Lumaris ocenia ekskursy z Musivum.
Zacznę od błędów, które znalazłam w tekstach. Mogło mi się pomylić, jeśli chodzi o tytuły ekskursów, gdyż nie pozapisywałam sobie wcześniej, które błędy pochodzą z jakich tekstów, więc dopasowywałam je potem na wyczucie.
Zacznę od błędów, które znalazłam w tekstach. Mogło mi się pomylić, jeśli chodzi o tytuły ekskursów, gdyż nie pozapisywałam sobie wcześniej, które błędy pochodzą z jakich tekstów, więc dopasowywałam je potem na wyczucie.
Dialogi historyczno-kulturoznawcze
— No prawda, prawda... ale czasami idę na sponatn. - Literówka w słowie "spontan".
To, co się nie może wydarzyć
Kiedy to powraca, Wiktor zagłusza je, zamyśla, zobrazowule, zarzuca wspomnieniami słów, gestów, wrażeń, tych wszystkich fantazmatów, które odbywają się całkowicie wedle jego życzenia i którymi stara się miażdżyć tamte niepokorne, nieułożone, nieopanowane. - zobrazowuje
Tydzień z życia studentki filologii klasycznej. UAM 2004
— Olka, rzuć może tę filologię i idź do polityki, tak wymyślasz, ze człowiek jest zupełnie ogłupiały i nie wie, co powiedzieć. - Literówka w słowie "że".
Olga rozsiadła się wygodnie na środku swego łóżka, z laptopem na skrzyżowanych po turecku nogach, a Brygida kącie, umieszczając między sobą a stojącą przy boku łóżka szafą dużą poduszkę - a Brygida w kącie.
Olga rozsiadła się wygodnie na środku swego łóżka, z laptopem na skrzyżowanych po turecku nogach, a Brygida kącie, umieszczając między sobą a stojącą przy boku łóżka szafą dużą poduszkę - a Brygida w kącie.
Trzy dni, noc i poranek
Opiera podbródek na rękach i spogląda na Olkę, ubraną w sukienkę ze sporym dekoltem, jasnozieloną w ciemnozielone kwiaty, trochę spraną, sięgającą przed kolana i na cienkich ramiączkach — Olka pewnie najchętniej owinęłaby się tylko morką płachtą i Konrad wcale się temu nie dziwi; - mokrą
Zacznę teraz od Ekskursu — Lekcja poglądowa o tworzeniu życia. Wydanie bibliopatyczne ulepszone.
Podoba mi się takie ciepłe ukazanie tematu, ubranie w słowa całego mieszkania Olgi. Pomysł jest świetny, a sam tekst zawiera wszystko to, czego brakowało mi w "Priamelu". Jestem zachwycona sposobem, w jaki pokazałaś nam biblioteczkę Olgi — mieszając historie książek ze wspomnieniami bohaterki. Wędrowanie po tym okazało się być najlepszym uzupełnieniem. Zauważyłam tylko jedną rzecz, która mnie nurtuje — dlaczego w tych wspomnieniach jest tak mało rodziny Olgi? U każdego z innych bohaterów istnieje jakaś przeszłość, jakiś punkt odniesienia w tle. A u niej tego nie ma, ona zdaje się być tylko tu i teraz. Trochę mnie to martwi, tak przy okazji.
Kreacja bohaterów wydaje się być nawet lepsza, niż w "Pramielu". Opisywanie ludzi przez sytuacje, w których uczestniczą, w Twoim wydaniu jest lepsze, niż zajęcie się nimi "na bieżąco", gdzie nie wszystkiego czytelnik może się dowiedzieć.
Opis mieszkania Olgi jest uroczy. Zresztą, zawsze interesowało mnie w bohaterach to, jak ten człowiek mieszka, jakie ma zwyczaje, co robi, gdy nikt nie patrzy — ogółem całość, a nie ściśle wyznaczone sytuacje. I to był zdecydowanie dobry zabieg.
Dialogów nie ma za wiele, głównie te z opowieści o innych ludziach. Myślę, że i bez nich tekst byłby tak klimatyczny, ale to też znaczy, że przeszkadzają one. Po prostu są neutralne, są bardziej tłem. Najpiękniejsze dialogi w tym tekście to te z książkami — gdy bohaterka otwiera dany egzemplarz i wspomina o nim. Tutaj nasuwa mi się też myśl, że ciekawa jestem podobnego tekstu w narracji pierwszoosobowej.
