Kanako ocenia nadrodzedozycia
Pierwsze wrażenie (5/10):
Adres
jest łatwy do zapamiętania, chociaż ładniej wyglądałby oddzielony pauzami. Byłby
czytelniejszy, nie sądzisz?
Wita
mnie napis: „Mroczna natura człowieka”, który można interpretować dwojako, więc
nie wiem z czym będę mieć do czynienia, mogę się domyśleć, że mogę mieć do
czynienia z opowiadaniem z domieszką mroku. Odkrywanie swojego drugiego „ja”?
Szaro,
buro i ponuro — to pierwsza myśl, gdy moje oczy przeżyły spotkanie trzeciego
stopnia z szatą graficzną. Nie pałam do twojego szablonu wielką,
nieodwzajemnioną miłością, co wcale nie znaczy, że mam ochotę uciec z podkulonym ogonem. Jest przeciętnie. Napis, który atakuje szablon, nijak do niego
pasuje estetycznie. Daję sobie rękę ucięć, że gdybym była potwornie zmęczona,
nie mogłabym go nawet odczytać. Zakładam, że skoro jest wzięty w cudzysłowie,
nie jest twojego autorstwa, prawda? Brakuje autora.
„Nastała
ciemność” to podtytuł opowiadania czy dodatek? Jeśli to drugie, to nie spełnia swojej
roli, ponieważ nie szczególnie wbił mnie w krzesełko, a nawet nie rzucił się w
oczy, nie wspominając o roli, którą powinien pełnić.
Oprócz
cytatu i hasła, w nagłówku widnieje kobieta/dziewczyna w teatralnej masce,
sztylet o nietypowym kształcie i parę tekstur wtopionych w tło. Nie nazwałabym
tego szczytem marzeń, jednakże nie jest źle.
Kolory
są dobrane dobrze, choć czcionkę w postach dałabym o tonę ciemniejszą, aby tak
bardzo nie piekła. To trochę tak jak wyjść z ciemnego pomieszczenia na śnieg.
Strasznie razi, prawda?
Dodatki (3/5):
Nie
potrzebujesz w menu „Strony głównej”, skoro nagłówek na nią przekierowuje.
Nie
wiem, dlaczego prolog zasłużył sobie na zaszczytne miejsce w menu, o wiele
lepiej prezentowałby się przy innych rozdziałach.
W
„wprowadzeniu” znajduje się opis twojej wykreowanej innej rzeczywistości, aczkolwiek po przeczytaniu kilku rozdziałów,
nie doszukałam się szczególnej cechy „całkiem innego świata”, zważywszy na
fakt, że w roku 2013 nadal są dzielnice biedy, nadal mnóstwo ludzi nie ma
dachów nad głową, nadal uprawia się prostytucję itp., itd.
Następnie
mamy spis treści, „toplistę”, linki, które chętnie odwiedzasz i SPAM.
Brakuję
mi kilka słów o tobie, a tak w ogóle to jest w porządku, tylko ten „prolog”
jest strasznym mankamentem, według mnie.
Treść (6,5/40):
Na
początku napomknę, że był takie momenty, kiedy głośno zaśmiałam się i pomyślałam
„toż to jawna prowokacja”, ale stwierdziłam, że może jednak nie i, mimo że w
tekście absurd pogania absurd, postanowiłam sprostać wszelkim przeciwnościom i
przeczytać wszystko. Musisz mi jednak wybaczyć. Ostatniego rozdziału nie
pochłonęłam. Rzuciłam mu tylko ukradkowe spojrzenie, ale przejdziemy do sedna.
a). Fabuła (1/10):
Opowiadanie
jest o niczym, i to właściwie wszystko, co mogłabym o nim powiedzieć. Na
początku myślałam, że będzie ukierunkowany w stronę poszukiwań biologicznych
rodziców przez główną bohaterkę i przy tym odkryjemy drugą stronę mocy
dziewczyny, ale moje przepuszczenia okazały się całkowicie błędne.
Naprawdę
trudno mi określić, co chcesz nam przedstawić tym opowiadaniem, bo mam osobiste
wrażenie, że tekst jest tak powciskany, aby tylko zapełnić niepotrzebne luki.
Pojawił
się wątek pudełeczka, który rozłożył mnie na łopatki. Powiem szczerze, że nawet
nie mam pojęcia czy dobrze zrozumiałam — bohaterka jest obdarzona niezwykłą
umiejętnością — chowa wszystkie swoje uczucia do pudełka, usytuowanego głęboko
w głowie, a gdy go otwiera, uwalnia tak niesamowitą moc, że wszyscy drżą, jak
czarodzieje w opowieść Rowling przed Voldemortem. Jest to tak abstrakcyjne, że
aż musiałam powiedzieć na głos „Ciekawe czy ma tam coś do picia, bo nagle strasznie
zaschło mi w gardle.”.
Akcja
rozgrywa się tak szybko, że gubię się w linijkach tekstu, a po chwili znów się
odnajduję, żeby po kilku akapitach znów się zastanawiać co miałaś na myśli.
Bardzo
niekonsekwentnie wprowadzasz nowe wątki. Mam wrażenie, że po prostu chcesz jak
najwięcej informacji na raz przytoczyć czytelnikowi, a to nie jest zdrowe.
Osoby, które czytają historię po Internecie, szukają przede wszystkim chwili
rozrywki i odpoczynku, a nie kolejnego wiercenia w czaszce.
Musisz
pamiętać o tym, że życie nie składa się z samych zwrotów akcji — jest w nim
miejsce na refleksje, napicie się herbaty i przeczytanie dobrej książki, a
nawet na nudę, która doskwiera w długie zimowe wieczory. To takie ludzkie, nie
uważasz?
