środa, 22 sierpnia 2012

[865] www.fabrykadziur.blogspot.com

opowiadanie
ocenia Drzewo
 



Pierwsze wrażenie (7/10)
Mój pobyt na tym blogu zaczęłam z całkiem pozytywnym nastawieniem. Opis, który znajduje się w reprezentatywnym miejscu i od razu rzuca w oczy, dał mi jasno do zrozumienia, że będę mieć do czynienia z obyczajówką. Prosta historia, nic oryginalnego, ale nuż mnie wciągnie, jeśli tylko jest dobrze napisana? Szablon prezentuje się również dosyć przyjemnie, w jasnych kolorach, przejrzysty – w sam raz jako tło niezłego obyczajowego opowiadania. Tylko ten napis na nagłówku… czy on w ogóle ma jakiś sens? Przede wszystkim nieistniejące słowo „naver”, chyba chodziło o „never”. Nie uważasz, że trochę głupio mieć błąd w miejscu, na które wszyscy na początku patrzą? Samo znaczenie słów, to…  „Ale piątek nigdy się nie waha”??? Chyba po prostu literki miały ładnie wyglądać, a o głębszym przekazie nikt nie pomyślał… Co dopiero o związku z opowiadaniem.
Według mnie niezbyt korzystnie działa to, że opis „wjeżdża” na zdjęcie, ponieważ nie wszystkie słowa są dobrze widoczne.
Adres jest na tyle dziwny, że nawet mnie zaintrygował. Tymczasem okazuje się, że o takiej nazwie zadecydował przypadek… Szkoda, że nie ma jakiegoś ciekawego powiązania z treścią. Tym bardziej, że te same słowa wpisałaś na belce, co samo w sobie jest mało kreatywnym rozwiązaniem, więc dobrze by było, żeby chociaż mówiły one coś o opowiadaniu, które mamy przed sobą… Wobec tego lepiej wybrać jakiś interesujący cytat.       

