Magda ocenia opowiadanie: rose-promise
Pierwsze wrażenie (7/10)
Szablon
całkiem mi się podoba. Nie błyszczy oryginalnością, ale jest przyjemny
dla oka. Poszczególne elementy pasują do siebie i są dobrze pozlepiane.
Twarze dwojga ludzi i jeden z zegarów wyróżniają się jasnością; to
dobrze, bo wiadomo, na czym skupić wzrok.
Jednak
równocześnie można odnieść wrażenie, że tego wszystkiego jest tam za
dużo. Przykładowo te perły otaczające zegarek - sądzę, że lepiej by było
bez nich. Albo to zaplątane nie wiadomo co po lewej stronie. Nie razi
to jakoś szczególnie, bo wzrok przyciągają jaśniejsze elementy, ale
jednak jest.
Adres
niespecjalnie przypadł mi do gustu. Nie wiem, jak mam go rozumieć. Coś z
różą i obietnicą, ale co? Nie wiem. Brzmienie tego wyrażenia też nie
powala.
Belka jest w porządku. Cytat całkiem ładny, przypuszczam, że mający jakis związek z treścią.
Czcionka jest w odpowiednim rozmiarze i kolorze, wyjustowana, tu nie ma się do czego przyczepić.
Ogólnie jest nieźle.
Treść (8/30)
Prolog
I wyjaśniła się kwestia adresu. To dziwne, ale takie tłumaczenie nie przyszło mi do głowy.
Nazwanie
babci “siwowłosą” sprawiło, że skrzywiłam się paskudnie. Nie lubię,
kiedy używa się tego typu określeń. To niezbyt eleganckie.
To,
jak łatwo Rosemarie dała się przekonać, by wsiadła do samochodu z
nie-wiadomo-kim i pojechała nie-wiadomo-gdzie wzbudza wątpliwości. Na
Twoim miejscu przemyślałabym jeszcze tę scenę, bo jest mało
realistyczna.
Rozdział I
“W
kilku miejscach znajdują się wieże, a na samej górze, na czwartym
piętrze znajduje się piwnica i magazyn” - wieże są rozsiane to tu, to
tam, bez żadnego porządku? A piwnica jest na czwartym piętrze? Dziwne,
dotychczas żyłam w przekonaniu, że piwnice są na samym dole.
Taki
suchy opis, jaki zaserwowałaś w pierwszym fragmencie, niespecjalnie
przypadł mi do gustu. O wiele lepiej byłoby wpleść wszystkie te
informacje w jakąś sytuację.
“-
Ktoś rozpowiada, że uprawiałaś seks w męskiej szatni … (...) - I ten
ktoś pożywiał się twoją krwią – dokończyła” - tutaj się pogubiłam i nie
wiem, kto pił tę krew. Ten, z którym bohaterka uprawiała seks czy może
ten, który o tym rozpowiada?
Rozdział II
Hm, Rosjanin? Ciekawe, Rosjanie to bardzo interesujący naród.
Z
komentarzy pod rozdziałem wywnioskowałam, że opowiadanie pisane jest w
oparciu o książkę “Akademia Wampirów”. Nie czytałam jej. Nie mam w
związku z tym zielonego pojęcia, czym właściwie jest dampir i byłoby
bardzo uprzejme z Twojej strony, gdybyś zamieściła w tekście stosowne
wyjaśnienie dla takich ignorantów jak ja.
Szczerze
mówiąc, sytuacja ze zniknięciem Lissy mnie nie porwała. Nie zbudowałaś
napięcia; nic nie czułam. Było mi zupełnie obojętne, czy będę czytać
dalej, czy też nie.
Rozdział III
“Z
bezwładnym ciałem Lissy na ramionach musiałam wyglądać komicznie” -
niosąc nieprzytomną i zakrwawioną dziewczynę wyglądała komicznie? Wiesz,
mam wrażenie, że to nie jest dobre określenie. Raczej makabrycznie.