Nie
mówię, że wszystko ma być łatwe, że czytelnik nie może myśleć i ma mieć
podłożony każdy najmniejszy fragment pod nos. Wcale nie! Dobrze, że dbasz o
intelekt osoby czytającej, ale musisz dbać także o to, aby go nie przeforsował,
bo od nadmiaru informacji naprawdę może zaboleć głowa i myślę, że doskonale o
tym wiesz.
Być
może masz jakiś pomysł, ale nie potrafisz wprowadzić go w życie, szamotasz się
jak ryba w sieci, co prowadzi do wielu niekonsekwencji i po całości zaburza
łańcuch przyczynowo — skutkowy. Mówiąc ściśle, prowadzi do absurdów, tak
strasznych, że muszę oderwać się od ekranu i zaparzyć mocnej herbaty.
Przepraszam,
ale w tej chwili nie potrafię nawet określić o czym dokładnie jest to
opowiadanie, a co dopiero odgadnąć jaką pełni rolę w głębokich i odległych
czeluściach Internetu.
Niestety
nie mogę wyodrębnić mocnej strony twojej historii, bo, jak na mój gust wszystko
szwankuje i wymaga szlifu, a także dużej koncentracji, aby niczego nie puścić w
dym.
Musisz
popracować nad kilkoma sprawami, a nie czarujmy się, jest ich całe mnóstwo.
Więc zacznijmy wszystko po kolei…
b). Kreacja świata, opisy i dialogi (2,5/16):
Nie
mam pojęcia w jakiej przestrzeni czasowej odgrywa się akcja, tylko czasem
wspominasz, że minął miesiąc od jakiegoś wydarzenia albo kilka, ale wcale to
nie czuć, zważywszy na fakt, że wyprzedza ten jeden miesiąc tylko kilka, które
wyglądają jak zlepek jednego dnia, ewentualnie dwóch, ale na pewno nie
trzydziestu paru.
Masz
tendencje do przesadnego wyolbrzymiania faktów — podkreślasz, jak bardzo świat,
w którym jest umiejscowiona akcja jest zły i niedobry, jak ludzie wyzyskują
innych i jak wszystko nie układa się po naszej myśli. Jestem nawet skłonna
powiedzieć, że twój światopogląd, przelany niezgrabnie na wirtualne strony,
jest wpływem mediów, a także filmów i książek o dziwnej treści. A przecież nie
wszystko jest takie szare i nie wiadomo jeszcze jakie, nie? Zdarzają się też
takie chwile w życiu człowieka, które chce się zatrzymać dla siebie i wcale to
nie musi być niewiadomo jak ważna sprawa. Ot, nawet głupie, dwutygodniowe
ferie, chwila odpoczynku, dobry ocena czy ulubione ciasto sprawia, że czujemy
się szczęśliwi
Nie
możesz robić z tego wszystkiego takiej studni przykrych doświadczeń, zwłaszcza,
że to twój świat i twoje klocki. Musisz udowodnić, że za kilkanaście lat
właśnie tak może być, ale nie kosztem mroku, złych mocy i niewiadomo jaki
zmagań z losem. Każdy musi czasem popłakać, posmucić się, ale też kiedyś musi
być chwila, gdy się uśmiechnie, zanuci coś pod nosem, a nawet po drapie się po
głowie.
W
twoim świecie wszystko pojawia się z nikąd — trawa, latające deski, budynki, a
ja tylko czytałam ten „świat cudów” i naprawdę nie wiedziałam, co o tym
wszystkim myśleć i jak to potraktować.
Uwagę
tak mocno skupiłaś na ego swojej bohaterki, że zapomniałaś o najważniejszych
szczegółach. Ty, jako autor bloga, widzisz każdy fragment tekstu przed oczami,
prawda? Śmiem nawet twierdzić, że czasem jawią ci się kadry rodem z filmu, ale
my, którzy to czytamy, nie wiemy nic, a ty nie starasz się nas w jakikolwiek
sposób naprowadzać.
Czytając
twój tekst, miałam wrażenie, że błądzę po ciemku, w obcej mi przestrzeni
kosmicznej i nie mam pojęcia, czy kierować się w wschodnią czy zachodnią
stronę, czy jest poranek, a może już nastał wieczór? Brakuje mi logicznej
całości, która skupiałaby wszystkie czternaście rozdziałów w spójny tekst, bo
wszystko nagle jakoś się tak dzieje i wszystko już jest bez zbędnych wyjaśnień,
ale autor czasem musi lać tą przysłowiową wodę, bo jego obowiązkiem jest
przedstawić wszystko tak, aby czytelnik mógł sobie świat przedstawiony
wyobrazić.
Masz
bardzo duży problem z opisem uczuć. Dobrym przykładem jest scena z Norbertem i
Len. Nie potrafiłam w żaden sposób wczuć się w ich rozterki miłosne. Dziewczyna
nawet, w którymś momencie padła na kolana, zdziwiona poświęceniem swojego
lubego, a ja miałam po prostu wrażenie, że mówią o pogodzie — niczym istotnym.
Nawet jeśli opisywałaś to wszystko z punktu obserwatora, Mate musiała widzieć
jakie emocje targały dziewczyną, prawda? Cóż szkodzi napisać: „Widziałam w jej
oczach tak przerażający smutek, że miałam ochotę do niej podejść i ją
przytulić, ale jedyne, co mogłam, to patrzeć jak upada na kolana, a w jej oczach zaczęły kręcić się łzy
bezradności. W mojej piersi pojawiło się uczucie przeraźliwego smutku, ale
miałam świadomość, że nie mogło się liczyć z uczuciem, które targało Len.”
itp., itd. Tylko trochę więcej kreatywności, a już pojawia się coś, co zmusi
czytelnika do wczucia się w sytuacje danej postaci. Myślę, że naprawdę nie
trzeba aż tak dużego wysiłku.