Chociaż w sumie, ta też nie jest zła i daje większe pole do popisu, więcej możemy zobaczyć i przede wszystkim lepiej poznać bohaterkę.
Styl jest tak, jak zresztą zawsze, płynny i łagodny — bez zbędnych wymysłów. Tekst jest lekki i wciągający, nawet bardziej od "Priamelu", w którym momentami jest przerost dialogów nad sytuacją. Całość jest poukładana, nie ma żadnych przeskoków akcji. Bardzo spodobał mi się też koniec, ostatnia historia o, jakżeby inaczej, Olku i jego męskości (nawiasem mówiąc, cytat do wykorzystania, jeśli nie masz nic przeciwko), potem uspokojenie, przerwa na sok i szybka decyzja. Bardzo mi się to podoba i na pewno do tej końcówki będę nieraz wracała.
Ekskurs — Ku stronom
Zrobiło mi się okropnie przykro, gdy zdałam sobie sprawę, że Maria Meg Tovip nie istnieje. Ani ona, ani "Ku stronom", ani Wiktor nawet. Tworzysz te historie tak wyraziście, że po raz kolejny miałam wrażenie, że po prostu opisujesz czyjeś życie. Podobnie było z samą ksiażką "Ku stronom". Styl był tak inny od tego, do którego się u Ciebie przyzwyczaiłam, że byłam naprawdę zaskoczona. I z przyjemnością bym tę książkę przeczytała (a i pewnie wracała nie raz, nie dwa), jak zresztą całe Musivum w wersji papierowej. Podobał mi się jej klimat, delikatne uchwycenie tematu książek, porównywanie ich do miesięcy ( dla mnie to Nabokov jest kwietniem, a Kundera marcem, Thompson lipcem, a Hesse zdecydowanie październikiem) i do jedzenia, budowanie biblioteki ze wspomnień, postaci babci i matki. Książki w każdym zdaniu. Może pokusisz się o rozwinięcie "Ku stronom"?
Jeśli chodzi o głównego bohatera, spodobało mi się, że pokazałaś go wreszcie od tej lepszej, "ludzkiej" i bezpiecznej strony. Nadal zamkniętego w swojej przestrzeni, ale wreszcie mniej ostrygowatego. Co najdziwniejsze, najbardziej ujęła mnie wzmianka o zdjęciu przez niego okularów. Właściwie nie wiem dlaczego, ale w tym momencie wydał mi się taki bardziej sympatyczny, zagubiony i swojski ( nawet jeśli te cechy średnio się ze sobą łączą). Lubię też, gdy pokazujesz postać również przez jej nawyki, gusta i upodobania. W tym przypadku była to herbata, zupa ogórkowa, kwiaty, balkony i supermarkety, których nie lubił. I również te kobiece bezpieczeństwo. Zresztą wydaje mi się, że Wiktor ma w sobie coś z kobiety. Takiej, która boi się odezwać, która ma gdzieś jeszcze zakodowane, że tego powinnam unikać, bać się — bo jestem kobietą.
Podsumowując: świetna ukazanie Wiktora i uzupełnienie go o spokojniejsze cechy, niesamowite fragmenty książki i przemieszanie ich z codziennymi sytuacjami naszej Ostrygi. Jedynym zastrzeżeniem jest to, że fragmenty są tak krótkie i robią smaczek na resztę. Resztę, której niestety na razie nie mogę znaleźć w żadnej księgarni.
