądze. A co najważniejsze — po oświadczeniu, że wyjeżdża i nie wróci, dobry tata nic nie mówi, tylko jedzie do pracy. Jak dla mnie ta scena była naprawdę mało realna. Odniosłam wrażenie, że równie dobrze dziewczyna mogła wyjechać bez słów lub zostawić informacje na lodówce. W końcu miała kartę bankomatową i wcale nie musiała „żebrać”.
Mate wszystko idzie zaskakująco łatwo, jak ręką odjąć. Znalazła swojego opiekuna bez trudu, raptem zaglądając do jednego pokoju. Choć wychodzę z założenia, że instytut był miejscem bardzo rozległym i dużym — nawet sam gmach szkoły. Może ma GPS zakodowany w genach?
Kolejnym momentem przełomowym była chwila, gdy „wszystko się wali na głowę”,  a Mate, jakby nigdy nic, myśli o zakupach z przyjaciółką. Zawsze wierzyłam, że w obliczu śmierci trzeba wysilić się na taką taktowność, ale to bardzo smutne, że jej wspomnienia ograniczają się do tanich banałów.
Mogłabym teraz wymienić tak bez końca wiele absurdów, które przeplatają się z postępowaniem głównej bohaterki — czy to jak po pierwszym dni treningu, uważa, że jest już taka dobra we władaniu sztyletem, że każdego może powalić na nogi, czy to jak wszyscy traktują ją jak „jajko”, coby się przypadkiem skorupka nie skruszyła, czy ta jej cała misja (wcale nie przekonała mnie „tym wzruszającym przemówieniem”, miałam wrażenie, że był tak sztywny jak szczotka) — nie chce jednak tracić całego dnia na tak bezproduktywną czynność, zważywszy na to, że pewnie sama potrafisz wyciągnąć wnioski i oszacować, w czym przesadziłaś.
Kolejna postać, na którą chce zwrócić uwagę, jest Carol — przyjaciółka z piaskownicy Mate. Nie znam się na psychologii człowieka, nie wiem wielu rzeczy, ale na samą myśl, że malutka dziewczynka mogła pomyśleć o samobójstwie, mam plamki przed oczyma. Z tego co wyczytałam pochodziła z dobrej rodziny, niczego jej nie brakowało, dlatego to, że podcięła sobie żyły jest naprawdę mało prawdopodobne.
Nawet nie zdajesz sobie sprawę jak dzieci dużo rozumieją, czasem nawet więcej od osób dorosłych, a to pewnie dlatego, że nie mają za sobą żadnego pasma doświadczeń.
Mówię to, dlatego, że mam małego braciszka, który jest naprawdę wrażliwy na cierpienia — zwłaszcza innych i mimo że wie, że istnieje w tym wielkim świecie pojęcie „zabić”, na pewno nie wie, że można samemu odebrać sobie życie, bo jest po prostu jeszcze wielu rzeczy nieświadomy. Dzieciaki tak mają.
Mogę zrozumieć, że Carol miała przykre doświadczenie z psem, ale to nie powód, aby sobie odbierać życie. Jak rodzice ją pilnowali? Gdzie ona znalazła żyletki, którymi się podcięła? Nie mogę zrozumieć jak mało rozgarnięci musieli być jej matka i ojciec. Naprawdę, zwłaszcza, że na pewno wiedzieli o fobii dziewczynki.
Dzieciom niestety dużo trzeba wyjaśniać. Nawet tłumaczenie czegoś po kilku razach nie przynosi porządnego rezultatu, a podcięcie sobie żył to nie jedna sekunda. Zwrócimy też uwagę na to, że dziecko na pewno nie miało żadnego doświadczenia z takimi ostrymi narzędziami. Nawet przy szczerych chęciach nie potrafię uznać zachowania dziewczynki za realne.
Staraj się zwracać szczególną uwagę na charakter bohaterów — już na samym początku powinnaś narysować sobie ich szkice psychologiczne w głowie, bo później na wierzch wychodzą straszne nie dociągnięcia.
Przyjrzyj się ludziom na przerwach w szkole, na ulicy, w busie, w pociągu i tak dalej. Zobaczysz wówczas jak bardzo odbiegamy od ram doskonałości — sama jestem przekonana, że nie ma człowieka, który jest ważniejszych od innych ludzi. Oczywiście są osoby zdolne, którym coś przychodzi z łatwością (na przykład nauka języka), a są też takie, które muszą włożyć w to bardzo dużo wysiłku, bo nic nie spada z nieba, prawda? A właśnie odniosłam wrażenie, że dziewczyna wszystko ma w zasięgu swoich rąk i tylko wystarczy aż wysoko uniesie podskoczy — tak dobrze nie ma nigdzie, nawet w świecie fantasy.