Twoje
opisy nie są klarowane. Ograniczają się tylko do krótkich epitetów i
stwierdzeń, czasem bardzo nielogicznych. Stąd wzięło się właśnie moje
przepuszczenie, że twój blog to jawna prowokacja.
Czasem
mam wrażenie, że po prostu zapominasz o szczegółach i słowach, przez co gubisz
wątek, a później i cały kontekst zdań pływa gdzieś po innej orbicie, która na
pewno nie nazywa się „na drodze życia”.
Masz
problem z zapisywaniem dialogów, wiesz? Podam tylko kilka przykładów z
pierwszych rozdziałów, proszę. O resztę powinnaś zadbać sama, jako, że moją
rolą nie jest beta tekstu, a jedynie kilka sugestii, które możesz w przyszłości
wykorzystać do swoich celów.
„Masz rację, szukałem różnic pomiędzy tobą,
a twoją matką - teraz musiałam zrobić jeszcze bardziej zszokowaną minę co
wywołało miły uśmiech na jego twarzy - tak znałem twoją matkę.” — Kropka po
„twoją matką”. „Teraz” z wielkiej litery, przy okazji przecinek przed „co”, po
„twarzy” kropka i zdanie od pauzy z wielkiej litery. (rozdział 1)
„- Czyli nie dowiem się niczego więcej?- po
jego minie widziałam, że dla niego było to pytanie retoryczne.” — „Po” z
dużej litery. (rozdział 1)
„Czyli jednak się zdecydowałaś- kiwnęłam
głową. Znów doszłyśmy do drzwi w ciszy.” — podejrzewam, że kobieta ją pyta,
prawda? Gdzie podział się znak zapytania? „Kiwnęłam” z wielkiej litery.
(rozdział 2)
Dialogi
są zdecydowanie lepsze od opisów, ale czasem wydają się po prostu potokiem
zwykłych, nic nieznaczących słów. Musisz dbać o to, aby każdy bohater miał w
swoim stylu mówienia coś, co by go charakteryzowało.
Proponuję,
ażebyś wzięła ołówek, kartkę, zagospodarowała trochę wolnego czasu, a następnie
stworzyła schematyczny plan ramowy swojego opowiadania (nic nie szkodzi, że
ulegnie poprawką w trakcie pisania) — uprasza się, aby był składny i tworzył w
miarę logiczną całość. To pomoże wyrzucić ten cały wszechogarniający bałagan i
skupić się na podstawowym celu opowiadania. Wtedy najprawdopodobniej unikniesz
nieskładności, nielogiczności i innych dziwnych zabiegów, które nazwałabym
kolokwialnie dyrdymałami do kwadratu.
c). Kreacja bohaterów (2/16):
Mogę
posunąć się do stwierdzenia, że to nie jest twoja mocna strona. Miałam wiele
problemów z rozszyfrowaniem kto jest kim, dlatego uważam, że powinnaś napomknąć
o bohaterach na dowolnej podstronie i przynajmniej wypisać ich w porządku
alfabetycznym (czy jakim tam chcesz), aby ułatwić życie czytelnikom, a także
oceniającym, którzy próbują przebrnąć przez opowiadanie bez uszczerbków na
zdrowiu.
W
dalszym ciągu nie mam pojęcia jak oni wszyscy wyglądają, są tylko pojedynczymi,
tak naprawdę nic nieznaczącymi epitetami, bo przecież wiele jest w naszym
świecie blondynek, brunetek, szatynek, prawda? Powinnaś skupić się przede
wszystkim na takich drobnostkach jak kształt twarzy i znakach szczególnych, aby
każdy poczuł, że może odnaleźć się w twoim świecie. Większość postaci było po
prostu ładnych bądź przystojnych, ale przecież dla każdego „piękno” ma inny
kolor i kształt.
Pamiętaj,
że autor opowiadania jest niczym malarz, ale zamiast pędzla ma słowa, którymi
musi pokolorować i upiększyć świat, aby każdy mógł sobie wyobrazić. A ja oprócz
włosów i pociemniałych, niewyraźnych rysów twarzy nie mogłam dostrzec niczego.
W
trakcie opowiadania — właściwie już w drugiej połowie pierwszego rozdziału — poczułam
obawy, co do kreacji głównej bohaterki, ale teraz nie mam żadnych złudzeń,
ponieważ Mate zakrawa tak perfidnie o Marysię Zuzannę, że w pewnej chwili
zaczęła boleć mnie od tego wszystkiego głowa. Szybko stała się pępkiem świata i
centrum uwagi pokaźnej grupki osób w instytucie, nie wspominając już o Cieniu.
Kto normalnych nazwałby Lucyfera Luckiem?
Może
na początku zaczniemy od tego, że dziewczynka została adoptowana i nie miała
bladego pojęcia kim byli jej rodzice. Co prawda już w pierwszym rozdziale
rozjaśnia się nam odrobinkę sytuacja, ale skąd ona wiedziała gdzie szukać
potencjalnych znajomych swoich rodziców? Takie rzeczy nie spadają z nieba.