Ekskurs — Tydzień z życia studentki filologii klasycznej. UAM 2004
Jeśli o samą formę chodzi, tekst zdecydowanie odstaje od tych poprzednich. Ciężko mi się trochę przyzwyczaić na początku, ale z czasem polubiłam te kobiece towarzystwo. Pomysł wydaje się trochę nieoryginalny, chyba każdy próbował napisać kiedyś coś w stylu "Tygodnia z życia ucznia/studenta gimnazjum/liceum/dowolnego kierunku studiów". I popieram też słowa jednej z bohaterek, że na początku wydawało się to śmieszniejsze. Nie mniej jednak klimat tekstu i przedstawienie postaci bardzo udane. Najlepiej chyba pokazano Brygidę, najbardziej wyróżniała się w tym towarzystwie. W przypadku Olgi nie zauważyłam większej różnicy, może po prostu od czasu studiów niewiele się zmieniła. Chociaż nie, jest jedna rzecz, która rzuciła mi się w pewnym momencie w oczy — brak książek wokół niej oraz brak tego stonowania i spokoju. A może po prostu jeszcze nie odkryłam tej postaci, sama nie wiem. Zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu późniejszy fragment tekstu, ten, gdy bohaterki czytały sobie fragmenty opowiadań. Cała ta sytuacja przypomina mi podsyłanie sobie podobnych kąsków ze smirkiem albo barb_b, kiedy również śmiejemy się do bólu z twórczości internetowych pisarek lub koleżanek po fachu. Zdecydowanie przemawia to na korzyść tekstu, myślę, że to po prostu początek jest trochę mdły. Poza tym: bladozłotobłękitnowłosy i czytelnik ma się nie uśmiać? Reszta wydaje się pisana "lżej", bez prób wymyślenia czegoś na siłę śmiesznego. Poza tym mamy formę prawie-dialogu, czyli jak dotąd tę ulubioną musivumową, która w tym wypadku również nie zawiodła. Całość wydaje się taka ciepła i od pewnego momentu śmieszna. Nawet jeśli nie wnosi zbyt wiele do mozaiki, to na pewno jest po prostu przyjemną rozrywką. Z radością przeczytałabym jeszcze kilka takich poznańskich tekstów. Zresztą nadal mam cichą nadzieję na rozwinięcie mozaiki poza granice Szczecina i wzbogacenie jej o właśnie poznański wątek studiów Olgi i (przede wszystkim) Olka.
Ekskurs — Dialogi historyczno-kulturoznawcze
Tekst-przytulacz to zdecydowanie najlepsze określenie dla tych dialogów i pozwoliłam je sobie zacytować. Nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia lub analizowania. Jedynym negatywnym wrażeniem było to, że rozmowy Michała i Sebastiana coraz częściej przypominają mi te Olgi i Olka. A może po prostu mylę to z ogólnym stylem, w jakim Twoi bohaterowie się wypowiadają, jako konkretna grupa ludzi. Ach, sama nie wiem. W każdym razie — naprawdę miły i przyjemny tekst, który faktycznie świetnie sprawdza się jako dodatek do herbaty ( oraz wieczornego wylegiwania się w łóżku). Liczę na więcej takich, ostatnio szczególnie kusi mnie Wiktor i Olek. Co o tym myślisz?
Ekskurs — To, co się nie może wydarzyć
Magiczny początek. Jestem pod wrażeniem, że udało Ci się ująć to w słowa, ten tok myślenia. Bardzo podobają mi się te senne marzenia, sytuacje, które nigdy się nie wydarzą. Są świetnie opisane, czuć taki wyciszony klimat. Wejście do umysłu Wiktora okazało się ciekawym przeżyciem i podoba mi się to, jak zostało to napisane — z każdego słowa tego tekstu "czuć" tę postać. Również niewiele mogę tutaj powiedzieć, może dlatego, że o Wiktorze już pisałam, a jego obraz niewiele się po tym tekście zmienił. W poprzednim było to dodanie cech, tutaj bardziej ich zabranie. Jedyne co w tym tekście bardzo się wyróżniało, to męskość Wiktora. W poprzednim ekskursie o nim, pokazałaś raczej jego delikatniejszą — kobiecą stronę. Zaś tutaj jest trochę inaczej. Nawet jeśli uogólniam, mylę się lub przypisuję go do błędnych schematów.