d). Styl (1/8)
Wybrałaś sobie ciężki orzech do zgryzienia. Pisanie w pierwszej osobie to naprawdę trudne wyzwanie, którego raczej nie powinny się podejmować osoby mało doświadczone, nie mające na karku żadnego poważniejszego opowiadania. Śmiem twierdzić, że jest o stokroć trudniejsze, ponieważ trzeba skupić się na jednej postaci i obserwować wszystko jednym okiem, co wymaga niezwykle bogatej koncentracji i dbania o najmniejsze szczegóły. Ty, niestety temu nie sprostałaś, wręcz przeciwnie — czasem tak bardzo skupiałaś się na sprecyzowaniu myśli bohaterki, że zapomniałaś o otoczeniu, a nie na tym rzecz polega.
Kolejny twój problem do błądzenie pomiędzy pierwszą a trzecią osobą, co widać ślicznie na przykładzie rozdziału czwartego. Nawet pozwolę sobie przytoczyć krótki cytat:
„Odwróciłam twarz w tamtą stronę. Na początku odczuwałam same złe emocje. Ale były one dla mnie znajome. Przyjazne.
Dopiero potem ujrzała postać która je rozsyłała. Był to mężczyzna, całkiem młody.”
Pomijam stwierdzenie, że odczuwała złe emocje, które były dla niej przyjazne, bo to dla mnie nie trzyma się w ogóle kupy. Wróćmy jednak do sedna sprawy. Widzisz to, prawda? Balansujesz sobie czasem pomiędzy dwiema osobami, jak w kalejdoskopie, a czytelnik drapie się bezradnie po głowie i myśli cichutko: „co jest grane?!”. Przynajmniej mnie się to zdarzyło. Znów się powtórzę — musisz czytać swoje rozdziały kilka razy, aż do znudzenia, bo to naprawdę niewybaczalna wpadka.
Kolejną kwestię, którą chce poruszyć to przeskakiwanie z czasu teraźniejszego na przeszły, niczym pszczółka z kwiatka na kwiatek. Musisz unikać takich zabiegów, zwłaszcza, że robisz to strasznie nieporadnie. 
Twój tekst czytało się naprawdę trudno i nie dlatego, że tak bardzo imponujesz, a dlatego, że przy okazji musiałam się przedzierać przez gąszcz błędów i nawet czasem czytać kilka razy jedno zdanie.  
Wciskasz przecinki gdzie popadnie i nawet dokładnie się nie zastanawiasz czy tak właśnie powinno być, co wprowadza większy hałas. Może czas przeczytać parę poradników interpunkcyjnych i postarać się go polubić? To naprawdę pomaga, uwierz.
Twoją słabą stroną jest też wielokropek, którego tak kochasz, że wciskasz go niemal nachalnie w każdy akapit. Może próbujesz w ten sposób zbudować napięcie, co? Przepraszam, ale wcale nie wychodzi to na zdrowie twojemu opowiadaniu. Mam wówczas wrażenie, że cały realizm opowiadania, tonący pod grubą warstwą absurdu, staje się tak bezwartościowy, że zaczynam wyrywać włosy z głowy.
Większość zdań jest tak chaotycznych, że mam ochotę powiedzieć: „boże, widzisz, a nie grzmisz”. Mam wrażenie, że nie czytasz ich przed publikacją. Piszesz wszystko, co ci siedzi w głowie, bijesz palcami o klawiaturę i w zamian za ten trud zostajesz zdania, które czasem nawet są wyrwane z kontekstu. Naprawdę, to męczące.  Musisz chociaż raz przeczytać swój rozdział przed publikacją, bo nie zniosę wytłumaczenia, że to robisz. Jeśli tak jest, to wcale tego nie widać, więc może za czwartym razem się uda coś ugrać, co?
