Magda ocenia opowiadanie: vergib-mir
Pierwsze wrażenie (4/10)
Szablon
mi się nie podoba. Jest taki toporny; jedno zdjęcie, dwie kolumny,
koniec. Tak, minimalim jest dobry, ale nie w takim wydaniu. Jeśli nie
posiadasz dobrych programów graficznych lub zwyczajnie nie masz pomysłu -
zwróć się do którejś z szabloniarni.
Po
niemiecku umiem tylko przytakiwać, więc idę do wujka Google z pytaniem,
co też oznacza ten adres. “Wybacz mi”. Nie jest źle, adres jest krótki i
udało mi się go zapamiętać pomimo nieznajomości języka.
Adres
na belce nie przekonuje mnie ani trochę. To trochę jak antyreklama -
sama nazywasz swoje opowiadanie banalnym. Mnie to niespecjalnie zachęca.
Poza tym wszystko pasuje do siebie kolorystycznie, a czcionka jest przyjazna dla oczu.
Treść (35/40)
W
swoim opisie dwukrotnie zaznaczyłam, że nie przepadam za Tokio Hotel,
więc jestem tym bardziej ciekawa, co też postanowiłaś mi zaprezentować.
Prolog
Podoba mi się. Jest krótki ale stanowi dobre wprowadzenie; poza tym zawiera wiele ciekawych sformułowań.
Jedyne, co mi tam trochę nie pasuje, to ta końcówka pisana kursywą. Jest trochę przesłodzona, zbyt podniosła.
Rozdział I
Tworzysz
bardzo zgrabne opisy. Dobrze opisałaś stan Toma wywołany chorobą matki,
a także wspomnienia z jej pobytu w szpitalu. Pokazujesz go jako
zwykłego faceta, a nie gwiazdę, co mi odpowiada.
Dialog między czlonkami zespołu nieco infantylny, ale sądzę, że taki był Twój zamiar.
Rozdział II
Już
nie lubię Michelle. Jej podejście do Ariana mnie drażni. Jej słabość,
która nakazuje jej kurczowe trzymanie się go. Nie rozumiem, dlaczego
Michelle pozwala się tak poniżać. Dlaczego jest taka bierna, taka
uległa. Czy ma to swe korzenie w jej dzieciństwie?
Nie
dostrzegam sensu rozwlekłego opisywania sceny, w której bohaterka
otwiera drzwi. Chyba każdy wie, jak się to robi. Brakuje tylko opisu
naciskania klamki.
Michelle narzeka, dostrzega, że jest w nieciekawej sytuacji, ale mimo to nic nie robi. Tacy ludzie są denerwujący.
Rozdział III
Podoba mi się opis tańca Michelle. Dobrze, że ma ona swoją pasję, to czyni ją mniej płytką.
Zatem
przeszłość Michelle jest raczej radosna. Jej matka traktowała ją
odpowiednio, rozumiały się doskonale. Jedynym zgrzytem jest babcia,
która zabraniała dziewczynie tańczyć. Zupełnie więc nie rozumiem,
dlaczego Michelle jest tak uległa wobec Ariana. Jest to
nieprawdopodobne. Miałoby to sens, gdyby ojciec Michelle traktował ją w
podobny sposób.
Za to rozmowa Gustava z Mad. Force mnie zaciekawiła. Nieznajoma ma interesujące podejście do życia.
Rozdział IV
Tom
zabrał się za realizację swego planu zupełnie bez głowy. Powinien
najpierw znaleźć odpowiednią dziewczynę, która odegrałaby dla niego tę
rolę, a dopiero potem dzwonić do matki.
Nie
pojmuję, dlaczego Michelle jest nagle taka nieuprzejma. Ma taki
program, że jest miła tylko dla ludzi, którzy ją poniżają? Oczywiście,
że na jej miejscu też bym odmówiła, ale można było to zrobić w nieco
inny sposób.
Podoba mi się końcowa scena, wspomnienie o matce opowiadającej bajkę.
Rozdział V
Lubię
te internetowe rozmowy Gustava, chociaż wypowiedzi Mad. Force zahaczają
o banał. Ten wątek przemawia do mnie bardziej niż ten z Tomem. Ciekawe,
kim w rzeczywistości jest ta dziewczyna.