Ekskurs — Pusty prostokąt zbielałej trawy
Ekskurs, który czytało się zdecydowanie najprzyjemniej, chociaż nie bez zastrzeżeń. Może dlatego, że wątek Michała i Sebastiana jest moim ulubionym? Sama nie wiem. Ale nie zagłębiajmy się w subiektywne analizy, bo nie o to tu chodzi. Dobry pomysł, żeby wreszcie przedstawić coś z punktu widzenia Sebastiana. Może nie do końca tego się spodziewałam, ale to już jakiś postęp. Od początku wydawał się być on jakoś pomijany, traktowany tylko jako dodatek do Michała. I faktycznie jego postać bez włóczykija jest trochę bezbarwna (pozwolę sobie zacytować: Wyrwana z kontekstu). Mam tu na myśli, że wszystkie jego myśli, słowa i przeżycia są wypadkową myśli, słów i przeżyć innych bohaterów. Z drugiej strony mogłabym go podciągnąć pod całkowite przeciwieństwo Michała, a to również nie jest dobrze. Pozwolę sobie użyć też przemyślenia mojego chłopaka po przeczytaniu tego tekstu. Uznał on, że pomimo związku homoseksualnego, widzi on tu wyraźny podział ról na te typowo kobiece i typowo męskie, a Sebastian zdecydowanie nie pasuje nigdzie indziej poza tym. Z samym podziałem ról się nie zgodzę, ale faktycznie — Sebastian wydaje się w tym związku mieć określone miejsce i w sumie to jedyne miejsce, gdzie się nadaje. Jest jakby przyklejony do Michała, co mnie, jako czytelniczkę, zaczyna trochę irytować. Poza tym, chciałabym wreszcie poczytać tylko o nim, o jego życiu, myślach i życiu przed Michałem. Może wtedy jego obraz jakoś się rozjaśni i stanie się pełniejszy. Wydaje mi się, że ekskurs bardziej uzupełnia obraz Michała, niż Sebastiana. A dlaczego on miałby być pomijany?
Podoba mi się też, że zachowałaś klimat "Włóczykija", który został dodatkowo uzupełniony przez cytaty z "Muminków".
Ekskurs — Trzy dni, noc i poranek
Zostawiłam sobie ten tekst na koniec, ponieważ najciężej mi się z nim pracowało na początku. Sama nie wiem czemu, może to Olek tak na mnie działał?
Na początku strasznie pogubiłam się w emocjach Konrada. Czytelnik nie zna nawet dobrze postaci i nagle zostaje zalany jego myślami — ciężko się odnaleźć. Potem sprawa zaczyna się wyjaśniać, zagubienie mija i czytający zaczyna rozumieć całą sytuację. Początek był trochę chaotyczny i naciągany. Chociaż bardziej chaotyczny, ale dzięki temu oddałaś nawet lepiej to, co tkwiło Konradowi w głowie. Zasmucił mnie tu obraz Olka — takiego, jakiego czytelnik nigdy nie chciałby poznać. Ale z drugiej strony, to dobre uzupełnienie tej idealnej, zawsze radosnej postaci.
Dzień drugi wiele wnosi. Podoba mi się pokazanie pochopnego zachowania Wiktora, kierującego się jedynie pożądaniem oraz Olka, który mówi nie — w końcu wydawać się może, że ktoś taki jak on, nie potrafi odmawiać.
Czytając o trzecim dniu bardziej skupiałam się na Oli i Olku, niż na Konradzie. Jego postać trochę tam nie pasowała. Myślę, że to dlatego, że zabrakło opisów tego, czym on się aktualnie zajmuje. Bez tego wydawał się po prostu tkwić sobie na wykładzie, patrząc na Olkę i Olka. Jak jakiś duch, nieistotny drobiazg. Opis wieczoru, niepewności Konrada jest trochę mdły. Cała ta postać zresztą taka jest, nie umiem się do niej przyzwyczaić.
Noc zaś trochę mnie zaskoczyła. Po tym wszystkim spodziewałam się bardziej opisów fizyczności, bez dodatku Konradowych myśli. Ale z drugiej strony też nie narzekam, bardzo mi się podobał plastyczny sposób, w jaki zostało to napisane.
I na koniec poranek, który bardzo mi się spodobał. I w sumie więcej nie mam tutaj do dodania.
Myślę, że ponowne wystawianie oceny byłoby trochę bezsensowne, bo domyślasz się, co bym Ci wystawiła. Przepraszam, że tak długo — nie ukrywam, że oprócz problemów z internetem wkradło mi się gdzieś zwątpienie, że po co ja to piszę, skoro i tak jest niemalże idealnie. Mam nadzieję, że po raz drugi nie zawiodłam.