Przytoczę kilka „perełek”:
 Poznałam Russian Vodke. Poczułam jakby mi ktoś przepalił mi przełyk i resztę wnętrzności. Złapałam się za gardło w nagłym ataku siły. Krztusiłam się. Kaszlałam. Chciałam to wypluć. Nie mogłam. Przepłynęło już do żołądka. Przestałam czuć ten smak po wypiciu... czegoś podobnego w smaku do prawdziwego mleka.” (rozdział 5) — W tym zdaniu jest tyle absurdu, że nawet mam wątpliwości czy go zrozumiałam. Dlaczego nie napisałaś po prostu „rosyjską wódkę”? Dlaczego mam wrażenie, że dziewczyna nagle gorzała smakuje jak „prawdziwe mleko”, a w dalszej części piszesz, że prawdziwego nie ma? Skąd więc wie jaki ma smak?
„Moje emocje zamknęłam, tym razem szczelniej. Do pudełeczka i schowałam gdzieś głęboko. Minie dość sporo czasu, aż będę w stanie je otworzyć.” (rozdział 5). Od strony technicznej — nie powinno być przecinka przed „tym” i w ogóle dlaczego zaczęła „do” od nowego zdania? W tym momencie obrazuje się twoja niechlujność i potwierdza się moja opinia — piszesz szybko i byle jak, tylko, aby cokolwiek napisać. Nie wspominając już o słynnym pudełku, przytoczonym przy okazji fabuły.
„Lucyfer da nie, za próbę zabójstwa(…)” (rozdział 7). Tego fragmentu nie rozumiem wcale i po trzech razach dałam sobie spokój, stwierdzają, że jednak nie wszystko jest dla ludzi.
„(…)moje ręce huśtały się w tą i z powrotem.” (rozdział 7). Potrafisz wyjaśnić mi logicznie na czym polega to „huśtanie się rąk”?
Po więcej zapraszam do punktu „poprawność”.
Masz bardzo ograniczony zasób słownictwa. Już w pierwszym rozdziale, co chwila powtarza się słowa rodzina albo dom. Jest wiele przykładów, które mogłabym w tej kwestii przytoczyć, ażeby nie było, że ich nie ma, odsyłam do „poprawności”. Polecam uzbroić się w słownik synonimów, który nie gryzie, a na pewno pomoże wyeliminować twój nietakt językowy. Sama lubię go od czasu do czasu przeglądać i znajdywać zamienniki moich ulubionych słów, coby się nie powtarzać.
Zrobię tylko krótkie podsumowanie, bo mam wrażenie, że wpadłam w jakiś nieskładny słowotok — twój styl jest strasznie dziecinny i nieskładny. Myślę, że powinnaś się w tym momencie skupić na mniejszych pisemnych formach — miniaturkach. Na pewno wyjdzie ci to na zdrowie.
W twoich tekstach brakuje harmonii, a ja, czytając to, trzymałam mocno kciuki, aby się nie poddać i w tym wszystkim nie pogubić. Nawet teraz, gdy próbuję uporządkować swoje myśli, mam wrażenie, że nie napisałam nawet połowy z tego, co chciałam. Czeka cię wiele pracy, a co zrobisz z tą oceną zależy tylko od ciebie.