Rozmowa
Toma z Billem, a właściwie monolog tego drugiego, nieco męczy. Nic dla
mnie z tego nie wynika póki co. Nie poznałam ich jeszcze na tyle,
zwłaszcza Billa, by się przejąć, więc moje oczy po prostu prześlizgnęły
się po linijkach.
Rozdział VI
Od
pierwszego, hm, przeczytania, poczułam sympatię do Georga. Sytuacja,
którą nakreślił Gustavowi przez telefon jest zabawna. Podoba mi się też,
jak opisałaś różne odsłony Georga, jak się zmienia w zależności od
otoczenia.
Ciekawie
również przedstawiłaś sytuację, w której Georg i Marika się poznali.
Ona wydaje się być bardzo interesującą postacią, mam nadzieję, że nie
będzie się długo złościć na muzyka.
Reakcję
Juliette można nazwać dość histeryczną i przesadzoną. Założyła z góry,
że ma rację, co świadczy o pewnym zadufaniu w sobie. Przeczuwam, że ta
osóbka jeszcze nie raz mnie zirytuje.
Rozdział VII
Dobrze
by było, gdybyś wytłumaczyła fachowe określenia, których używasz. Nigdy
nie interesowałam się tańcem i nie wiem, o czym do mnie mówisz.
Irytuje
mnie notorycznie powtarzane słowo “buzia”. Buzię mają małe dzieci.
Bardziej adekwatnymi określeniami są “usta” i “twarz”.
Dlaczego
Michelle, gdy została poniżona, pobita i gdy zyskała pewność, że ten
facet jej nienawidzi, nie wyszła z mieszkania gdy tylko zasnął? Dlaczego
została? To zupełnie nieprawdopodobne, że, jak stwierdziła, nadal go
kocha. Jak dla mnie świadczy to już o jakimś zaburzeniu psychicznym.
Jej
przekonanie o tym, że dzwoniąc do Toma, wygrywa z Arianem, jest raczej
naiwne. Wygrałaby, gdyby zwyczajnie spakowała walizkę i zostawiła go bez
słowa.
Rozdział VIII
Dzwoni
Arian i Michelle od razu do niego biegnie? Proszę Cię, piszesz, że ma
ona jakąś tam szczątkową dumę, a wcale tego nie widać. Kreacja tej
postaci jest skrajnie nieprawdopodobna.
Juliette
jednak zdecydowała się spotkać z Gustavem. Będzie miał z nią ciężkie
życie... Rozumiem jego rozczarowanie, sama również w pewnym stopniu je
odczuwam; w internetowych rozmowach ta dziewczyna wydawała się dużo
ciekawsza.
Rozdział IX
Irytujące
jest określanie bohaterów na podstawie ich wieku. Rozumiem, że nie
chcesz cały czas powtarzać imion, ale istnieją o wiele ambitniejsze
określenia niż "dwudziestolatek" i "siedemnastolatka".
Bitwa na poduszki? To okropnie oklepany motyw.
Końcowa uwaga o stanikach wcale nie jest zabawna. Rzekłabym, że jest dość niskich lotów.
Rozdział X
Rozumiem rozgoryczenie Georga i cieszę się, że Marika jednak zdecydowała się spędzic z nim cały dzień.
Sytuacja z liśćmi i łaskotaniem mi się spodobała. Opisałaś to tak lekko i zabawnie, że nie można się nie uśmiechnąć.
Zarówno scena z oglądaniem "Titanica" jak i pogoń Gustava za Juliette są bardzo ładnie napisane.
"abym
ot tak wymazała sobie z pamięci prawie rok życia" - chcesz mi
powiedzieć, że Michelle jest z Arianem od roku?! Jest z nim od zaledwie
roku i już nie może bez niego żyć? Utraciła w tym momencie resztki
wiarygodności.
Rozdział XI
Pierwszy
fragment strasznie mnie zirytował. Nadęcie Juliette i nietakt Patricii
zniechęciły mnie do obu. Świadczy to tylko o tym, że są zbyt niedojrzałe
na jakiekolwiek spotkania z facetami.
Ciekawe, jak Georg poradzi sobie z rodzicami Mariki. To może być naprawdę zabawne.
Podoba mi się końcowa scena, bardzo ładnie to opisałaś.
Rozdział XII
Fragmenty dotyczące Simone naprawdę dobrze oddają uczucia bohaterów. To poruszające, podoba mi się.