Pozdrawiam, lumaris.
Ekskurs — Ku stronom
Zrobiło mi się okropnie przykro, gdy zdałam sobie sprawę, że Maria Meg Tovip nie istnieje. Ani ona, ani "Ku stronom", ani Wiktor nawet. Tworzysz te historie tak wyraziście, że po raz kolejny miałam wrażenie, że po prostu opisujesz czyjeś życie. Podobnie było z samą ksiażką "Ku stronom". Styl był tak inny od tego, do którego się u Ciebie przyzwyczaiłam, że byłam naprawdę zaskoczona. I z przyjemnością bym tę książkę przeczytała (a i pewnie wracała nie raz, nie dwa), jak zresztą całe Musivum w wersji papierowej. Podobał mi się jej klimat, delikatne uchwycenie tematu książek, porównywanie ich do miesięcy ( dla mnie to Nabokov jest kwietniem, a Kundera marcem, Thompson lipcem, a Hesse zdecydowanie październikiem) i do jedzenia, budowanie biblioteki ze wspomnień, postaci babci i matki. Książki w każdym zdaniu. Może pokusisz się o rozwinięcie "Ku stronom"?
Jeśli chodzi o głównego bohatera, spodobało mi się, że pokazałaś go wreszcie od tej lepszej, "ludzkiej" i bezpiecznej strony. Nadal zamkniętego w swojej przestrzeni, ale wreszcie mniej ostrygowatego. Co najdziwniejsze, najbardziej ujęła mnie wzmianka o zdjęciu przez niego okularów. Właściwie nie wiem dlaczego, ale w tym momencie wydał mi się taki bardziej sympatyczny, zagubiony i swojski ( nawet jeśli te cechy średnio się ze sobą łączą). Lubię też, gdy pokazujesz postać również przez jej nawyki, gusta i upodobania. W tym przypadku była to herbata, zupa ogórkowa, kwiaty, balkony i supermarkety, których nie lubił. I również te kobiece bezpieczeństwo. Zresztą wydaje mi się, że Wiktor ma w sobie coś z kobiety. Takiej, która boi się odezwać, która ma gdzieś jeszcze zakodowane, że tego powinnam unikać, bać się — bo jestem kobietą.
Podsumowując: świetna ukazanie Wiktora i uzupełnienie go o spokojniejsze cechy, niesamowite fragmenty książki i przemieszanie ich z codziennymi sytuacjami naszej Ostrygi. Jedynym zastrzeżeniem jest to, że fragmenty są tak krótkie i robią smaczek na resztę. Resztę, której niestety na razie nie mogę znaleźć w żadnej księgarni.
Ekskurs — Tydzień z życia studentki filologii klasycznej. UAM 2004
Jeśli o samą formę chodzi, tekst zdecydowanie odstaje od tych poprzednich. Ciężko mi się trochę przyzwyczaić na początku, ale z czasem polubiłam te kobiece towarzystwo. Pomysł wydaje się trochę nieoryginalny, chyba każdy próbował napisać kiedyś coś w stylu "Tygodnia z życia ucznia/studenta gimnazjum/liceum/dowolnego kierunku studiów". I popieram też słowa jednej z bohaterek, że na początku wydawało się to śmieszniejsze. Nie mniej jednak klimat tekstu i przedstawienie postaci bardzo udane. Najlepiej chyba pokazano Brygidę, najbardziej wyróżniała się w tym towarzystwie. W przypadku Olgi nie zauważyłam większej różnicy, może po prostu od czasu studiów niewiele się zmieniła. Chociaż nie, jest jedna rzecz, która rzuciła mi się w pewnym momencie w oczy — brak książek wokół niej oraz brak tego stonowania i spokoju. A może po prostu jeszcze nie odkryłam tej postaci, sama nie wiem. Zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu późniejszy fragment tekstu, ten, gdy bohaterki czytały sobie fragmenty opowiadań. Cała ta sytuacja przypomina mi podsyłanie sobie podobnych kąsków ze smirkiem albo barb_b, kiedy również śmiejemy się do bólu z twórczości internetowych pisarek lub koleżanek po fachu. Zdecydowanie przemawia to na korzyść tekstu, myślę, że to po prostu początek jest trochę mdły. Poza tym: bladozłotobłękitnowłosy i czytelnik ma się nie uśmiać? Reszta wydaje się pisana "lżej", bez prób wymyślenia czegoś na siłę śmiesznego. Poza tym mamy formę prawie-dialogu, czyli jak dotąd tę ulubioną musivumową, która w tym wypadku również nie zawiodła. Całość wydaje się taka ciepła i od pewnego momentu śmieszna. Nawet jeśli nie wnosi zbyt wiele do mozaiki, to na pewno jest po prostu przyjemną rozrywką. Z radością przeczytałabym jeszcze kilka takich poznańskich tekstów. Zresztą nadal mam cichą nadzieję na rozwinięcie mozaiki poza granice Szczecina i wzbogacenie jej o właśnie poznański wątek studiów Olgi i (przede wszystkim) Olka.