Fabuła — 1/10
Kreacja świata, opisy i dialogi — 2,5/11
Kreacja bohaterów — 2/11
Styl — 1/8

Poprawność (0/5) 
„Mniej z tych właśnie dzieci mogło się stąd wyrwać, lecz jeśli któremukolwiek z nich się to uda, to więcej tu nie wrócą.” — Zdanie brzmi bardzo nieskładnie. Musiałam go przeczytać dwa razy, aby złapać sens. Proponuje takie rozwiązanie (choć naturalnie może ich być o wiele więcej) „Jeśli któregokolwiek z tych dzieci uda się stąd wyrwać, to więcej tu nie wrócą”. Prawda, że brzmi o wiele lepiej i eliminuje nie potrzebne masło maślane? (rozdział 1)

(…) za którym rosły krzewy róż. Miały kolor jasnego różu.” — Nie podoba mi się to, z wiadomo względu, prawda? (rozdział 1)

„Proszę niech Olafowi, Annie i reszcie ludzi.” — w tym zdaniu na pewnego czegoś zapomniałaś.

 „(…) zdąrze akurat na autobus.” — „zdążę”. (rozdział 2)

„Sam poszedł siadać do kabiny kierowcy.” — „siadać”? „Usiąść”! (rozdział 2)

 „(…) do kuchni weszła Anna z towarzyszącym jaj Olafem.”  — „jej”. (rozdział 2)

„Ale Mistrzu do ciebie mówić nie będę.” — wystarczy jak będzie mówiła na niego „Mistrz”, naprawdę. (rozdział 3)

„(…) pocieszenia szukałam w alko.” — alko to nowa odmiana tajnej broni bohaterki? Nie piszę się skrótowcami w narracji, przykro mi.

Powtórzenia:

„Intuicja podpowiadała mi, że to właśnie tu odnajdę odpowiedź na pytania, które trapią mnie od kilkunastu miesięcy. Kim jestem? - wiem, że każdy może zadać sobie takie pytanie, ale kto rozumie je tak naprawdę?” (rozdział 1)

„Po wyjściu do pracy -której trzeba było się trzymać, aby nie wylecieć na bruk, najczęściej z wielodzietną rodziną.” — pauza nie jest potrzebna. Wystarczy przecinek, poza tym to zdanie jest wyrwane z kontekstu. (rozdział 1)

„A jednak wróciłam do miejsca zwanego Odsyp. Może to i dziwnie brzmi ale to miejsce naprawdę można porównać z Odsypem.” — Powtórzenia. Oprócz tego brak przecinka przed „ale”. (rozdział 1)

 „Kto wie, ile potrzeba czasu aby dowiedzieć się skąd się pochodzi (…)” — przecinek przed „aby”. (rozdział 1)

„No prawie nikt, ja tu wróciłam, a z tego co zdążyłam się dowiedzieć, matka oddała mnie do adopcji gdy miałam niespełna półtora roku.” — nie powinno się zaczynać zdanie od „no”. Dopuszczalne jest to w dialogach, ale nie narracji.

„No prawie nikt, ja tu wróciłam, a z tego co zdążyłam się dowiedzieć, matka oddała mnie do adopcji gdy miałam niespełna półtora roku.” — Przecinek przed „co” oraz „gdy”. Nawiasem mówiąc — nie powinno się zaczynać zdanie od „no”. Dopuszczalne jest to w dialogach, ale nie narracji. (rozdział 1)

„Ciemne uliczki, dziwne handle, sprzedaż ciała przez młode dziewczyny, paserstwo, handel narkotykami, przedawkowania, pobicia, gwałty, morderstwa, samobójstwa czyli wszystko czego nie ma w Bogactwie.” — przecinek przed „czyli”. (rozdział 1)

„Mijałam Kolejną cichą, ciemną uliczkę (…) — „kolejna” absolutnie nie powinna być napisana z dużej litery. (rozdział 1)

„(…) tylko w jej głębi słyszę ciche jęki błagające o litość, mogę tylko domyślać się co je wywołało.” Proponowałabym po „litość wsadzić kropkę i zacząć od nowego zdania. Po „co” przecinek. (rozdział 1)

„Gdyż w tym momencie stanęłam przed domem który miał byś domem mojej biologicznej matki (…)” — Przecinek po „domem”, „być” a nie „byś”. Powtórzenie, które można z powodzeniem zastąpić innym synonimem, jak każde. (rozdział 1)

„Zdecydowanie popchnęłam furtkę, która gdy się otwierała wydawała strasznie piskliwy dźwięk.” — Przecinek po „otwierała”. (rozdział 1)

„Oczywiście kocham go ale jest trochę inny.” — przecinek po „ale”. (rozdział 1)

„A teraz, po tym jak dowiedziałam się, że jestem adoptowana jeszcze bardziej się pogorszył.” — przecinek po „adaptowana”, ponieważ to wtrącenie. (rozdział 1)

„Już prawie byłam w domu gdy za drzewem na rogu ujrzałam cień, który po sekundzie znikł.” — przecinek przed „gdy”. (rozdział 1)

„Weszłam do domu i trzasnęłam drzwiami obwieszczając tym, że wróciłam.” — po „obwieszczając” powinien znaleźć się przecinek.  (rozdział 1)

„ Zostawiła list ale nie dano nam go do przeczytania, wiem jedynie, że po kilku dniach od pogrzebu Carl i Monica rodzice Carol się przeprowadzili.” — Przed „ale” przecinek, od „wiem” zaczęłabym nowe zdanie, „rodzice Carol” odseparowane przecinkiem, jako, że jest to wtrącenie. (rozdział 2)