Treść (15,2/40)
Fabuła
Narzuca mi się skojarzenie z jakimś serialem, „Na Wspólnej” czy inne  „Prosto w serce”… Historia, którą tworzysz, jest naciągana i pozbawiona logiki w wielu miejscach.
Przede wszystkim, Sandra przyjeżdża do dużego miasta i, wedle Twojego opisu, „powoli otwiera swoje serce”. Tymczasem w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Taka totalna szara myszka wyprowadza się z małej miejscowości i od razu rzucają się na nią dwaj przystojni, idealni mężczyźni, dosłownie dlatego, że stanęła im na drodze. 2/3 młodych facetów, których spotyka (wyjątkiem jest Grześ, chwała mu za to), zaczyna za nią szaleć. To prawie 70%. Ona się tak kompletnie nie stara, nie zabiega o ich względy, nie robi NIC, żeby zwrócili na nią uwagę. Niemniej Aleks, typowe „ciacho”, zaczyna z nią flirtować od progu i mimo że jej postawa nie jest aprobująca ani nawet uprzejma, on się nie zniechęca. Na Franka wpada (lub, jak kto woli, „depta go”), olśniona jego spojrzeniem, robi z siebie idiotkę, po czym pozwala mu odejść. Kilka minut później ponownie się na niego natyka (zbieg okoliczności nr 2, po owym zdeptaniu), jako klientka baru, w którym zielonooki pracuje. W dalszym ciągu reaguje oszołomieniem, w ogóle nad sobą nie panuje, więc tym bardziej nie mam mowy o jakichkolwiek próbach podrywu. Chociaż jest zauroczona, nie podejmuje żadnych działań w celu zbliżenia się do mężczyzny. Mogłaby chociaż namawiać znajomych, żeby następnego dnia zjeść w tym samym miejscu! Opatrzyłaby się chłopakowi, może by ją sobie zapamiętał? Sama mogłaby mu się ukradkiem poprzyglądać i pewnie sprawiłoby jej to przyjemność. Jednak Sandra zdaje się w najwyższym stopniu bezwolna, chyba pozostawia tę kwestię przeznaczeniu, czekając na cud. Oczywiście, ten się zdarza. Nie dość, że wspaniałym zbiegiem okoliczności nr 3 dziewczyna znajduje się na tej samej dyskotece co Franek, to jeszcze za sprawą zbiegu okoliczności nr 4 on jest z przyjaciółmi, będących zarówno przyjaciółmi koleżanki, z którą jest Sandra. Zbieg okoliczności nr 5 decyduje o tym, że reszta towarzystwa gubi Franka i Sandrę, zostawiając ich sam na sam. I jak tu nie ulec wrażeniu, że czytam scenariusz polskiej telenoweli?
Wracając do Aleksa, to czytając fragmenty z nim i główną bohaterką, zastanawiałam się, czy ta jest poczytalna. Czytelnik widzi coś innego, reszta postaci również, a Sandra ma jakby swój świat, w którym wszystko wygląda inaczej i ona reaguje po swojemu, co niekoniecznie ma związek z realnymi zdarzeniami. Ciągle ma jakieś „wąty” do młodego informatyka i nie wiadomo o co jej chodzi. Najpierw pakuje mu się do samochodu, chociaż widzi go pierwszy raz w życiu i nawet nie obchodzi jej, dokąd i po co jadą. (Owszem, zaczyna się tym interesować, ale dopiero po fakcie wpakowania się do samochodu.) Aleks jawnie ją podrywa, a ona odbiera jakieś „niezrozumiałe sygnały”, bo nie wie, jak wróci do domu (ponieważ jej towarzysz nie stroni na imprezie od alkoholu) i wydaje jej się, że mężczyzna ma zamiar podstępnie zwabić ją do swojego mieszkania, a następnie do łóżka. Co gorsza, kuzyn Aleksa, a jej kolega z pracy, niefortunnie obecny na tej samej imprezie, fakt przespania się Aleksa z Sandrą uznaje za dokonany, co powoduje głęboką niechęć, zakrawającą na wrogość w stosunku do Aleksa. Aha, bo to on jest wszystkiemu winien. Bezczelnie spowodował złudzenia Sandry, a potem Grzesia, więc to prawie tak, jakby ją zgwałcił! Mimo że Sandra czuje się bardzo pokrzywdzoną ofiarą Aleksa, nie przeszkadza jej to w wymyśleniu bajeczki o zgubionej bransoletce, aby zdobyć jego numer, po czym gdy to on dzwoni, bez wahania zgadza się na randkę. Ja to jednoznacznie zinterpretowałam jako propozycję randki, tak też to spotkanie potraktował Aleks czego więc oczekiwała Sandra? Co ona sobie myślała, idąc na spacer z nim??? Z miejsca wydziera się na niego (za co?!), histeryzuje, „wbija mu sztylet aż po jelec”… i zastanawia się, czego od niej chciał, jakby nie mógł jej o nieznalezieniu bransoletki (fikcyjnej, notabene) powiedzieć przez telefon, phi! Ja się pytam, czego ona chciała od Aleksa? Biedaczek musi się gęsto tłumaczyć, że raczej nie po to, żeby z nią dyskutować, czy wtedy by się z nią przespał czy nie, a jeśli już, to nie bez jej zgody przecież… Dałby sobie spokój, dziewczyna traktuje go jak gwałciciela, pomimo że nawet jej nie tknął.
W tym samym czasie jest już umówiona z Frankiem. Na szczęście oboje są zgodni co do tego, że to randka, więc wszystko odbywa się w pokojowej i romantycznej atmosferze. Dalszy przebieg ich znajomości również jest idealny, oficjalnie chodzą ze sobą i wszystko mogłoby być tak pięknie, gdyby nie Aleks… O ile los był łaskawy dla Sandry, tyle razy stawiając na jej drodze Franciszka, to jest też druga strona medalu ten niegodziwy człowiek, Aleksander, nie może się od niej odczepić! Jest to o tyle bardziej realistyczne, że poznała go jako syna znajomych ojczyma, więc spełnianie przez niego zlecenia od Marka nie dziwi. Co prawda informatyk nie musiałby przesiadywać w ich mieszkaniu, żeby zrobić stronę internetową, ale to się jeszcze mieści w granicach nienachlanego naciągania fabuły. Później główna bohaterka jest jak okręt targana falami namiętności, którym poddaje się kompletnie bezwładnie. Przy Franku czuje motyle w brzuchu, przy Aleksie jej hormony buzują nie jest lekko. Mało tego, dola Sandry jest jeszcze cięższa, gdyż obaj panowie są jej w takim samym stopniu oddani i nie spoczną, by ją mieć tylko dla siebie. A tak już całkiem serio, denerwuje mnie jej niestabilność w związku z Aleksem. Generalnie okazuje mu jawną niechęć (niezrozumiałą, przypomnijmy i to od pierwszej chwili ich znajomości), ale swoim działaniem i decyzjami prezentuje postawę przeciwną. Z nieprzymuszonej woli idzie z nim na koncert, potem na spacer, później nadskakuje mu, robiąc herbatkę. Nie pokazujesz tego tak, jakby bohaterka była normalną dziewczyną, miotaną gwałtownymi uczuciami, tylko jakby miała poważne problemy ze sobą. Adoratorzy Sandry też budzą wątpliwość, bo zamiast posłać ją do psychiatry albo w cholerę, niezmordowanie walczą o jej względy.
Drugorzędnym  wątkiem jest konflikt Sandry z matką i organizowanie urodzin Marcina przez jego siostrę i ciocię Elę. Sprawa sprowadza się głównie do dwóch rozmów telefonicznych Eli z siostrzenicą i jednej Agaty z córką. W rozmowie z ciotką, Sandra obiecuje poinformować matkę o wspólnych planach i postawić ją przed faktem dokonanym. Potem na ten temat cisza, aż do momentu, kiedy wychodzi na jaw, że Agata w swoim terminarzu nie uwzględniła kilkudniowego wyjazdu. Przy tej kłótni na chwilę zgłupiałam, nie mogąc sobie przypomnieć momentu, kiedy niby Sandra mówiła matce, co zamierza. Skąd ta miała wiedzieć? W końcu wywnioskowałam, że uznałaś to za oczywiste i jakby dokonane w obietnicy, że ona da znać Agacie. Uważam, że pozostawienie tej rozmowy w sferze domysłu czytelnika to błąd, bo mogłaś pokazać reakcję matki Sandry, gdy dziewczyna opowiedziała jej o planach związanych z urodzinami brata. Agacie było wszystko jedno? Zaakceptowała taki kształt (datę, czas pobytu u Eli) uroczystości? Słuchała córki, czy ją zbyła? To są bardzo ważne i potrzebne informacje.
W relacji Agata-Sandra jest dużo więcej znaków zapytania, ale mam nadzieję, że nad tym panujesz i wyjaśnisz w odpowiednim momencie.
Nawet nie chodzi o to, że fabuła musi być strasznie złożona, ambitna i odznaczająca się na tle innych. W sumie nie ma już chyba tematu, który nie byłby podejmowany, więc nie sposób wymyślić coś całkiem nowego i własnego. Przeprowadzka do nowego miasta, przemiana szarej myszy w przebojową dziewczynę, trójkąt miłosny... Wszystko już było, ale nie to stanowi zasadniczy problem najgorzej, jeśli taką prostą historię próbuje się ją urozmaicić, wymyślając bohaterom problemy na siłę. Tutaj brakuje spójności i logiki, co wymaga natychmiastowej naprawy.  
3/10