Mate
podejmuje nagle decyzję, pochopną na dobrą sprawę, bo nawet jej nie
przemyślała, ale już po kilku minutach jest pewna, że wybór jest słuszny i
przyniesie w jej życiu dużo pozytywnych zmian. Zazwyczaj ludzie w takich sytuacjach
rozważają wszelkie możliwe za i przeciw, i starają się wyciągnąć z tego jak
najbardziej słuszne wnioski, dopiero wówczas zapada decyzja — jechać czy nie
jechać, zwłaszcza, że Mate wiedziała doskonale, że to przewróci jej życie do
góry nogami i najprawdopodobniej nigdy nie wróci do Bogaczowa.
Mate
wychowują rodzice zastępczy. Gdy dziewczyna dowiedziała się, że nie jest ich
dzieckiem z krwi i kości, zachowuje się po prostu jak zwykła gówniara. Chociaż
wnioskuję, że wcale nie traktowali ją jak piąte koło u wozu. W tym momencie nie
było mi żal jej, a rodziców, których traktowała tylko jak przedmioty i źródło
papierów wartościowych. A może powinni przykładać się do jej wychowania?
Powiadamia ich łaskawie, że wyjeżdża, być może na stałe, ale nie mówi nawet
dokąd, a na domiar wszystkiego prosi ich o pieniądze, właściwie to żąda, bo
potrzebuje „nowych ciuszków” na wyjazd. O ile jeszcze mogłam zrozumieć to, że
główna bohaterka jest „buntowniczym dzieckiem”, nie mogę pojąć, dlaczego jej
ojciec — mimo niezadowolenia — naprawdę dał jej te pieniądze. A co
najważniejsze — po oświadczeniu, że wyjeżdża i nie wróci, dobry tata nic nie
mówi, tylko jedzie do pracy. Jak dla mnie ta scena była naprawdę mało realna.
Odniosłam wrażenie, że równie dobrze dziewczyna mogła wyjechać bez słów lub
zostawić informacje na lodówce. W końcu miała kartę bankomatową i wcale nie
musiała „żebrać”.
Mate
wszystko idzie zaskakująco łatwo, jak ręką odjąć. Znalazła swojego opiekuna bez
trudu, raptem zaglądając do jednego pokoju. Choć wychodzę z założenia, że
instytut był miejscem bardzo rozległym i dużym — nawet sam gmach szkoły. Może
ma GPS zakodowany w genach?
Kolejnym
momentem przełomowym była chwila, gdy „wszystko się wali na głowę”, a Mate, jakby nigdy nic, myśli o zakupach z
przyjaciółką. Zawsze wierzyłam, że w obliczu śmierci trzeba wysilić się na taką
taktowność, ale to bardzo smutne, że jej wspomnienia ograniczają się do tanich
banałów.
Mogłabym
teraz wymienić tak bez końca wiele absurdów, które przeplatają się z postępowaniem
głównej bohaterki — czy to jak po pierwszym dni treningu, uważa, że jest już
taka dobra we władaniu sztyletem, że każdego może powalić na nogi, czy to jak
wszyscy traktują ją jak „jajko”, coby się przypadkiem skorupka nie skruszyła,
czy ta jej cała misja (wcale nie przekonała mnie „tym wzruszającym
przemówieniem”, miałam wrażenie, że był tak sztywny jak szczotka) — nie chce
jednak tracić całego dnia na tak bezproduktywną czynność, zważywszy na to, że
pewnie sama potrafisz wyciągnąć wnioski i oszacować, w czym przesadziłaś.
Kolejna
postać, na którą chce zwrócić uwagę, jest Carol — przyjaciółka z piaskownicy
Mate. Nie znam się na psychologii człowieka, nie wiem wielu rzeczy, ale na samą
myśl, że malutka dziewczynka mogła pomyśleć o samobójstwie, mam plamki przed
oczyma. Z tego co wyczytałam pochodziła z dobrej rodziny, niczego jej nie
brakowało, dlatego to, że podcięła sobie żyły jest naprawdę mało prawdopodobne.
Nawet
nie zdajesz sobie sprawę jak dzieci dużo rozumieją, czasem nawet więcej od osób
dorosłych, a to pewnie dlatego, że nie mają za sobą żadnego pasma doświadczeń.
Mówię
to, dlatego, że mam małego braciszka, który jest naprawdę wrażliwy na
cierpienia — zwłaszcza innych i mimo że wie, że istnieje w tym wielkim świecie
pojęcie „zabić”, na pewno nie wie, że można samemu odebrać sobie życie, bo jest
po prostu jeszcze wielu rzeczy nieświadomy. Dzieciaki tak mają.
Mogę
zrozumieć, że Carol miała przykre doświadczenie z psem, ale to nie powód, aby
sobie odbierać życie. Jak rodzice ją pilnowali? Gdzie ona znalazła żyletki,
którymi się podcięła? Nie mogę zrozumieć jak mało rozgarnięci musieli być jej
matka i ojciec. Naprawdę, zwłaszcza, że na pewno wiedzieli o fobii dziewczynki.
Dzieciom
niestety dużo trzeba wyjaśniać. Nawet tłumaczenie czegoś po kilku razach nie
przynosi porządnego rezultatu, a podcięcie sobie żył to nie jedna sekunda.
Zwrócimy też uwagę na to, że dziecko na pewno nie miało żadnego doświadczenia z
takimi ostrymi narzędziami. Nawet przy szczerych chęciach nie potrafię uznać
zachowania dziewczynki za realne.
Staraj
się zwracać szczególną uwagę na charakter bohaterów — już na samym początku
powinnaś narysować sobie ich szkice psychologiczne w głowie, bo później na
wierzch wychodzą straszne nie dociągnięcia.