„Więc gdy tylko widziałyśmy jakąś bestię, jak je nazywaliśmy, odwracałyśmy jej uwagę.” — Przecinek przed „gdy”. (rozdział 2)

„Boże Samy gdzie jesteś kiedy cię potrzebuje.” — „Samy” oddzielone przecinkami i nie „potrzebuje” tylko „potrzebuję”. (rozdział 2)

„Miałam rację autobus akurat wjeżdżał na przystanek kiedy tam dobiegłam.” — po „rację przecinek, po „przystanek” przecinek. (rozdział 2)

„Skierowaliśmy się do bramki za która stał bus.” — przecinek po „za którą”. (rozdział 2)

„Okna od strony kierowcy były zasłonięte, więc nie widziałam kto prowadzi samochód.” — przed „kto” przecinek. (rozdział 2)

„(…) gdy dotarliśmy słońce już prawi zachodziło.” — przed „słońce” przecinek. (rozdział 2)

„Poprosił abym mu nie przeszkadzała i kontynuował (…)” — przecinek przed „abym”. (rozdział 4)

„Ostatnią moją myślą było, ironiczne(…) (rozdział 7) — nie rozumiem tego zdania.

„Możliwe, że dam ci dotknąć Noża Zabójcy. Raczej jednak nie.” — w takim razie zdecyduje się czy nie? Kobieta zmienną jest, ale mężczyźnie w twoim opowiadaniu to ewenementy. (rozdział 3)

„(…)także te gorsze, napisane markerem na drzwiach prowadzących do mieszkań, które odznaczały się świeżo pomalowanymi ścianami, co miało ukryć wpisy o wiele gorszej treści.” — skoro te napisy były zamalowane, główna bohatera nie mogła ich widzieć, mogła się co najmniej domyślać, że tam były. (rozdział 1)

„(…) ciała ogrzewającego się przy ognisku zrobionym ze śmietnika.” — może ze śmieci, co? (rozdział 1)

„(…) prawdziwą grzeczną dziewczynką – w rzeczywistości była zawsze fikcyjną dziewczynką, tak? Powinno być „prawdziwie grzeczną”, choć lepiej brzmi „naprawdę grzeczną”. (rozdział 2)

„Wchodzę po schodach do mojego pokoju na dachu(…)” — naprawdę można mieć pokój na dachu? Zawsze marzyłam mieszkać pod gołym niebem, ale co ona robi, gdy pada deszcz? Może na poddaszu, co? (rozdział 2)

„(…)usiadłam wygodnie na miękkich fotelach” — zastanawiam się jak „skromnej” budowy musi być główna bohatera.

„Zamknęłam oczy, lecz po chwili znów je otworzyłam, bo widziałam ciała całe we krwi.” — miała zamknięte oczy, ale mimo wszystko widziała ciała zabitych? Domyślam się, że jest wszechstronnie uzdolniona i w ogóle, ale chyba ten żart posunął się za daleko. (rozdział 2)

Co do błędów logicznych. W drugim rozdziale rozbawiła mnie historia z psem w roli głównej. Na początku napisałaś, że dziewczyna na niego wpadła, ale był z właścicielem, a później główna bohatera stwierdza, że pies pojawił się znikąd i na pewno ktoś go nasłał. Jak to możliwe, że tego psa tam jednak nie było? Czuję się pogubiona. Potrafiłabyś mi to wytłumaczyć w logiczny, mniej zagmatwany sposób?

Główna bohatera rzuca przez okno (domyślam się, że musi to być przynajmniej pierwsze piętro, skoro poddasze) walizkę i książki. Zastanawiam się, ile z tych rzeczy przeżyło spotkanie z ziemią, bo nie wierzę, aby wszystko wytrwało w stanie nienaruszonym.

Nie masz powodu do radości, ponieważ błędy, które tu widzisz to tylko początek góry lodowej. Nie wypisałam ich wszystkich, a przytoczyłam tylko przykłady. Obawiam się, że jeśli chciałabym wypisać je wszystkie, musiałabym przepisać spory rozdziałów.
Powinnaś raz jeszcze przestudiować swoje opowiadanie i zgodnie z wytycznymi, podanymi powyżej, sprawdzić wszystko jeszcze raz albo zainwestować w osobę, która udzieli ci pomocnej dłoni w poprawianiu błędów. Jedna opcja nie wyklucza drugiej. Myślę, że dobra beta ci się przyda. Zalecam też przyjrzeć się z bliska poradnikom (smirek napisał ładną kolekcje dla „katalogu ocenialni”) i zapamiętać z nich jak najwięcej.