Język i styl
Niestety, pierwsze akapity były dla mnie zimnym prysznicem. Cały tekst od samego początku jest tak przesycony powtórzeniami, że stylistycznie leży i kwiczy. Źle się przez to czyta, naprawdę.
Opisy tworzysz schematycznie, z nadużyciem być i mieć, zawsze podając kolor oczu i włosów oraz, ewentualnie, ubiór danego dnia. 
           
Marek Urbaniak był mężczyzną, który wzbudzał sympatię. Nie był specjalnie wysoki, ale przerastał o głowę Sandrę, jego oczy miały ciepły brązowy odcień, a na ciemnych włosach tuż przy skroniach pojawiła się już siwizna. Nie był zapatrzony w siebie, jak poprzedni partnerzy matki, w dodatku potrafił zrozumieć, że dorastająca córka jest częścią życia Agaty (nawet lepiej niż sama Agata). Marek miał córkę – jedynaczkę Zosię, szesnastoletnią licealistkę. Mężczyzna dużo o niej opowiadał, jednak dziewczyny nie miały okazji się poznać.

Odwróciła się nagle i zobaczyła wysokiego chłopaka, miał krótko ścięte jasne włosy i... niesamowicie zielone oczy. (Franek)

(Aleks) Miał krótkie, ciemne włosy i był ubrany w ciemne dżinsy i błękitną koszulę. Na to narzuconą miał beżową kamizelkę. Wyglądał dosyć młodo, ale na pewno miał skończone dwadzieścia pięć lat.
Nie musisz zawsze podawać wszystkich danych! I tak wiele z nich zaraz wyleci czytelnikowi z głowy, nie zakoduje sobie tylu cech zgromadzonych w jednym miejscu. Czasami dużo cenniejsza jest jedna, a konkretna informacja na temat postaci. Może być to coś specyficznego w ruchach, gestach, mimice czy też ogólnym wrażeniu, jakie ktoś wywoływał. Dobrze zaczęłaś kombinować z „zadowolonym Chińczykiem” Sandry, podkreśliłam sobie wyraźnie na kartce, żeby Cię za to pochwalić.
Podobnie sytuacja wygląda z opisami miejsc, na przykład tutaj pomieszczenia. 

Rozejrzała się dookoła, starając się zapamiętać każdy szczegół. Przedpokój był wąski i podłużny, ściany pomalowane na surowy biały kolor, znajdowała tam się szafa i wieszak w kolorze jasnego drewna. Na wprost były ciemnobrązowe drzwi do pokoju, za plecami Sandry najwidoczniej do drugiego (z dużą, wzorzystą szybą, planowane jasno białą emalią). Po prawej znajdowało się  wejście do kuchni i łazienki.

Jest to suche, jakbyś zdawała sprawozdanie z wizyty w Ikei. Poeksperymentuj czasami, nie narzucaj sobie takich sztywnych ramek. Pisanie może być ciekawsze i przyjemniejsze dla Ciebie, a także lepiej odbierane przez czytelników, jeśli zdecydujesz się włożyć w opisy więcej serca i swojego charakteru zamiast redagowania takich formalnych wizytówekpostaci i miejsc. 
2/8