Ekskurs — Dialogi historyczno-kulturoznawcze
Tekst-przytulacz to zdecydowanie najlepsze określenie dla tych dialogów i pozwoliłam je sobie zacytować. Nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia lub analizowania. Jedynym negatywnym wrażeniem było to, że rozmowy Michała i Sebastiana coraz częściej przypominają mi te Olgi i Olka. A może po prostu mylę to z ogólnym stylem, w jakim Twoi bohaterowie się wypowiadają, jako konkretna grupa ludzi. Ach, sama nie wiem. W każdym razie — naprawdę miły i przyjemny tekst, który faktycznie świetnie sprawdza się jako dodatek do herbaty ( oraz wieczornego wylegiwania się w łóżku). Liczę na więcej takich, ostatnio szczególnie kusi mnie Wiktor i Olek. Co o tym myślisz?
Ekskurs — To, co się nie może wydarzyć
Magiczny początek. Jestem pod wrażeniem, że udało Ci się ująć to w słowa, ten tok myślenia. Bardzo podobają mi się te senne marzenia, sytuacje, które nigdy się nie wydarzą. Są świetnie opisane, czuć taki wyciszony klimat. Wejście do umysłu Wiktora okazało się ciekawym przeżyciem i podoba mi się to, jak zostało to napisane — z każdego słowa tego tekstu "czuć" tę postać. Również niewiele mogę tutaj powiedzieć, może dlatego, że o Wiktorze już pisałam, a jego obraz niewiele się po tym tekście zmienił. W poprzednim było to dodanie cech, tutaj bardziej ich zabranie. Jedyne co w tym tekście bardzo się wyróżniało, to męskość Wiktora. W poprzednim ekskursie o nim, pokazałaś raczej jego delikatniejszą — kobiecą stronę. Zaś tutaj jest trochę inaczej. Nawet jeśli uogólniam, mylę się lub przypisuję go do błędnych schematów.
Ekskurs — Pusty prostokąt zbielałej trawy
Ekskurs, który czytało się zdecydowanie najprzyjemniej, chociaż nie bez zastrzeżeń. Może dlatego, że wątek Michała i Sebastiana jest moim ulubionym? Sama nie wiem. Ale nie zagłębiajmy się w subiektywne analizy, bo nie o to tu chodzi. Dobry pomysł, żeby wreszcie przedstawić coś z punktu widzenia Sebastiana. Może nie do końca tego się spodziewałam, ale to już jakiś postęp. Od początku wydawał się być on jakoś pomijany, traktowany tylko jako dodatek do Michała. I faktycznie jego postać bez włóczykija jest trochę bezbarwna (pozwolę sobie zacytować: Wyrwana z kontekstu). Mam tu na myśli, że wszystkie jego myśli, słowa i przeżycia są wypadkową myśli, słów i przeżyć innych bohaterów. Z drugiej strony mogłabym go podciągnąć pod całkowite przeciwieństwo Michała, a to również nie jest dobrze. Pozwolę sobie użyć też przemyślenia mojego chłopaka po przeczytaniu tego tekstu. Uznał on, że pomimo związku homoseksualnego, widzi on tu wyraźny podział ról na te typowo kobiece i typowo męskie, a Sebastian zdecydowanie nie pasuje nigdzie indziej poza tym. Z samym podziałem ról się nie zgodzę, ale faktycznie — Sebastian wydaje się w tym związku mieć określone miejsce i w sumie to jedyne miejsce, gdzie się nadaje. Jest jakby przyklejony do Michała, co mnie, jako czytelniczkę, zaczyna trochę irytować. Poza tym, chciałabym wreszcie poczytać tylko o nim, o jego życiu, myślach i życiu przed Michałem. Może wtedy jego obraz jakoś się rozjaśni i stanie się pełniejszy. Wydaje mi się, że ekskurs bardziej uzupełnia obraz Michała, niż Sebastiana. A dlaczego on miałby być pomijany?