Wątek dotyczący Mariki i Georga stanowczo najbardziej przypadł mi do gustu.
O, Gustav wciąż zauważa inne kobiety, nie tylko Juliette. To dobrze, może znajdzie kogoś, kto będzie bardziej do niego pasował.
Podoba mi się scena z Maybrit. Naprawdę ładny opis.
Dobrze napisana jest również nocna scena w kuchni, chociaż rozmyślania Michelle o Arianie wcale nie przestały być irytujące.
Lubię Maybrit. Podoba mi się jej otwartość i bezceremonialność.
Cieszę
się, że Simone zdecydowała się znów podjąć leczenie. Może, obserwując
Simone i Gordona, Michelle pojmie, że to, co łączy ją z Arianem, trudno
nazwać miłością.
Rozdział XIII
“Był gigantycznych rozmiarów muffinem. (...) I kruszyło mu się z tyłka” - niesamowicie spodobała mi sie ta wizja.
Mamusia Mariki jest zaiste uroczą kobietą. Doskonale wiem, co czuła Marika i muszę powiedzieć, że doskonale to opisałaś.
Podoba mi się zakończenie. Między Michelle i Toma powoli wkrada się porozumienie; to niezbyt szybkie tempo jest bardzo dobre.
Rozdział XIV
Zakupy i przystanek w knajpce opisałaś naprawdę ładnie. A “podwójny ser” mnie rozwalił.
Dobrze, że znajomość Gustava i Juliette się kończy. Wyjdzie im to na zdrowie.
O, Maybrit też zniknęła z jego życia? W sumie szkoda, naprawdę mi się spodobała.
Zachowanie
Juliette jest tak potwornie dziecinne, że aż chciałoby się uderzyć ją w
twarz. Przy całym swym geniuszu nie skojarzyła, że koło gwiazd kręcą
się fotoreporterzy? I w sumie po co Gustav miał podawać gazetom jej
imię? Żeby miała swą wielką chwilę w mediach?
Gustav uważa, że Juliette wygrała walkę? Nigdy w życiu. W moich oczach poniżyła sama siebie. Trudno to nazwać zwycięstwem.
Końcowa scena z winem bardzo ładna.
Rozdział XV
Takiego właśnie prezentu spodziwałam się po Billu. Zabawna sytuacja, szkoda, że Tom nie dostrzega jej komizmu.
Bardzo poruszająco opisałaś sytuację Carmen. Jej próbę samobójczą. Zastanawiam się, czy Bill zdąży dojechać na czas.
Bill
jest mistrzem w rozmawianiu z niedoszłymi samobójczyniami. Nie ma to
jak powiedzieć, że powód samobójstwa jest zupełną bzdurą.
Rozdział XVI
I sprawa się rypła. Chociaż nie bardzo rozumiem, po co Georg to sprawdzał.
Michelle mnie rozczarowała. Miała nie włączać tego telefonu; znów ujawnia się jej naiwność.
Facet
rozkazuje jej i traktuje ją jak śmiecia (właściwie po co chce ją przy
sobie trzymać, bo nie rozumiem?), a “przestało liczyć się cokolwiek
oprócz Ariana”. To nierealne.
Michelle
wraca do Ariana? Po tym, co usłyszała? Aha. Dlaczego z uporem godnym
lepszej sprawy pozbawiasz ją wszelkiej dumy i rozumu?
Arian jest psychopatą. To najlepsze wytłumaczenie i całkiem interesujące.
Rozdział XVII
“Miło
jest mieć kogoś, kto mnie przytuli, kto będzie czekał w domu po
powrocie z pracy. Kogoś, z kim będę mogła się dzielić każdym aspektem
życia, z kim będę mogła gdzieś wyjść albo dla kogo będę mogła po prostu
zrobić coś miłego” - faktycznie, miło. Więc dlaczego Michelle nie
poszuka sobie kogoś takiego? Lubi być bita i poniżana? Boże, jak mnie
denerwuje brak relizmu w tym wątku!
Opis wspólnego wieczoru jest naprawdę bardzo ładny; jestem urzeczona.
Rozdział XVIII
Podoba mi się rozmowa Michelle i Mariki.
Georg jednak nie domyślił się wszystkiego, co całkiem mnie cieszy.
Ładny jest ten opis gry na gitarze.