Bohaterowie
Jeśli o Sandrę chodzi, to na początku podkreślasz, jaka to ona nierozrywkowa: nie w głowie jej randki, na imprezach się źle czuje. Po pewnym czasie sama, patrząc w lustro i podziwiając swój atrakcyjny wygląd, przeraża się własnym kusicielskim spojrzeniem. Wyraźnie starasz się podkreślić przemianę dziewczyny. To dobrze, że taki proces w ogóle występuje, ale brakuje mi wyczucia w jej kreacji. Dobrze by było się postarać o jakiś stan pośredni, a nie niemal od razu rzucać ją w ramiona dwóch superprzystojnych gości. Musisz pomóc czytelnikowi pojąć sposób myślenia, odczuwania i patrzenia na świat Sandry. Ja na razie nie zrozumiałam wcale a wcale motywów jej działania.
Skoro była taka nudna do tej pory, to też pewnie niespecjalnie obyta towarzysko. Jak się na początku czuła w obecności Aleksa pewnie była skrępowana? A na koncercie? Długo jej zajęło rozkręceniesię i poczucie swobodnie wśród nowych ludzi?
Adoratorów Sandry odnotowałam sobie w następujący sposób:
Franek ideał.
Aleks trochę bardziej mroczny ideał. 
Tak to mniej więcej wygląda. Aleks to ten zły (i niebezpiecznie pociągający), chociaż ciężko pojąć, co tak nagannego uczynił. Przejawia jednak cechy bohatera, gdy decyduje się na wzruszające poświęcenie względem Sandry i postanawia nie niszczyć związku dziewczyny z jego rywalem, przejmując całą winę za uwiedzenie jej na siebie. Franek z kolei to ten kryształ, który na pewno ma coś na sumieniu, o czym dopiero mamy się przekonać. Trochę zbyt schematyczni są oni, mało życiowi nie sposób odgadnąć, co oni widzą w Sandrze. Nie dość, że zakochują się w niej od pierwszego wejrzenia, to tak im na niej zależy, mimo wszystkich jej dziwactw... Trzeba by trochę rozjaśnić motywy ich działania, albo po prostu dać więcej czasu, a Sandrze pola do działania. Niech też się trochę pomęczy!
Agaty prawie nie widać. Koncentrujesz się głównie na relacji z córką, nie pokazując tego za bardzo na konkretnych sytuacjach. A już zupełnie nic nie mówisz o tym, jak jej się układa z Markiem i Zosią, a to przecież ważny aspekt. Kobieta zaczęła dzielić z nimi mieszkanie, w czwórkę stanowią świeżo sklejoną rodzinkę. Żeby stworzyć sensowne tło rodzinno-domowe, nie możesz pominąć niczyich stosunków z nikim.  
4/8

Świat przedstawiony
Z całą pewnością Poznań. Byłaś może kiedyś w tym mieście? Można by dużo więcej pokazać jakichś ciekawych miejsc. Sandra początkowo się gubi, ale później poznaje miasto coraz lepiej, więc w pewien sposób czytelnik może je poznawać z nią. Zwłaszcza że, no cóż, przewodników naszej bohaterce nie brakuje...
Doskwierało mi marne przedstawienie pracy Sandry. Dziewczyna się nie uczy, woli zarabiać pieniądze w sklepie odzieżowym, jednak odnosi się wrażenie, że ona nic nie robi, oprócz pogawędek z przyjaciółmi i wychodzenia na obiady po pracy. Przecież spędza tam kawał życia, a nie mamy bladego pojęcia o tym sklepie. Gdzie jest zlokalizowany, jaki dziewczyna ma widok z okna i czy w ogóle; słychać ruch uliczny? Jak duży jest? Co Sandra sądzi na temat sprzedawanych tam ubrań, są dobrej jakości czy raczej nie? W takich miejscach też się coś dzieje. Byłoby miło, gdybyś nas czasem zaszczyciła wzmianką o jakimś charakterystycznym albo wyjątkowo denerwującym kliencie, albo czy danego dnia był ruch czy też nie.  Może zdradzisz coś o szefie dziewczyny? Tylko nie rób znowu wizytówki: po prostu dozuj rozsądnie potrzebne informacje, aby lepiej osadzić Sandrę w rzeczywistości. Przecież to opowiadanie obyczajowe o prawdziwym, przyziemnym życiu. A bohaterowie muszę mieć gdzie żyć.          
4/8

Pomysł 
Ani historia nie jest pomysłowa, ani sposób przedstawienia jej, ani kreacje postaci... Jedyna nadzieja w tajemnicy, która się gdzieś czai. Nie wiadomo, jak to z tą Kasią było, czemu Aleks ostrzega przed Frankiem, a Grześ przed Aleksem... Na kredyt, bo jeszcze nie wiem, czy ciekawie to rozwiążesz, daję pół punktu. 
0,5/4

Estetyka tekstu
Jedyny minus to brak pauz rozpoczynających dialogi. Poza za tym OK.
1,7/2  

Priorytety:
1.      Uwiarygodnić fabułę.
2.      Pozbyć się powtórzeń.
3.      Ubarwić styl.

Od tego radzę zacząć. Ubarwienie stylu wiąże się nierozłącznie z koniecznością zlikwidowania powtórzeń. One szczególnie świadczą o za małym bogactwie i rozmaitości słów, dlatego to jest bardzo, bardzo ważne.
W serialach nikt się za bardzo nie rozczula nad wiarygodnością fabuły, a mimo to gromadzą widownię... Ty też masz swoje wierne czytelniczki, które kochają Twoje opowiadanie w jego obecnym kształcie, ale nie sądzę, jakoby miały się zniechęcić, jeżeli postanowisz nad nim popracować. Zgłosiłaś się do oceny chyba po coś; przypuszczam, że pochwały i entuzjazm oczekujących na odcinek Ci nie wystarczają. Chyba że powodowała Tobą wyłącznie ciekawość i nic w Fabryce... nie zamierzasz udoskonalać (co będzie oznaczało raczej bezsensownie stracony przeze mnie czas, ale tak też bywa).
Mam nadzieję, że reprezentujesz opcję pierwszą i że Cię krytyka nie zabiła, tylko z dystansem do niej podeszłaś i na spokojnie wyciągniesz słuszne wnioski. 