Przyjrzyj
się ludziom na przerwach w szkole, na ulicy, w busie, w pociągu i tak dalej.
Zobaczysz wówczas jak bardzo odbiegamy od ram doskonałości — sama jestem
przekonana, że nie ma człowieka, który jest ważniejszych od innych ludzi.
Oczywiście są osoby zdolne, którym coś przychodzi z łatwością (na przykład
nauka języka), a są też takie, które muszą włożyć w to bardzo dużo wysiłku, bo
nic nie spada z nieba, prawda? A właśnie odniosłam wrażenie, że dziewczyna
wszystko ma w zasięgu swoich rąk i tylko wystarczy aż wysoko uniesie podskoczy
— tak dobrze nie ma nigdzie, nawet w świecie fantasy.
d). Styl (1/8)
Wybrałaś
sobie ciężki orzech do zgryzienia. Pisanie w pierwszej osobie to naprawdę
trudne wyzwanie, którego raczej nie powinny się podejmować osoby mało
doświadczone, nie mające na karku żadnego poważniejszego opowiadania. Śmiem
twierdzić, że jest o stokroć trudniejsze, ponieważ trzeba skupić się na jednej
postaci i obserwować wszystko jednym okiem, co wymaga niezwykle bogatej
koncentracji i dbania o najmniejsze szczegóły. Ty, niestety temu nie
sprostałaś, wręcz przeciwnie — czasem tak bardzo skupiałaś się na sprecyzowaniu
myśli bohaterki, że zapomniałaś o otoczeniu, a nie na tym rzecz polega.
Kolejny
twój problem do błądzenie pomiędzy pierwszą a trzecią osobą, co widać ślicznie
na przykładzie rozdziału czwartego. Nawet pozwolę sobie przytoczyć krótki
cytat:
„Odwróciłam twarz w tamtą stronę. Na
początku odczuwałam same złe emocje. Ale były one dla mnie znajome. Przyjazne.
Dopiero potem ujrzała postać która je
rozsyłała. Był to mężczyzna, całkiem młody.”
Pomijam
stwierdzenie, że odczuwała złe emocje, które były dla niej przyjazne, bo to dla
mnie nie trzyma się w ogóle kupy. Wróćmy jednak do sedna sprawy. Widzisz to,
prawda? Balansujesz sobie czasem pomiędzy dwiema osobami, jak w kalejdoskopie,
a czytelnik drapie się bezradnie po głowie i myśli cichutko: „co jest grane?!”.
Przynajmniej mnie się to zdarzyło. Znów się powtórzę — musisz czytać swoje
rozdziały kilka razy, aż do znudzenia, bo to naprawdę niewybaczalna wpadka.
Kolejną
kwestię, którą chce poruszyć to przeskakiwanie z czasu teraźniejszego na
przeszły, niczym pszczółka z kwiatka na kwiatek. Musisz unikać takich zabiegów,
zwłaszcza, że robisz to strasznie nieporadnie.
Twój
tekst czytało się naprawdę trudno i nie dlatego, że tak bardzo imponujesz, a
dlatego, że przy okazji musiałam się przedzierać przez gąszcz błędów i nawet
czasem czytać kilka razy jedno zdanie.
Wciskasz
przecinki gdzie popadnie i nawet dokładnie się nie zastanawiasz czy tak właśnie
powinno być, co wprowadza większy hałas. Może czas przeczytać parę poradników
interpunkcyjnych i postarać się go polubić? To naprawdę pomaga, uwierz.
Twoją
słabą stroną jest też wielokropek, którego tak kochasz, że wciskasz go niemal
nachalnie w każdy akapit. Może próbujesz w ten sposób zbudować napięcie, co?
Przepraszam, ale wcale nie wychodzi to na zdrowie twojemu opowiadaniu. Mam
wówczas wrażenie, że cały realizm opowiadania, tonący pod grubą warstwą
absurdu, staje się tak bezwartościowy, że zaczynam wyrywać włosy z głowy.
Większość
zdań jest tak chaotycznych, że mam ochotę powiedzieć: „boże, widzisz, a nie
grzmisz”. Mam wrażenie, że nie czytasz ich przed publikacją. Piszesz wszystko,
co ci siedzi w głowie, bijesz palcami o klawiaturę i w zamian za ten trud
zostajesz zdania, które czasem nawet są wyrwane z kontekstu. Naprawdę, to
męczące. Musisz chociaż raz przeczytać
swój rozdział przed publikacją, bo nie zniosę wytłumaczenia, że to robisz.
Jeśli tak jest, to wcale tego nie widać, więc może za czwartym razem się uda
coś ugrać, co?
Przytoczę
kilka „perełek”:
„ Poznałam Russian Vodke. Poczułam jakby mi ktoś przepalił mi przełyk i resztę wnętrzności. Złapałam
się za gardło w nagłym ataku siły. Krztusiłam się. Kaszlałam. Chciałam to
wypluć. Nie mogłam. Przepłynęło już do żołądka. Przestałam czuć ten smak po
wypiciu... czegoś podobnego w smaku do prawdziwego mleka.” (rozdział 5) — W
tym zdaniu jest tyle absurdu, że nawet mam wątpliwości czy go zrozumiałam.
Dlaczego nie napisałaś po prostu „rosyjską wódkę”? Dlaczego mam wrażenie, że
dziewczyna nagle gorzała smakuje jak „prawdziwe mleko”, a w dalszej części
piszesz, że prawdziwego nie ma? Skąd więc wie jaki ma smak?