“Nie
mogłam iść z nią do pielęgniarki, by sprawdziła czy wszystko z nią w
porządku” - a to, przepraszam, z jakiego powodu? Bo nie byłoby
dostatecznie mrocznie? Rose czerpie masochistyczną przyjemność z
odbierania smsów z pogróżkami i znajdywania zakrwawionych znajomych,
dlatego nie pójdzie do nikogo, kto mógłby jej pomóc?
“Zdezynfekowałam
i w miarę możliwości spróbowałam zatamować krwawienie, przykładając
ręcznik, który momentalnie nasiąknął krwią, jednak po kilku minutach,
krwawienie ustało” - krwawienie z głębokiej rany uda ustało po
przyłożeniu ręcznika? I to po kilku minutach? Nonsens. Może jeszcze w
pół godziny się zrosło i nie było śladu?
“Gdy
wszystko było mniej więcej pod kontrolą, ubrałam ją w luźną bluzkę i
krótkie spodenki” - po co? Żeby ładnie wyglądała, będąc nieprzytomną?
Sen (dobrze sądzę, że to sen?) Rose jest dość intrygujący. Generalnie kwestia jej rodziców zaciekawia.
Rozdział IV
Zadziwiające,
jak Lissa cudownie ozdrowiała. Jej stan psychiczny zupełnie nie pasuje
do osoby, która przed chwilą została porwana i doprowadzona do stanu
nieprzytomności. A co z jej głęboką raną uda? Czyżbym była prorokiem i
faktycznie zaklepiła się z prędkością światła?
Ciekawa
sprawa z tym żywiołem ducha, cały potencjał tego pomysłu psuje jednak
brak jakiejkolwiek wcześniejszej wzmianki o takich właśnie cechach
Lissy.
Rozdział V
Pogubiłam
się w drugim fragmencie tego rozdziału. Najpierw wygląda na to, że
narracja jest prowadzona z punktu widzenia Lissy, a następnie znów Rose.
Przejrzyj go i zdecyduj się na jedną z nich.
Ciekawa gra, naprawdę. Podoba mi się.
Przeskok
z punktu widzenia Rose do punktu widzenia Masona mnie nie zachwycił.
Podobnie cała sytuacja z Jessem. To bardzo oklepane - próba gwałtu i
rycerz ratujący swą wybrankę. Popadasz w banał.
Rozdział VI
“Doskoczyłam
do Jessego i uderzyłam go w głowę kamieniem” - tuż po tym, jak została
podduszona? Powinna być przynajmniej trochę osłabiona, serio. Zwłaszcza,
że jest pijana.
“Stracił
przytomność ale nie na długo” - a właściwie skąd ona to wie? Jeśli
walnęła go kamieniem, to mogła go całkiem skutecznie zabić. Nie
obejrzała go, nie zobaczyła, w jaki punkt trafiła. Więc skąd wie, jakie
są skutki?
“-
Drżysz - zauważył i ściągnął swoją bluzę.” - ale on już jej dał tę
bluzę. W poprzednim rozdziale (“Mason podał mi swoją bluzę i objął
ramieniem”).
Proszę
Cię, ta podsłuchana rozmowa jest taka naciągana. Dwoje strażników
wyszło z akademii akurat w tej minucie i spędziło na zewnątrz jedynie
kilka minut, by bohaterka mogła ich podsłuchać. To mało realistyczne.
Rozdział VII
Pierwszy
fragment czytałam z wyrazem twarzy w stylu “aleossochozii?” Dopiero na
końcu zorientowałam się, że znów narratorką jest Lissa. Takie
niezapowiedziane skoki utrudniają odbiór tekstu i mnie denerwują.
Zaznacz chociaż, kto w danym momencie jest narratorem.
“Bo posądzę cię o pedofilię” - o pedofilię?! To ile ona ma lat, siedem?
Zachowanie Rose u dyrektorki jest zwyczajnie głupie. Zamiast przedstawić swoją wersję, ona rzuca mięsem.
Rozdział VIII
Stosunki Rose z Lissą się zepsuły? Hm, czyżbym coś przeoczyła...?