To,
jak Michelle wszystko komplikuje jest nieco irtytujące, ale dobrze, że
przynajmniej nie patrzy już na wszystko przez pryzmat Ariana. Że ma kaca
moralnego wyłącznie ze względu na samą siebie.
Rozdział XIX
Część 1
Nie
spodziewałam się po Georgu takiej żałosnej prowokacji. Poza tym mam
wrażenie, że Tom będzie gorzko żałował swojego zachowania.
Dziwię
się, że Tomowi nie przyszło do głowy spytać Alice, ile zwykle trzeba
jej płacić za ten niewyszukany flirt. Wygląda i zachowuje się jak
wykonawczyni najstarszego zawodu świata.
Och, Michelle ma jednak jakąś dumę. Szkoda, że zazwyczaj tego nie pokazuje.
Część 2
Bardzo
podoba mi się scena kłótni Toma i Michelle. Oboje mają swoje racje i
właściwie nie wiem, po czyjej stronie stanąć. Chociaż w momencie, gdy
Michelle mówiła o Simone, byłam stanowczo po stronie Toma.
Rozdział XX
Tom
między jedną własną śmiercią a drugą wreszcie się zreflektował. Cóż,
lepiej późno niż wcale, a może jeszcze nie jest za późno, żeby wszystko
odkręcić. Mam taką nadzieję, bo jeśli Michelle pójdzie do Ariana i
zacznie go przepraszać, rzucę czytanie w diabły.
Michelle jest ostatnią osobą, którą poprosiłabym o radę w sprawie związku.
Tom jednak pojedzie do Berlina? Ciekawe, czy uda mu się załagodzić sprawę.
Rozdział XXI
Tom
wreszcie zabrał się do czegoś z głową. Dobrze, że Lena ma
takiepodejście do sprawy; może razem odciągną Michelle od Ariana na
zawsze.
Ucieczka Michelle była głupia. Powinna zostać wśród ludzi, w tłumie nie doważyłby się jej napaść.
W
sumie jestem poniekąd dumna z Michelle. W końcu sobie poradziła. Ale
Arian też robi pewne wrażenie; jest przebiegłym i zdolnym manipulatorem.
Może gdybyś opisała go wcześniej w ten sposób, przedstawiła ich
historię bardziej drobiazgowo, napisała, co dokładnie robił Arian, co
myślał on, co myślała Michelle - może wtedy ten wątek nie drażniłby tak
bardzo swoim brakiem realizmu. Może przekonałabyś mnie, że faktycznie
tak może być.
Podsumowując.
Pomysł jest niezły, jedyne, co mi zgrzyta, to stosunek Michelle do
Ariana. Ale poza tym sposób, w jaki Michelle i Tom się poznali jest dość
oryginalny, wątki dotyczące pozostałych członków zespołu również.
Szkoda, że tak mało rozwinęłaś sprawę z Carmen - potraktowałaś ją nieco
po macoszemu. Czuję również niedosyt jeśli chodzi o losy Gustava - co
się z nim działo dalej, gdy obie kobiety go opuściły?
Bohaterowie.
Nie mam zastrzeżeń do kreacji członków Tokio Hotel (zwłaszcza Bill jest
urzekający). Pozostali bohaterowie są zróżnicowani, prawdopodobni (z
oczywistym wyjątkiem Michelle) i da się ich lubić. Właśnie Michelle...
Na Twoim miejscu jeszcze raz przemyślałabym jej historię. Pewne rzeczy
bym złagodziła, inne wzmocniła, ale, jak wspomniałam - na pewno dobrze
by było przedstawić jej historię bardziej szczegółowo.
Masz
bardzo ładne opisy, wszystko mogłam sobie wyobrazić tak, jakby było tuż
obok mnie. Twój styl również przypadł mi do gustu. Potrafisz
oddziaływać na czytelnika, przemówić do jego emocji.
Logika.
Fabuła tworzy oczywiście logiczną całość, to, co bohaterowie zrobią, ma
zawsze swoją przyczynę i skutek (z wyjątkiem sprawy Michelle i Ariana).
Jak dla mnie, jedyne, co trzeba poprawić, to właśnie ten nieszczęsny wątek uzależnienia Michelle od Ariana.
→ pomysł, fabuła, oryginalność 6/8
→ bohaterowie 6/8
→ opisy, kreacja świata przedstawionego 8/8
→ styl, język 8/8
→ logika, spójność 7/8
Poprawność (4/5)
Rozdział III
“Wystarczyła ślizga jezdnia” - śliska.