Poprawność (0/5)
Zapis dialogów na przykładach kilku błędów z 1. rozdziału:
- Sandra, wczoraj przyszły meble Marek puścił uwagę kobiety mimo uszu i zwrócił się do dziewczyny. Muszę przyznać, że masz niezły gust, ale musiałem się gęsto tłumaczyć Zośce, dlaczego jej nie kupiłem takiego łóżka uśmiechnął się i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Opisana została czynność (nie na przykład ton głosu), toteż wypowiedziana kwestia powinna zostać zakończona kropką, a zdanie po pauzie zaczęte od wielkiej litery.
- Proponuję tylko swoją pomoc wzruszył ramionami i wziął łyk herbaty. Również finansową. Sandra, zastanów się, proszę. Masz dużo czasu do października.
Z tego samego powodu tutaj: kropka po „pomoc” i wielka litera po pauzie.
- Boże! pisnęła z przerażeniem nie strasz ludzi.
To wykrzyknienie jest niezależne od dalszej części wypowiedzi, dlatego kropka po „przerażeniem” i z wielkiej litery następne zdanie.
WSZYSTKIE DIALOGI ZACZYNAMY OD PAUZY! Użyty przez Ciebie znak to dywiz, taki zapis jest niepoprawny.  

1.
Przestępując przez próg i wychodząc na korytarz zastanawiała się, czy powinna odczuwać jakiś sentyment. Nic takiego nie czuła, nie przeżywała przeprowadzki. Spędziła w tym mieszkaniu połowę swojego życia, ale bardziej była przywiązana do domu pod lasem, gdzie spędziła całe swoje dzieciństwo i gdzie nadal mieszkała ciotka. Wiedziała, że będzie tęsknić za jeziorem, nad którym jako dziecko spędzała całe wakacje, a później ze znajomymi korzystała z życia. Z większością tych znajomych nie miała już kontaktu, więc pozostawały jedynie wspomnienia.

O samym mieście wiedziała tyle, ile przeczytała w trakcie lektury Jeżycjady, czyli tak naprawdę niewiele. Przeczytała w trakcie czytania (synonim lektury)? Dowiedziała się w trakcie lektury/czytania.

Przed drzwiami położyła ostatnią, niewielką torbę podróżną i przekluczyła* drzwi. Z kółeczka wypięła breloczek srebrną sowę, która równocześnie była otwieraczem do piwa. Gdyby nie ten fakt, zapewne nie przejęłaby się sową z plastikowymi czerwonymi oczyma.

Z resztą każdy pomysł był lepszy, niż szaleńcza decyzja o przeprowadzce do narzeczonego. Gdyby Marek Urbaniak (trzeci narzeczony w ciągu pięciu lat) mieszkał w Rzeszowie, Agata nie widziałby żadnego problemu, aby się tam przenieść. Zresztą.

Od kiedy mieszkał w Monachium, widywali się bardzo rzadko.
Wprost idealna pora, aby się przebudzić, pomyślała.

Sandra, gdy już opanowała oddech, a jej serce zaczęło znowu spokojniej pracować, bez słowa podeszła do lodówki, wyciągając stamtąd karton soku pomarańczowego. Kilka łyków chłodnego napoju wyraźnie ją ożywiło, ale też poczuła nieprzyjemny chłód w gardle i na podniebieniu.

Miał też wątpliwości, czy w ogóle będzie miała czas dla dziewcząt. Patrz: tu.

Wstawiła też wodę na herbatę. Sandra najbardziej lubiła czarną herbatę, po eksperymentach z zieloną i czerwoną stwierdziła, że wróci do klasyki, ale zawsze miała kilka różnych wersji smakowych.

Po chwili niepewności odpowiedziała bez większych emocji, chociaż starała się udać obojętność (…)
„Chociaż” oznacza, że po nim będzie następować informacja przeciwna, a obojętność i brak emocji stoją na równi.

Przyszło jej na myśl, że to pewnie Agata mieszała w tym palce. – Maczała w tym palce.

Chociaż tą wzmiankę o pieniądzach mógł już sobie darować. – tę wzmiankę

Sandra uśmiechnęła się do niego, nie mając nic przeciwko jego pomysłowi. – Patrz: tu

2.
Blanka była dwa lata młodsza od Sandry, ale wyglądała zdecydowanie dojrzalej. Przede wszystkim miała bardziej kobiecą figurę, ubierała się elegancko, nie na luzie i sportowo, poza tym jeśli nawet miałaby dziecięcą twarz, to skutecznie zatuszowałaby ten mankament milionem kosmetyków. Studiowała, była na pierwszym roku, ale w ciągu dwóch tygodni pracy Sandra nie dowiedziała się co, nawet na jakiej uczelni. Ze względu na zajęcia Blanka pracowało dorywczo i przychodziła wtedy, gdy mogła. 
Grzesiu był natomiast totalnym luzakiem. Pierwszego dnia przedstawił się jako Grzegorz Kostecki i miał bardzo poważną minę, jednak po chwili wybuchnął śmiechem i to on przedstawił wszystkim Sandrę. Nie wyglądał na biednego, który musi pracować, żeby się utrzymać – już przy pierwszej okazji przyznał się, że tą pracą robi na złość tacie, któremu chce udowodnić, że potrafi sobie poradzić. Grześ był w wieku Sandry, czyli miał dwadzieścia dwa lata i był w trakcie pisania pracy licencjackiej z informatyki.

Sandra, ale przystąpiła na propozycję (przystąpić do działania, przystać na propozycję) koleżanki, przypominając sobie, że w domu pewnie próżno czekać na obiad. – Pójdźmy do Pasażu, tam są knajpki z szybkim żarciem.