Znów
podsłuchana rozmowa. Czy w tej szkole wszyscy chodzą tak, by Rose mogła
ich podsłuchać, gdy mówią coś istotnego? To naprawdę bardzo naciągane.
Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem, co wynika z tekstów znalezionych u Alberty.
Rozdział IX
Scena
z chatką zdaje się nie mieć żadnego znaczenia, więc nie wiem, po co ją
tam wstawiłaś. To, że Rose zniknęła nie zrobiło na mnie wielkiego
wrażenia. Zachowuje się głupio i nieodpowiedzialnie.
To, że Bielkov wstawi się za Rose, było oczywiste od samego początku. Jest przewidywalnie i, jak dla mnie, dość nudno.
Rozdział X
Nie
rozumiem wątku z matką. Może to dlatego, że nie czytałam książki. Nie
wiem. Ale nie wyjasniłaś tej sprawy w sposób dla mnie zrozumiały.
Postać Dymitra mnie nie urzekła. Jest dość stereotypowy.
Końcowa pyskówka również nie porywa. Nie wiem, w jakim wieku są Twoi bohaterowie, ale zachowują się jak gimnazjaliści.
Rozdział XI
Reakcja
osób zgromadzonych w sali na wejście bohaterki sprawiła, że się
skrzywiłam. To takie marysuistyczne; “och, jestem taka wspaniała, jak
miło, że wszyscy na mnie patrzycie”.
Ojej, tyle facetów chce z nią tańczyć, że aż się o nią kłócą, a ona wymyka się tłumowi wielbicieli. Proszę...
Ona
wychodzi oknem w tej sukni składającej się z niezliczonych warstw
materiału? Do tego z dwiema szklanymi butelkami? Powodzenia.
Chcesz mi wmówić, że butelka wina i butelka whisky wystarczą na dziesięć osób?
“zostałam
tylko w czarnej a`la sukience sięgającej kilkadziesiąt centymetrów
przed kolano” - kilkadziesiąt centymetrów? Hm, pomyślmy, jeśli moje
własne, prywatne udo, mierzone od kolana do stawu biodrowego, ma trochę
ponad trzydzieści centymetrów, to jeśli Rose nie jest wielkim,
zmutowanym pająkiem - było jej widać tyłek.
Rozdział XII
Cała
ta rozmowa Rose i Dymitra odbywała się w tej chatce? Wobec tych
wszystkich ludzi? Mało to prawdopodobne. Według mnie Dymitr powinien
zabrać ich wszystkich do akademii i tam każdemu z osobna przemówić do
rozsądku. Ale w porządku, może tam mają inne metody wychowawcze.
Opisowi
treningu nie mam nic do zarzucenia. Może oprócz tego, że nie ma ani
słowa o tym, że Rose jest zmęczona lub choćby zdyszana. Jasne, wiem,
jest taka cool, że takie przyziemne sprawy jej nie dotyczą, ale to
jednak mało realistyczne.
Zdjęcia przysłane bohaterce to ciekawe zakończenie. Czy tamto zdarzenie to był wypadek, czy też Rose pomogła Mii wpaść do wody?
Rozdział XIII
Rose
jest mistrzem w pocieszaniu ludzi. Mia mówi jej, że musi wyjechać razem
z rodzicami, że jest nieszczęśliwa z tego powodu i zwraca się do niej o
pomoc. Co robi Rose? Stara się jeszcze pogorszyć jej nastrój.
Rose
zarzuca Mii niedojrzałość? Dobre sobie. Sama zachowuje się jak
gimnazjalistka. W zakładce o bohaterach zauważyłam informację, że Rose
to rocznik ‘95, czyli w 2011 roku ma szesnaście lat. W życiu bym jej
tyle nie dała.
Rozdział XIV
Sytuacja
w kaplicy mnie nie porwała. Nie zbudowałaś nastroju, informacje podałaś
w sposób okropnie beznamiętny, reakcja Rose wcale nie wskazywała na to,
że dotyczą jej najlepszej przyjaciółki.