„Moje emocje zamknęłam, tym razem szczelniej. Do pudełeczka i schowałam
gdzieś głęboko. Minie dość sporo czasu, aż będę w stanie je otworzyć.”
(rozdział 5). Od strony technicznej — nie powinno być przecinka przed „tym” i w
ogóle dlaczego zaczęła „do” od nowego zdania? W tym momencie obrazuje się twoja
niechlujność i potwierdza się moja opinia — piszesz szybko i byle jak, tylko,
aby cokolwiek napisać. Nie wspominając już o słynnym pudełku, przytoczonym przy
okazji fabuły.
„Lucyfer da nie, za próbę zabójstwa(…)” (rozdział 7). Tego
fragmentu nie rozumiem wcale i po trzech razach dałam sobie spokój,
stwierdzają, że jednak nie wszystko jest dla ludzi.
„(…)moje ręce huśtały się w tą i z powrotem.” (rozdział 7).
Potrafisz wyjaśnić mi logicznie na czym polega to „huśtanie się rąk”?
Po więcej zapraszam do punktu
„poprawność”.
Masz
bardzo ograniczony zasób słownictwa. Już w pierwszym rozdziale, co chwila
powtarza się słowa rodzina albo dom. Jest wiele przykładów, które mogłabym w
tej kwestii przytoczyć, ażeby nie było, że ich nie ma, odsyłam do
„poprawności”. Polecam uzbroić się w słownik synonimów, który nie gryzie, a na
pewno pomoże wyeliminować twój nietakt językowy. Sama lubię go od czasu do
czasu przeglądać i znajdywać zamienniki moich ulubionych słów, coby się nie
powtarzać.
Zrobię
tylko krótkie podsumowanie, bo mam wrażenie, że wpadłam w jakiś nieskładny
słowotok — twój styl jest strasznie dziecinny i nieskładny. Myślę, że powinnaś
się w tym momencie skupić na mniejszych pisemnych formach — miniaturkach. Na
pewno wyjdzie ci to na zdrowie.
W
twoich tekstach brakuje harmonii, a ja, czytając to, trzymałam mocno kciuki,
aby się nie poddać i w tym wszystkim nie pogubić. Nawet teraz, gdy próbuję
uporządkować swoje myśli, mam wrażenie, że nie napisałam nawet połowy z tego,
co chciałam. Czeka cię wiele pracy, a co zrobisz z tą oceną zależy tylko od
ciebie.
Fabuła
— 1/10
Kreacja
świata, opisy i dialogi — 2,5/11
Kreacja
bohaterów — 2/11
Styl
— 1/8
Poprawność (0/5)
„Mniej
z tych właśnie dzieci mogło się stąd wyrwać, lecz jeśli któremukolwiek z nich
się to uda, to więcej tu nie wrócą.” — Zdanie brzmi bardzo nieskładnie.
Musiałam go przeczytać dwa razy, aby złapać sens. Proponuje takie rozwiązanie
(choć naturalnie może ich być o wiele więcej) „Jeśli któregokolwiek z tych
dzieci uda się stąd wyrwać, to więcej tu nie wrócą”. Prawda, że brzmi o wiele
lepiej i eliminuje nie potrzebne masło
maślane? (rozdział 1)
(…)
za którym rosły krzewy róż. Miały kolor jasnego różu.” — Nie podoba mi się to,
z wiadomo względu, prawda? (rozdział 1)
„Proszę
niech Olafowi, Annie i reszcie ludzi.” — w tym zdaniu na pewnego czegoś
zapomniałaś.
„(…) zdąrze akurat na autobus.” — „zdążę”.
(rozdział 2)
„Sam
poszedł siadać do kabiny kierowcy.” — „siadać”? „Usiąść”! (rozdział 2)
„(…) do kuchni weszła Anna z towarzyszącym jaj
Olafem.” — „jej”. (rozdział 2)
„Ale
Mistrzu do ciebie mówić nie będę.” — wystarczy jak będzie mówiła na niego
„Mistrz”, naprawdę. (rozdział 3)
„(…)
pocieszenia szukałam w alko.” — alko to nowa odmiana tajnej broni
bohaterki? Nie piszę się skrótowcami w narracji, przykro mi.
Powtórzenia:
„Intuicja
podpowiadała mi, że to właśnie tu odnajdę odpowiedź na pytania, które trapią mnie od kilkunastu miesięcy. Kim jestem? -
wiem, że każdy może zadać sobie takie pytanie,
ale kto rozumie je tak naprawdę?” (rozdział 1)
„Po
wyjściu do pracy -której trzeba było się trzymać, aby nie wylecieć na bruk,
najczęściej z wielodzietną rodziną.” — pauza nie jest potrzebna. Wystarczy
przecinek, poza tym to zdanie jest wyrwane z kontekstu. (rozdział 1)
„A
jednak wróciłam do miejsca zwanego Odsyp. Może to i dziwnie brzmi ale to miejsce naprawdę można porównać z Odsypem.” — Powtórzenia. Oprócz tego
brak przecinka przed „ale”. (rozdział 1)
„Kto wie, ile potrzeba czasu aby dowiedzieć
się skąd się pochodzi (…)” — przecinek przed „aby”. (rozdział 1)
„No
prawie nikt, ja tu wróciłam, a z tego co zdążyłam się dowiedzieć, matka oddała
mnie do adopcji gdy miałam niespełna półtora roku.” — nie powinno się zaczynać
zdanie od „no”. Dopuszczalne jest to w dialogach, ale nie narracji.