Po całym przepracowanym tygodniu miała wolny weekend, co z jednej strony ją cieszyło, bo będzie mogła odpocząć, jednak z drugiej w domu ciężko było z kimkolwiek porozmawiać normalnie. Zosia była jeszcze dzieciakiem, Sandrze trudno było sobie wyobrazić fakt, że siebie w jej wieku uważała też za dorosłą. Z mamą dało się rozmawiać tylko przelotnie, zazwyczaj o jej pracy, zazwyczaj marudziła. Od kiedy Sandra złapała fuchę w sklepie miała jeden temat więcej, żeby porozmawiać - zawsze coś.

Było już po dziewiątej wieczorem. Zrobiło już się zdecydowanie chłodniej. Owinęła się mocniej szalem i ruszyła z przystanku w stronę domu. Gdy zostało jej tylko kilka kroków do furtki, zauważyła, że w prawie każdym pomieszczeniu palą się światła. Czyli ze spokojnego odpoczynku nici, pomyślała. Nacisnęła klamkę, drzwi były zamknięte, a że nie miała ochoty szukać kluczy w swojej dużej torbie, zadzwoniła.

Sandra spojrzała w górę i zobaczyła wysokiego chłopaka. Trochę się zmieszała, ale gdy spojrzała wewnątrz domu była pewna, że dobrze trafiła i nie wahała minąć go bez słowa. Rzuciła torbę na fotel stojący przy wieszaku i pośpiesznie ściągnęła kurtkę, która również niedbale wylądowała na fotelu. Chłopak zatrzasnął drzwi.
3.
Sandra nie zdążyła zaprotestować, bo została objęta ramieniem przez swojego kolegę i zaciągnięta w stronę drzwi do klubu. Weszli do środka, okazało się, że klub nie jest zbyt duży, a ludzi było sporo, jednak przy stole, gdzie siedział Grzesiu było jeszcze dosyć miejsca, żeby zmieściły się dwie osoby.
Ruda starała się zapamiętać imiona (tudzież ksywki) wszystkich nowo poznanych ludzi, jednak było trudno, szczególnie, że części imion nie dosłyszała. Zrozumiała, że większość z nich gra w zespole, który za moment będzie grać. W czasie, gdy dziewczyna próbowała nawiązać rozmowę ze znajomymi Aleksa i Grzesia, obaj gdzieś krążyli, pojawiali się i znikali jej z oczu. Po półgodzinie jednak zmienił się zespół i przez chwilę, póki nie rozstawili swojego sprzętu, zrobiło się ciszej. Wtedy pojawił się Grześ z dwoma piwami.

Na zakończenie zagrał jeszcze jeden zespół, bardziej metalowy, niż rockowy, a wokalista wyglądał jak wyciągnięty z piekła – miał ogoloną głowę, a za to długą kozią bródkę, w dodatku rudą! Był dosyć potężny, a jego głos był niski i ochrypły. Sandra stała niedaleko baru, nie miała ochoty na konfrontację z Aleksem. Zdawała sobie sprawę, że ją widział, jednak, oprócz kliku przelotnych spojrzeń, nie zrobił nic.
Pomyślała o tym, że przez cały wieczór je mu z ręki – począwszy od kolacji u rodziców, kiedy spoglądał na nią, gdy zachwycała się jego daniami, skończywszy na jednoznacznych gestach, na które mu pozwoliła. Poczuła skrępowanie, gdy uświadomiła sobie, że wcale nie była na Aleksa zła. Widocznie dobrze wiedział jak zwrócić jej uwagę, nawet, jeśli miałby użyć, dosłownie, chwytu poniżej pasa. Nie była głupia i zdawała sobie sprawę, co oznacza pojechanie z nim gdziekolwiek. Była jednak zaskoczona, że sprawy potoczyły się tak szybko, dlatego była zmieszana.

- Nie, ja odprowadzam Sandrę do domu. – Aleks odwinął lewy rękaw koszuli i zapiął guzik przy mankiecie. Grześ otaksował Sandrę chłodnym spojrzeniem i stwierdził, że jego kuzyn ma dosyć specyficzne poczucie humoru. Ruda chciała powiedzieć, że zdecydowanie się z tym stwierdzeniem zgadza, jednak Aleks nie pozwolił jej dojść do słowa: - Ja mówię poważnie, Sandra chce wracać pieszo. 
- Nawet nie wiem, którym autobusem mam jechać – stwierdziła, próbując się wybronić. Wybronić, przed czym? Może raczej pogrążyć, chyba nie chciała z nim wracać…?

4.
- Aleks to kuzyn Grzesia, który myśli, że się z nim przespałam. Aleks myśli, że z Grzesiem???

Przyniosę ci tą bransoletkę – dodał jeszcze po chwili ciszy, gdy wszyscy zabrali się ponownie do jedzenia. tę bransoletkę

Wyglądał na luzaka, dlatego Sandrę dziwił fakt, że spotkali się w klubie. Nie wyglądał na imprezowicza.


6.
Sandra uznała, że łatwo odczytać jej własne intencje, dlatego Blanka czyta z niej jak z księgi.

Po dwudziestej pierwszej było już ciemno. Tego dnia chmurzyło się już od przedpołudnia, na dworze było wietrznie i wilgotno.
Umówili się przy wejściu do Starego Browaru na początku ulicy Półwiejskiej. Ruch był już nieco mniejszy niż popołudniu.