Dodatkowe punkty ode mnie (0/5)
Nie potrafię przydzielić ci żadnych bonusowych punktów, bo z czystym sercem muszę przyznać, że czytanie tego opowiadania nie było najprzyjemniejszym doznaniem.

Podsumowanie:
Z góry przepraszam za wszystkie błędy i słowa, które mogą podchodzić pod kategorię „złośliwość”. Starałam się, jak mogłam, aby dać jasno autorce do zrozumienia na czym powinna popracować.
Podsumowując — nie widzę owocnej przyszłości tego opowiadania, a przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej jest teraz. Nie mówię ci jednak, że masz rzucać pisanie, otóż nie. Chciałabym cię po prostu prosić, abyś się zastanawiała nad ewentualną gruntowną korektą wszystkich rozdziałów. Przemyśl to, dobrze? Nie skreślam tego opowiadania, bo koncepcja, która mocno zakorzeniła się w twojej głowie, nie jest taka zła, ale brak porządnego i solidnego wykonania widać na pierwszy rzut oka.
Na dzień dzisiejszy zasłużyłaś na ocenę niedostateczny, a ilość twoich punktów to 14,5/65.

***

Skoro tu jeszcze jestem i dopuścili mnie do głosu, chciałabym życzyć „SiS” wszystkiego najlepszego — dużo świetnych ocen i ciekawych lektur do czytania, wiele Weny, a przede wszystkim — kolejnych pięciu lat, ażeby uzbierała się z nich okrągła setka!
Dziękuję smirkowi za zaproszenia na tak wyjątkowy dzień.
Pozdrawiam gorąco, 

Kanako

8 komentarzy:

  1. Cóż spodziewałam się przynajmniej dwójki, ale trzeba brać co dają. Wiem, że ten blog to dno i wgle. dlatego otworzyłam nowego, a ten raz na jakiś czas uzupełniam. Dziękuję za ocenę bloga, i miłego dnia.
    Pozdrawiam. ; D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku także myślałam, że będzie trochę lepiej ;)

      Usuń
    2. dancingtears, co by nie mówić o Twoim blogu, jest inspirujący o godzinach wieczornych koło rozdziału piętnastego. choć to pocieszenie marne, ale mnie na przykład mocno rozbawiłaś i jakoś rozluźniłaś, gdy czytałam o Russian Vodka. xD ważne, żebyś jakoś załapała na podstawie oceny jednego bloga, jakich błędów nie powtarzać, pisząc drugiego. :)

      Usuń
  2. "spod kulonym ogonem." ?! Boru, co to jest? Popraw to szybko na "z podkulonym ogonem", może nikt nie zauważy :D
    I najlepsze życzenia z okazji urodzin bloga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a tak myślałam, żeby sprawdzić ocenkę Kanako, ale uhuhuhu, było tak późno, jak się ogarnęłam z moimi rzeczami, a poduszka była taka ładna, a dzisiejszy sprawdzian z średniowiecza tak radośnie do mnie machał, i ja tak już miałam dość, że poszłam spać. xD
      dziękuję bardzo za zwrócenie uwagi, poprawiłam ja, nie Kanako, bo nie ma jej już na liście autorów i publikowałam ocenę w jej imieniu. :)
      ale myślę, że Kanako też dziękuje. :3

      Usuń
    2. Miałam się już nie czepiać, ale znowu dostaję spazmów:
      "Na początku napomknę, że był takie moment, kiedy głośno zaśmiałam się i pomyślałam „tuż to jawna prowokacja”, ale stwierdziłam, że może jednak nie i, mimo że w tekście absurd pogania absurd, postanowiłam sprostać wszelkim przeciwnością i przeczytać wszystko."
      PrzeciwnościOM OM
      Poza tym "były takie momenty" i "toż to"
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. skomentowałabym to tak: omnomnomnomnomnom ;)
      dzięki raz jeszcze. :)

      Usuń
    4. I ja ślicznie dziękuję ;*

      Usuń