„No
prawie nikt, ja tu wróciłam, a z tego co zdążyłam się dowiedzieć, matka oddała
mnie do adopcji gdy miałam niespełna półtora roku.” — Przecinek przed „co” oraz
„gdy”. Nawiasem mówiąc — nie powinno się zaczynać zdanie od „no”. Dopuszczalne
jest to w dialogach, ale nie narracji. (rozdział 1)
„Ciemne
uliczki, dziwne handle, sprzedaż ciała przez młode dziewczyny, paserstwo,
handel narkotykami, przedawkowania, pobicia, gwałty, morderstwa, samobójstwa
czyli wszystko czego nie ma w Bogactwie.” — przecinek przed „czyli”. (rozdział
1)
„Mijałam
Kolejną cichą, ciemną uliczkę (…) — „kolejna” absolutnie nie powinna być
napisana z dużej litery. (rozdział 1)
„(…)
tylko w jej głębi słyszę ciche jęki błagające o litość, mogę tylko domyślać się
co je wywołało.” Proponowałabym po „litość wsadzić kropkę i zacząć od nowego
zdania. Po „co” przecinek. (rozdział 1)
„Gdyż
w tym momencie stanęłam przed domem
który miał byś domem mojej
biologicznej matki (…)” — Przecinek po „domem”, „być” a nie „byś”. Powtórzenie,
które można z powodzeniem zastąpić innym synonimem, jak każde. (rozdział 1)
„Zdecydowanie
popchnęłam furtkę, która gdy się otwierała wydawała strasznie
piskliwy dźwięk.” — Przecinek po „otwierała”. (rozdział 1)
„Oczywiście
kocham go ale jest trochę inny.” — przecinek po „ale”. (rozdział 1)
„A
teraz, po tym jak dowiedziałam się, że jestem adoptowana jeszcze bardziej się
pogorszył.” — przecinek po „adaptowana”, ponieważ to wtrącenie. (rozdział 1)
„Już
prawie byłam w domu gdy za drzewem na rogu ujrzałam cień, który po sekundzie
znikł.” — przecinek przed „gdy”. (rozdział 1)
„Weszłam
do domu i trzasnęłam drzwiami obwieszczając tym, że wróciłam.” — po „obwieszczając”
powinien znaleźć się przecinek. (rozdział 1)
„ Zostawiła
list ale nie dano nam go do przeczytania, wiem jedynie, że po kilku dniach od
pogrzebu Carl i Monica rodzice Carol się przeprowadzili.” — Przed „ale”
przecinek, od „wiem” zaczęłabym nowe zdanie, „rodzice Carol” odseparowane
przecinkiem, jako, że jest to wtrącenie. (rozdział 2)
„Więc
gdy tylko widziałyśmy jakąś bestię, jak je nazywaliśmy, odwracałyśmy jej
uwagę.” — Przecinek przed „gdy”. (rozdział 2)
„Boże
Samy gdzie jesteś kiedy cię potrzebuje.” — „Samy” oddzielone przecinkami i nie
„potrzebuje” tylko „potrzebuję”. (rozdział 2)
„Miałam
rację autobus akurat wjeżdżał na przystanek kiedy tam dobiegłam.” — po „rację
przecinek, po „przystanek” przecinek. (rozdział 2)
„Skierowaliśmy
się do bramki za która stał bus.” — przecinek po „za którą”. (rozdział 2)
„Okna
od strony kierowcy były zasłonięte, więc nie widziałam kto prowadzi samochód.”
— przed „kto” przecinek. (rozdział 2)
„(…)
gdy dotarliśmy słońce już prawi zachodziło.” — przed „słońce” przecinek.
(rozdział 2)
„Poprosił abym mu nie
przeszkadzała i kontynuował (…)” — przecinek przed „abym”. (rozdział 4)
„Ostatnią
moją myślą było, ironiczne(…) (rozdział 7) — nie rozumiem tego zdania.
„Możliwe,
że dam ci dotknąć Noża Zabójcy. Raczej jednak nie.” — w takim razie zdecyduje
się czy nie? Kobieta zmienną jest, ale mężczyźnie w twoim opowiadaniu to
ewenementy. (rozdział 3)
„(…)także
te gorsze, napisane markerem na
drzwiach prowadzących do mieszkań, które odznaczały się świeżo pomalowanymi ścianami,
co miało ukryć wpisy o wiele gorszej treści.”
— skoro te napisy były zamalowane, główna bohatera nie mogła ich widzieć, mogła
się co najmniej domyślać, że tam były. (rozdział 1)
„(…)
ciała ogrzewającego się przy ognisku zrobionym ze śmietnika.” — może ze śmieci,
co? (rozdział 1)
„(…)
prawdziwą grzeczną dziewczynką – w rzeczywistości była zawsze fikcyjną
dziewczynką, tak? Powinno być „prawdziwie grzeczną”, choć lepiej brzmi
„naprawdę grzeczną”. (rozdział 2)
„Wchodzę
po schodach do mojego pokoju na dachu(…)” — naprawdę można mieć pokój na dachu?
Zawsze marzyłam mieszkać pod gołym niebem, ale co ona robi, gdy pada deszcz?
Może na poddaszu, co? (rozdział 2)
„(…)usiadłam
wygodnie na miękkich fotelach” — zastanawiam się jak „skromnej” budowy musi być
główna bohatera.