8.
- Głuptasie – trąciła Blankę łokciem Zosia – Kasia jest przecież starszą siostrą Gosi i Aleksa. I dziewczyna, która pierwszy raz jest u nich w domu, niby miałaby to wiedzieć?

10.
Zabawna nazwała tego zdarzenia pozwała jej na to, aby nabrać odrobinę dystansu i spojrzeć na wszystko z perspektywy Franka. Słucham???
- Sandra, uśmiechnij się – usłyszała przesłodzony głos matki.
Zrzuciłem całą winę na siebie. Wziąłem całą winę na siebie.

To tak z grubsza. Im dalej brnęłam w opowiadanie, tym mniej mi się chciało zwracać uwagę na każdy błąd, a nawet jeśli już pozaznaczałam, to też nie sposób wszystko w jednej ocenie poopisywać… Poproś kogoś cierpliwego i mającego pojęcie o poprawnej polszczyźnie, żeby Ci betował tekst przed publikacją. Wielu rzeczy nie da się dojrzeć samemu, nawet przy powtórnym czytaniu. Przy tym weź sobie do serca wszystko, na co Ci tu zwróciłam uwagę. Przeanalizuj sobie na spokojnie i niech się na naniesieniu poprawek nie skończy, staraj się też na przyszłość unikać tych błędów.   

Dodatki (4,5/5)
Z dodatku zrozumiałam, że na nagłówku widnieje wers piosenki The Cure. Mogłabym zwrócić honor, ale w dalszym ciągu jest to cytat zapisany z błędem (literówką), a ja wciąż uważam, że nijak to się ma do opowiadania. Ponadto nie jest to fortunnie wyrwany z kontekstu fragment, bo dla przeciętnego czytelnika, który widzi go po raz pierwszy, nie oznacza nic, właściwie nie ma sensu. 
Widząc zakładkę Bohaterowie odruchowo się nastroszyłam, a niepotrzebnie, bo jak się okazało całkiem rozsądnie ją zagospodarowałaś cytatami z opowiadania i reprezentujesz te same poglądy względem opisywania postaci, co ja. Co prawda nie znalazłam do tej pory w Fabryce... informacji na temat wieku Aleksa i Franka, jednak liczę, że to nadrobisz. A jeśli nie a wiedza, ile dokładnie kto ma lat nie jest niezbędna to nie pisz o tym też w dodatku.
Poza tym kilka jeszcze rzeczy, bez zbędnego przepychu, i nie byłoby się czego przyczepić, gdyby nie drobne niedociągnięcia Muzyki: linki nie otwierają się w osobnych kartach i niektóre odnoszą do nieistniejących już filmików. Sprawdzaj to od czasu do czasu i aktualizuj.   

Dodatkowe punkty od Drzewa (0/5)
Nic. 

26,7/65
-3 (minus dostateczny)


6 komentarzy:

  1. Po pierwsze, dziękuję za ocenę i poświęcony czas!
    Owszem, nie zgłosiłam się do oceny, żeby ją przeczytać i machnąć ręką, nic z tych rzeczy. Jak najbardziej zależało mi na obiektywnej opinii.
    Jeśli chodzi o te powtórzenia, to ja jak najbardziej zdaję sobie z tego sprawę i, możesz wierzyć lub nie, pracuję nad tym. Co do fabuły, teraz niektóre rzeczy napisałbym inaczej, zgodzę się. Jednak szkoda mi mojej pracy i serca włożonego w tego bloga, więc nie pozostaje mi nic innego jak pracować nad kolejnymi rozdziałami. Także jeśli chodzi o postacie, miejsca, itd. Mam w planach urozmaicić trochę ten tekst, więc być może moim błędem było zgłoszenie się z taką ilością rozdziałów (ale jakoś nie potrafiłam się powstrzymać, żeby się nie zgłosić :)).
    Miałam wrażenie, że skupiasz się jedynie na wskazaniu mi wszelakich błędów. Liczyłam na to, że obiektywnie stwierdzisz, czy jest jakiś progress czy nie. Zabrakło mi jednoznacznej odpowiedzi. Szkoda.
    Brak logiki i "przypadki" mogłaś wytknąć w miej rozległy sposób, bo przecież fabułę doskonale znam, dlatego nieco się wynudziłam czytając streszczanie.
    Hm, jeśli chodzi o "Pierwsze wrażenie", to tego błędu nie zauważyłam, bo nie rzuca się on jakoś specjalnie w oczy. Widocznie moja "szabloniarka" też to przeoczyła. Jestem nieco zdezorientowana, bo nie wiem czy podstrony czytałaś na początku czy na końcu (pochodzenie adresu na początku, tekst z piosenki, na końcu oceny). Dobra, wychodzi na to, że na początku, ale chyba nie mogłaś się powstrzymać, żeby wytkać mi ten nieszczęsny błąd :P I ten przypadek w wyborze adresu! Szkoda, że nie wyszłaś poza słowo "przypadek". Naprawdę nie sądziłam, że to jedno słowo na podstronie jest aż tak istotne. Co do belki, nie lubię tam cytatów. To tytuł bloga. Cytat mam na nagłówku.
    W każdym razie szykuję "remont" na blogu, ale widziałam, że jestem pierwsza w kolejce, więc powstrzymałam się. Uznałam, że to mogłaby być dla Ciebie niemiła niespodzianka.
    Czepiam się teraz szczegółów może, ale z resztą oceny się zgadzam. To, że o tym nie wspominam, nie jest jednoznaczne z kompletnym olaniem.
    Jeszcze jedno: byłam w Poznaniu. Wielokrotnie.
    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, po prostu "Garść informacji" jest na samej górze i stwierdziłam, że w sumie gdybym wpadła na Twojego bloga przelotem, to jedną z pierwszych rzeczy byłoby zajrzenie tam. Dlatego zaliczyłam do pierwszego wrażenia. :)A błąd bym wytknęła i bez czytania dodatku, bo nie ma słowa "naver". :)
      Nie lubię się rozpisywać o pierwszym wrażeniu i nie chciało mi się wchodzić w głębsze interpretacje adresu, skoro i tak jest przypadkowy. Poza tym takie naciągane szukanie drugiego dnia przez oceniające bywa komiczne, toteż sobie darowałam. Choć po przeczytaniu nasuwa mi się myśl, że Sandra to taka fabryka dziur, która dziurawi męskie serca... Dobrze? :P
      Nie musi być cytat - pewnie bym nie miała nic przeciwko tytułowi, gdyby sam w sobie mnie zaciekawił, a jak wiesz, nie zachwycił mnie. Dlatego też powtórzenie go jeszcze na belce wydało mi się nudne i zaproponowałam cytat jako lepszą według mnie opcję. Ale to Twoja sprawa, to nie jest dla mnie aż takie ważne.