Dalej trenig, na którym Rose znów udowadnia, jaka to jest wspaniała. Fascynujące.
Podsumowując.
Fabuła mnie nie wciągnęła. Przez czternaście rozdziałów cała akcja
polegała na otrzymaniu kilku tajemniczych smsów, porwaniu Lissy, o
którym nikt już później nie wspomniał, awanturach wszczynanych przez
Rose i pojawieniu się Dymitra. Mam wrażenie, że to wszystko toczy się
ot-tak, bez żadnego celu. Oryginalności również w tym zbyt dużo nie ma.
Bohaterowie
są stereotypowi i płascy do bólu. Rose to podręcznikowa Mary Sue Jestem
Taka Fajna Że Dziwię Się Że Stoisz W Mojej Obecności. Dymitr to typowy
tajemniczy, ciemnowłosy mentor-seksbomba. Lissa to tło dla Rose, a Mason
- standardowy zakochany przyjaciel. Nie wspominając o Jessem - tym
złym. Nie ma w nich nic oryginalnego czy przyciągającego uwagę. Żadne z
nich nie wykazało skłonności do głębszych przemyśleń, zwłaszcza
nieodpowiedzialna i płytka Rose.
Styl
również nie powala. Nie potrafisz zbudować napięcia, akcja toczy się
bardzo monotonnie. W sumie obojętnie, czy czytałam o tym, jak to Rose
nie mogła zjeść swojego naleśnika, czy też o próbie gwałtu, byłam tak
samo zafascynowana - czyli wcale.
Opisy
pozostawiają wiele do życzenia. Zwłaszcza opisy stanów emocjonalnych,
których właściwie nie ma. Powinnaś bardziej zagłębić się w psychikę
bohaterów, by to wszystko nie było tak płaskie i bezbarwne.
Co
się zaś tyczy logiki i spójności... Lissa została porwana i nie wiadomo
co z nią robiono, Rose przyniosła ją na rękach i musiała opatrzyć
głęboką ranę uda? Cóż z tego, następnego dnia impreza w lesie i już nikt
nie pamięta o porwaniu! Rose dostaje dziwaczne smsy z pogróżkami? Cóż z
tego, że starsi i bardziej doświadczeni ludzie mogliby pomóc,
utrzymajmy wszystko w tajemnicy, może jeszcze raz ktoś zostanie porwany!
→ fabuła, pomysł, oryginalność 1/6
→ bohaterowie 1/6
→ styl 1/6
→ opisy i kreacja świata przedstawionego 3/6
→ logika, spójność 2/6
Poprawność (1/5)
Prolog
“Obydwaj nakazali mi, spakować swoje rzeczy” - zbędny przecinek.
“zaczęłam jednak nie dane było mi dokończyć” - przed “jednak” przecinek.
Rozdział I
“Wzdłuż głównego placu, rosną krzewy” - zbędny przecinek.
“mojej najlepszej przyjaciółki Lissy Dragomir” - przed “Lissy” przecinek.
“Więc dość gadania o szkole, mam na imię Rosemarie Hathaway” - nie zaczynamy zdania od “więc”.
“uczyli się tego od blisko trzech at” - lat.
“- O 7.” - liczby powinno się zapisywać słownie.
“Mała blondyneczka też ma coś nasumieniu” - na sumieniu.
Rozdział II
“ty także suko” - przecinek przed “suko”.
Rozdział III
“jak wytłumaczyła bym się” - wytłumaczyłabym.
“Jedyną poważną raną, była szrama” - zbędny przecinek.
Rozdział V
“a z chęcią przeleciał by mnie” - przeleciałby.
“Puki co, idę znaleźć Lissę” - póki.
“Była to bowiem jednak z moich ulubionych gier” - jedna.
“Lissa nie bardzo lubiła ta zabawę” - tę zabawę.
Rozdział VI
“Stracił przytomność ale nie na długo” - przecinek przed “ale”.
“Pomagając
mu utrzymać się na nogach, zmierzaliśmy do Akademii” - błędne użycie
imiesłówu. Z tego, co wyczytałam, Masona podtrzymywała jedynie Rose.