Podoba mi się też, że zachowałaś klimat "Włóczykija", który został dodatkowo uzupełniony przez cytaty z "Muminków".
Ekskurs — Trzy dni, noc i poranek
Zostawiłam sobie ten tekst na koniec, ponieważ najciężej mi się z nim pracowało na początku. Sama nie wiem czemu, może to Olek tak na mnie działał?
Na początku strasznie pogubiłam się w emocjach Konrada. Czytelnik nie zna nawet dobrze postaci i nagle zostaje zalany jego myślami — ciężko się odnaleźć. Potem sprawa zaczyna się wyjaśniać, zagubienie mija i czytający zaczyna rozumieć całą sytuację. Początek był trochę chaotyczny i naciągany. Chociaż bardziej chaotyczny, ale dzięki temu oddałaś nawet lepiej to, co tkwiło Konradowi w głowie. Zasmucił mnie tu obraz Olka — takiego, jakiego czytelnik nigdy nie chciałby poznać. Ale z drugiej strony, to dobre uzupełnienie tej idealnej, zawsze radosnej postaci.
Dzień drugi wiele wnosi. Podoba mi się pokazanie pochopnego zachowania Wiktora, kierującego się jedynie pożądaniem oraz Olka, który mówi nie — w końcu wydawać się może, że ktoś taki jak on, nie potrafi odmawiać.
Czytając o trzecim dniu bardziej skupiałam się na Oli i Olku, niż na Konradzie. Jego postać trochę tam nie pasowała. Myślę, że to dlatego, że zabrakło opisów tego, czym on się aktualnie zajmuje. Bez tego wydawał się po prostu tkwić sobie na wykładzie, patrząc na Olkę i Olka. Jak jakiś duch, nieistotny drobiazg. Opis wieczoru, niepewności Konrada jest trochę mdły. Cała ta postać zresztą taka jest, nie umiem się do niej przyzwyczaić.
Noc zaś trochę mnie zaskoczyła. Po tym wszystkim spodziewałam się bardziej opisów fizyczności, bez dodatku Konradowych myśli. Ale z drugiej strony też nie narzekam, bardzo mi się podobał plastyczny sposób, w jaki zostało to napisane.
I na koniec poranek, który bardzo mi się spodobał. I w sumie więcej nie mam tutaj do dodania.
Myślę, że ponowne wystawianie oceny byłoby trochę bezsensowne, bo domyślasz się, co bym Ci wystawiła. Przepraszam, że tak długo — nie ukrywam, że oprócz problemów z internetem wkradło mi się gdzieś zwątpienie, że po co ja to piszę, skoro i tak jest niemalże idealnie. Mam nadzieję, że po raz drugi nie zawiodłam.
Pozdrawiam, lumaris.
Dziewczynki, zrobiłam nam szeroką listę. Niestety elementy nie pojawiają się w niej automatycznie. Gdyby był ktoś zainteresowany wstawianiem swoich postów do szerokiej, byłoby miło, ale osoby, które na starcie poddają się w walce z html'em - dać znać, będę pilnować Waszych postów.
OdpowiedzUsuńA Gdyby ktoś chciał się jednak podjąć walki z szeroką listą, a nie wie, jak ona działa, zapraszam tutaj, pani Nova przygotowała ładną, przystępną instrukcję: http://galeria-illuescit.blogspot.com/2012/08/szeroka-lista.html
poddałam się.
Usuńlum
Hej, wysłałam Wam mejla z paroma pytaniami na pocztę.
OdpowiedzUsuń