„Zamknęłam
oczy, lecz po chwili znów je otworzyłam, bo widziałam ciała całe we krwi.” — miała
zamknięte oczy, ale mimo wszystko widziała ciała zabitych? Domyślam się, że
jest wszechstronnie uzdolniona i w ogóle, ale chyba ten żart posunął się za
daleko. (rozdział 2)
Co
do błędów logicznych. W drugim rozdziale rozbawiła mnie historia z psem w roli
głównej. Na początku napisałaś, że dziewczyna na niego wpadła, ale był z
właścicielem, a później główna bohatera stwierdza, że pies pojawił się znikąd i
na pewno ktoś go nasłał. Jak to możliwe, że tego psa tam jednak nie było? Czuję
się pogubiona. Potrafiłabyś mi to wytłumaczyć w logiczny, mniej zagmatwany
sposób?
Główna bohatera rzuca przez okno (domyślam się, że musi to być przynajmniej pierwsze piętro, skoro poddasze) walizkę i książki. Zastanawiam się, ile z tych rzeczy przeżyło spotkanie z ziemią, bo nie wierzę, aby wszystko wytrwało w stanie nienaruszonym.
Nie
masz powodu do radości, ponieważ błędy, które tu widzisz to tylko początek góry
lodowej. Nie wypisałam ich wszystkich, a przytoczyłam tylko przykłady. Obawiam
się, że jeśli chciałabym wypisać je wszystkie, musiałabym przepisać spory
rozdziałów.
Powinnaś
raz jeszcze przestudiować swoje opowiadanie i zgodnie z wytycznymi, podanymi
powyżej, sprawdzić wszystko jeszcze raz albo zainwestować w osobę, która
udzieli ci pomocnej dłoni w poprawianiu błędów. Jedna opcja nie wyklucza
drugiej. Myślę, że dobra beta ci się przyda. Zalecam też przyjrzeć się z bliska
poradnikom (smirek napisał ładną kolekcje dla „katalogu ocenialni”) i
zapamiętać z nich jak najwięcej.
Dodatkowe punkty ode mnie (0/5)
Nie potrafię przydzielić ci żadnych bonusowych punktów, bo z czystym
sercem muszę przyznać, że czytanie tego opowiadania nie było najprzyjemniejszym
doznaniem.
Podsumowanie:
Z góry przepraszam za wszystkie
błędy i słowa, które mogą podchodzić pod kategorię „złośliwość”. Starałam się,
jak mogłam, aby dać jasno autorce do zrozumienia na czym powinna popracować.
Podsumowując — nie widzę owocnej
przyszłości tego opowiadania, a przynajmniej nie w takiej formie, w jakiej jest
teraz. Nie mówię ci jednak, że masz rzucać pisanie, otóż nie. Chciałabym cię po
prostu prosić, abyś się zastanawiała nad ewentualną gruntowną korektą
wszystkich rozdziałów. Przemyśl to, dobrze? Nie skreślam tego opowiadania, bo
koncepcja, która mocno zakorzeniła się w twojej głowie, nie jest taka zła, ale
brak porządnego i solidnego wykonania widać na pierwszy rzut oka.
Na
dzień dzisiejszy zasłużyłaś na ocenę niedostateczny, a ilość twoich punktów to 14,5/65.
***
Skoro
tu jeszcze jestem i dopuścili mnie do głosu, chciałabym życzyć „SiS”
wszystkiego najlepszego — dużo świetnych ocen i ciekawych lektur do czytania,
wiele Weny, a przede wszystkim — kolejnych pięciu lat, ażeby uzbierała się z
nich okrągła setka!
Dziękuję
smirkowi za zaproszenia na tak wyjątkowy dzień.
Pozdrawiam
gorąco,
Kanako
Cóż spodziewałam się przynajmniej dwójki, ale trzeba brać co dają. Wiem, że ten blog to dno i wgle. dlatego otworzyłam nowego, a ten raz na jakiś czas uzupełniam. Dziękuję za ocenę bloga, i miłego dnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ; D
Na początku także myślałam, że będzie trochę lepiej ;)
Usuńdancingtears, co by nie mówić o Twoim blogu, jest inspirujący o godzinach wieczornych koło rozdziału piętnastego. choć to pocieszenie marne, ale mnie na przykład mocno rozbawiłaś i jakoś rozluźniłaś, gdy czytałam o Russian Vodka. xD ważne, żebyś jakoś załapała na podstawie oceny jednego bloga, jakich błędów nie powtarzać, pisząc drugiego. :)
Usuń"spod kulonym ogonem." ?! Boru, co to jest? Popraw to szybko na "z podkulonym ogonem", może nikt nie zauważy :D
OdpowiedzUsuńI najlepsze życzenia z okazji urodzin bloga!
a tak myślałam, żeby sprawdzić ocenkę Kanako, ale uhuhuhu, było tak późno, jak się ogarnęłam z moimi rzeczami, a poduszka była taka ładna, a dzisiejszy sprawdzian z średniowiecza tak radośnie do mnie machał, i ja tak już miałam dość, że poszłam spać. xD
Usuńdziękuję bardzo za zwrócenie uwagi, poprawiłam ja, nie Kanako, bo nie ma jej już na liście autorów i publikowałam ocenę w jej imieniu. :)
ale myślę, że Kanako też dziękuje. :3
Miałam się już nie czepiać, ale znowu dostaję spazmów:
Usuń"Na początku napomknę, że był takie moment, kiedy głośno zaśmiałam się i pomyślałam „tuż to jawna prowokacja”, ale stwierdziłam, że może jednak nie i, mimo że w tekście absurd pogania absurd, postanowiłam sprostać wszelkim przeciwnością i przeczytać wszystko."
PrzeciwnościOM OM
Poza tym "były takie momenty" i "toż to"
Pozdrawiam!
skomentowałabym to tak: omnomnomnomnomnom ;)
Usuńdzięki raz jeszcze. :)
I ja ślicznie dziękuję ;*
Usuń