Rozdział VI
“w ów momencie tańczył beztrosko” - w owym.
“Juliette spoglądała w ów momencie” - w owym.
“Ta sama twarz, na którą Juliette spoglądała w ów momencie, siadywała na scenie za perkusją” - twarz siadywała za perkusją...?
Rozdział VIII
“Oderwali się od reszta świata” - reszty.
“właśnie w ów momencie stała się faktem” - w owym. To naprawdę się odmienia.
Rozdział X
"To moja jądra!" - moje.
Rozdział XII
“żeby unieść ciężar ów wydarzenia.” - owego.
Rozdział XIII
“Odkąd matka Mariki postawiła sobie za punkt honoru postawiła sobie” - trochę za dużo tego “postawiła sobie”.
Rozdział XVII
“poza tym nic nie mąciło ów momentu” - owego.
Rozdział XX
“Jeszcze się pytasz” - bez się.
Rozdział XXI
“Bynajmniej nie celowo” - “bynajmniej” ma dokładnie odwrotne znaczenie niż “przynajmniej”.
Dodatki (2/5)
Nazwy zakładek są irytujące, bo nie wiadomo, czego się można w nich spodziewać.
“Piszą scenariusze” to po prostu linki. Ładnie poukładane, ale ta nazwa jest przekombinowana.
“Aktorka trwającego spektaklu”, czyli parę zdjęć Michelle i nic więcej. Moim zdaniem - zbędne.
“Aktor jednej roli”, czyli tym razem galeria z Tomem. Również nie wydaje mi się to konieczne.
“Marionetki”, czyli zdjęcia reszty bohaterów. Straszny chaos. Zbyt dużo tych podstron ze zdjęciami.
“Reżyseria”; wreszcie coś konkretnego, czyli podstrona o Tobie. Wyczerpująca temat i całkiem ładna stylistycznie.
“Vergib mir”, czyli kilka słów o opowiadaniu. Wyjaśniasz, dlaczego akurat ten zespół, dlaczego piszesz.
“Tastsinn”, czyli odnośnik do poprzedniej wersji bloga na Onecie.
Jak dla mnie zbyt duży bałagan i zbyt to przekombinowane.
Dodatkowe punkty od Magdy
+2, bo całkiem dobrze mi się Ciebie oceniało.
Łącznie punktów jest 47, co daje ocenę dobrą.
Dziewczyny, dziewczyny! Tego się właśnie spodziewałam - zaczął się rok szkolny i od razu przyszła ochota na ocenianie. Jak się wam żyje? Tak cicho i pusto w tych komentarzach...
OdpowiedzUsuńJa tam mam jeszcze wakacje i na nic nie mam ochoty. Przydałby się jakiś porządny mentalny kopniak, żebym wzięła się za to wszystko, co obiecałam si=obie zrobić do końca tego miesiąca. A nawet jednej oceny nie mogę ogarnąć. Gapienie się bez sensu w ekran po całym dniu latania po mieście i załatwiania niewiadomo czego wcale nie pomaga. ;/ Macie może jakieś sprawdzone sposoby na to, żeby się chciało, nawet jak się nie chce?
UsuńJa mam obłęd w ciapki z matmą w szkole i momentami chyba nie istnieję w świecie rzeczywistym, więc mam ochotę na wszystko, co nie wiąże się z matmą. W tym na ocenianie. Mam ambitny zamiar napisać jeszcze jedną ocenę we wrześniu...
UsuńAgnes, jak ja Ci zazdroszczę tego wolnego września >.>
Spróbuj czekolady, czekolada pomaga na wszystko :3 A nawet jak nie pomoże, to przynajmniej da chwilę przyjemności :3
Matma... jak ja tęsknię za matmą. Tak, wiem, jestem nienormalna, żeby po humanie lubić matmę i zdawać rozszerzoną, no ale co ja poradzę. Jakbyś miała z nią jakieś problemy, to chętnie pomogę.
UsuńSłodyczami opycham się od rana do nocy i jak nie przytyję to będzie jakiś sukces. Marzy mi się taki przypływ weny, żebym ze 20 stron naraz mogła napisać. Oj tak. No ale puki co dążę małymi kroczkami do celu.