“- Nie ważne! - warknęłam” - nieważne.
“poczułam jak łzy cieknące mi po policzkach” - albo “ciekną” albo usuń “jak”.
“Mogła bym zostać na noc” - mogłabym.
“Lepiej żebym miał te poparzenia, niż rzeczy ten dupek” - żeby.
Rozdział VII
“rozeznać się gdzie jestem” - przecinek przed “gdzie”.
“Ten, wieczny samotnik” - zbędny przecinek.
“jak bym była lalką” - jakbym.
“Gdy w końcu uporałam się z mokrą łazienką w pokoju Masona, udałam się do pokoju” - powtórzenie.
“- Oh... - powiedziałam zaskoczona” - och.
“Jak by mi było mało wody” - jakby.
“każde z nas, jest myślami gdzie indziej” - zbędny przecinek.
Rozdział VIII
“Pomimo swojej agresji i tym, że o mało mi nie przywaliła” - tego.
“więc do sprawy jej śmierci, nie przyłożono się zbytnio” - zbędny przecinek.
“ale za raz chciałabym zamknąć” - zaraz.
“Chciałem się tylko spytać” - bez “się”, w końcu nie pyta samego siebie, tylko kogoś.
“Niech ci będzie Hathaway” - przecinek przed nazwiskiem.
“Wnęka w szafie, nie głupie” - niegłupie.
Rozdział IX
Raz piszesz słowo “akademia” wielką literą, a raz małą. Zdecyduj się i bądź konsekwentna.
“Chatka jest jedynym miejsce” - miejscem.
Rozdział X
“Przez ten półtorej godzinny trening, nie wykonywałam męczących ćwiczeń” - półtoragodzinny; poza tym ten przecinek jest zbędny.
“biegałam praktycznie cały czas. I praktycznie nie czułam nóg.” - powtórzenie.
“przebierają się w stroje z tamten epoki” - tamtej.
“Dowiesz się w swoim czasie dziecinko” - przecinek przed “dziecinko”.
“ludzie w jadalni dziwnie mi przy przypatrują.” - powinno być “dziwnie mi się przypatrują”.
“zobaczyłby też żółwi nija” - ninja.
Rozdział XI
“Jak wać panna” - waćpanna.
“jak patrzą się na mnie ludzie” - bez “się”.
“Wątłe światło dnia wpadało przed małe okienka” - przez.
“mogłabym zostać drugim Bond`em” - zbędny apostrof.
“by pozostać niezxauważoną” - niezauważoną.
“Nie dzięki Ashford” - przecinek po “nie” i po “dzięki”.
Rozdział XII
“- Przepraszam Dymitr” - przed imieniem przecinek.
“organizm zareaguje ja bieganie” - na.
“Puki co, było okej” - póki.
“a on sam za jął miejsce” - zajął.
“A
bynajmniej słońce już zaszło” - to jest błąd, którego szczerze
nienawidzę. “Bynajmniej” nie oznacza tego samego, co “przynajmniej”. Ma
dokładnie przeciwne znaczenie.
“czarną koszulkę na krótki rękaw” - z krótkim rękawem.
Rozdział XIII
“W końcu mieliśmy półtorej miesiąca” - półtora.
“nie robił na niej większego znaczenia” - słucham...?
“Chwyciłam z prowizorycznego baru, szklankę” - zbędny przecinek.
“on nie dawno stracił brata” - niedawno.
Rozdział XIV
Jest tu cała masa brakujących ogonków, których nie chce mi się wypisywać, zwłaszcza, że z łatwością sama to wyłapiesz.
“uczyć sie głupich regółek” - regułek.
“Ale teraz to nie ważne” - nieważne.
“- Dawaj Hathaway” - przecinek przed nazwiskiem.
“- Pobiłam swój żywciowy rekord” - życiowy.
“Zbliżają się gzaminy końcowe” - egzaminy.
Dodatki (2/5)
Masz
aż trzy podstrony z linkami! Czy nie sądzisz, że to za dużo? Wszystko
to dałoby się całkiem ładnie posegregować na jednej podstronie.