      Nie chciałam mojego zwrócenia uwagi na problem braku logiki ograniczyć do wytknięcia: "brakuje mi logiki, kropka". Musiałam to przedstawić szerzej, bo uznałam, że problem jest szeroki - a powinnaś wiedzieć, za co Ci ciachnęłam 7 punktów, prawda? Nie uważam, że to streszczenie, skupiłam się na tym, co dla mnie nie miało sensu. Jasne, znasz swoją fabułę, ale niekoniecznie odbierasz ją identycznie - więc Ci ją przedstawiłam tak, jak ja ją widzę.
      Skoro byłaś w Poznaniu, to spokojnie możesz przenieść jakieś osobiste wrażenia na opowiadanie. Miejsca, w których byłaś i które Ci się podobały, albo wręcz przeciwnie... No, większe pole do popisu.
      Zgadzam się, że interweniować w fabułę raczej trudno teraz, kiedy kontynuujesz opowiadanie, ale i tak wiele rzeczy możesz poprawić w tych już napisanych rozdziałach. Najważniejsze chyba patrzeć przyszłościowo, zawsze możesz do reszty wrócić i wyrównać poziom.
      W takim razie zapomniałam o szalenie ważnej rzeczy, bo powinnam progres/brak progresu uwzględnić w ocenie! U Ciebie jest to zdecydowanie postęp, mogę powiedzieć obiektywnie, że lepiej czytało mi się 10. rozdział niż 1. Jest, w istocie, mniej tych nieszczęsnych powtórzeń, dlatego wierzę, że nad nimi pracujesz.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Ok, rozumiem, trochę się czepiam :p Chociaż tego błędu naprawdę nie zauważyłam.
      Nie oceniam czy dobrze zinterpretowałaś, to chyba jest taki tytuł, na który można spojrzeć w różny sposób. Własnie o to mi chodziło, żeby nie trzymać się tego "przypadku" :)
      Akurat tak się zdarzyło, że tytuł jest taki sam jak adres, a wcale nie musiało tak być, dlatego na belce jest... tytuł-tytuł (mam nadzieję, że rozumiesz).

      Rozumiem. Co nie zmienia faktu, że z trudem dotarłam do końca akapitu :)
      Ciężko jest mi być obiektywną, jeśli chodzi o miasto. Wybrałam je z prostej przyczyny: znam je. Z drugiej strony znam Poznań za dobrze, więc nie chcę specjalnie narzekać. Być może brakuje mi tutaj obiektywizmu, ale są miejsca, które chciałbym jeszcze później "pokazać". Jak najbardziej tą radę biorę sobie do serca.
      O widzisz, o to własnie chodziło. Akurat tak się składa, że miałam dosyć długą przerwę w pisaniu, dlatego musiałam się znowu wbić w ten rytm. Te późniejsze rozdziały rzeczywiście pisało się nawet łatwiej. Mogę obiektywnie stwierdzić, że ta fabuła w początkowych kuleje, bo chciałam wszystko tak szybko wprowadzić i to był błąd. Zwrócę uwagę na to, kiedy będę zacznać coś nowego.

      Usuń
    3. Rozumiem. Dlatego sama bym się nie zdecydowała na umieszczenie akcji jakiegoś swojego opowiadania w mieście, w którym się urodziłam i mieszkam - za dobrze je znam. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji problematyczne jest wymierzenie proporcji fikcji literackiej i rzeczywistości. Może jak się wyprowadzę i nabiorę dystansu...
      Masz rację, za dużo jest tam opisu w stosunku do akcentów interpretacyjno-recenzenckich. Dobrze, że w ogóle przebrnęłaś oraz że mi zwróciłaś uwagę. Będę się wystrzegać przy następnej ocenie.

      Usuń