Zwłaszcza, że tych linków wcale nie jest jakoś strasznie dużo.
Słowniczek
jest, w moim przekonaniu, zbędny. Uważam, że wyjaśnienie tych pojęć dość
łatwo byłoby zawrzeć w treści, a byłoby to o wiele wygodniejsze dla
czytelnika.
Podstrona
o bohaterach również ma niewiele sensu. Są tam jedynie po trzy zdjęcia
każdej postaci, ich data urodzenia i rasa. Czyli to, co zostało już
zawarte w treści.
Brakuje mi natomiast jakichkolwiek informacji o Tobie. Lubię wiedzieć, kim jest autor czytanego przeze mnie opowiadania.
Dodatkowe punkty od Magdy
Szczerze mówiąc, nie mam za co.
Punktów łącznie jest 18, co daje ocenę dopuszczającą.
Hm, smirek dodała ocenę dwie godziny w przyszłości. :D
Agnes, hahaha, wczoraj (a dla mnie przedwczoraj, bo robiłam to jeszcze jakby po przedłużeniu dnia 28, ale z datą już 29) przez przypadek trafiłam na Raj Ocen. Spojrzałam na Twoją ocenę, a także Twoją sugestię, jakoby Oceniająca mogła łaskawie wymienić wszystkie błędy znajdujące się w obrębie fragmentu, który cytuje, a nie tylko powtórzenia (i to jeszcze te niektóre to powtórzenia takie, jak ja jestem pomarańczą: niby ubrana jestem na pomarańczowo, ale w środku miąższu nie mam). Oceniająca stwierdziła, że takowych fragmentów nie widzi, więc uznałam za swój obowiązek (hahaha) przytoczyć jej jeden z nich. Wybrałam najprostszy przykład, gdzie występuje zasada cofania przecinka, a więc pojmowanie "bo nawet jeśli" jako całości, a nie jako odrębnych składników.
OdpowiedzUsuńSkomentowałam również idiotyzm upierania się przy spamowniku w dobie "obserwuj" oraz to, jak wielką krzywdę oceniający wyrządza ocenianemu, jeśli czyta jego twórczość, która stanowi całość, "fragmentarycznie".
Uwaga, teraz przechodzę do najzabawniejszej części historii.
Komentarz znikł.
Został usunięty przez administratora.
haha :D widać zbyt zawyżyłyście im poziom intelektualny dyskusji :D
Usuńa ja zastanawiałam się, czy się tam zgłosić z moimi bazgrołami. teraz już wiem, że nie zasłużyły ;)
ale też nie ogarniam, jak można czytać opowiadanie fragmentami. przecież to absurd.
popełniłam błąd i rzuciłam okiem na opisy oceniających. u samej MarTHy znalazłam trzy byki. a u którejś następnej było "nie dużo". to jest dopiero zabawne.
UsuńI tacy ludzie oceniają innych... ;)
Usuńja postanowilam nie wytykac jej bledow, bo jezeli po tak wyraznej sugestii i biorac pod uwage, ze znalazla w kazdem rozdziale po 3 zdania z bledem, co jak stwierdzila jest nieslychanie duza iloscia, nie jest w stanie przeczytac jeszcze raz i poprawic, szkoda mojego czasu i nerwow. Mysle, ze nawet slowniki i inne madre ksiazki by nie pomogly. przepraszam za bledy i brak polskich liter, ale jestem wykonczona a telefon momentami odmawia mi wspolpracy, wiec wole go nie nadwyrezac.
UsuńO sorry, ale naprawdę potraficie się tylko czepiać? Dziewczyna ma talent do pisana, a błędy każdy popełnia. Ona jest młoda i ma jeszcze czas na poprawienie swojego stylu i poprawności ortograficznej. Jeśli nie czytałyście Akademii to przynajmniej opis by się przydało, by móc oceniać bloga...
OdpowiedzUsuńmy się tylko czepiamy, no tak. :*
Usuń