Wolny wrzesień to bardzo przyjemna rzecz. Natomiast chciałabym zrobić coś konstruktywnego i ambitnego, ale ogarnia mnie lenistwo. Zazdroszczę wam tego wrześniowego zapału.
Wstan o piatej, wez zimny prysznic, wypij kawe.
Usuńmi zawsze pomaga. albo jak nawale sobie za duzo obowiazkow na glowe. ooo tak, chodze jak motorek XD
smirek
o piątej?!
Usuńno, taka godzina istnieje!
Usuńalbo zamiast wstawac o piatej po prostu nie isc spac: jak przeczekasz swit, juz nie bedzie sie chcialo spac :)
s.
Nie spać całą noc mogę bez problemu i po drugiej kawie mogę żyć dalej, ale jak wstaję o piątej to cały dzień snuję się jak zombie... To dziwne.
UsuńPrzeczytałam twoją ocenę, choć zazwyczaj tutaj nie zaglądam, dlatego skomentuję ją, ponieważ jako czytelniczka tego bloga znam temat.
OdpowiedzUsuń"Nie rozumiem, dlaczego Michelle pozwala się tak poniżać. Dlaczego jest taka bierna, taka uległa." <- I to co napisałaś idealnie obrazuje rzeczywistą sytuację osób patrzących z boku na niszczone przez mężczyzn kobiety. Idealnie. W dodatku wcale nie musiała mieć ciężkiej przeszłości, po prostu wpadła w to środowisko i ciężko jej sobie wyobrazić inny obrót spraw. Piszę z doświadczenia, więc mam nadzieję nie słyszeć tutaj tekstów typu 'nie znasz się'.
"Powinien najpierw znaleźć odpowiednią dziewczynę, która odegrałaby dla niego tę rolę, a dopiero potem dzwonić do matki." <- wtedy to nie byłby normalny człowiek, tylko robot, który jest zaprogramowany do wykonywania odpowiednich kroków. A ludzie popełniają przecież błędy, głupstwa, czasem wymsknie im się coś nieodpowiedniego przy innych i przez to mają problemy. Bohaterowie mają być ludzcy, realni a NIE idealni.
"Utraciła w tym momencie resztki wiarygodności." <- wręcz przeciwnie. Jej zachowanie jest męczące, lecz konsekwentne.
"Bynajmniej" - w wypisanych błędach, użyte jest jak najbardziej prawidłowo.
To chyba rzeczy, które podczas czytania najbardziej mnie zirytowały. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe dosadnego wytknięcia, gdzie nie masz (wg mnie) racji.
Pozdrawiam.
Nie potrafię wczuć się w sytuację Michelle, nie wyobrażam sobie, by ktoś nade mną zyskał taką władzę - stąd moje słowa. Nie mam zamiaru wmawiać Ci, że się nie znasz, i przykro mi, że miałaś jakieś doświadczenia w tym kierunku.
Usuń"wtedy to nie byłby normalny człowiek, tylko robot, który jest zaprogramowany do wykonywania odpowiednich kroków" - i tu znów odzywa się mój własny charakter... Mam skłonność do planowania wszystkiego po kolei. Coż, trudno zachować pełen obiektywizm (właściwie to niemożliwe).
Jeśli chodzi o "bynajmniej" - wkleiłam tu zdanie wyrwane z kontekstu, w połączeniu z poprzednim zdaniem brzmiało nieprawidłowo.
Rzecz jasna nie mam Ci tego za złe. Człowiek się uczy całe życie.
Pozdrawiam.
Te relacje między Michelle i Arianem są znane w psychologii jako syndrom sztokholmski. Ludzie (nie tylko kobiety) mają właśnie takie problemy i nie wydaje mi się, aby było to przesadzone. Często też takie historie są pokazywane w telewizji, więc nie rozumiem, jak możesz nie wiedzieć i negować istnienie takich (nawet skrajnych) problemów.
OdpowiedzUsuńMyślę też, że uzasadnienie: "zapach nie może się rozpylić bo nie jest sypki" jest błędne. Może odnośnie samego zapachu to racja, nie rozpylamy go, ale rozpylamy np zapachowe perfumy i wtedy uzasadnienie "bo nie jest sypki" nie ma tutaj żadnego poparcia. Perfumy są zazwyczaj płynne.
I podobnie jak Mala uważam, że źle trochę podchodzisz do oceny bohaterów. Napisałaś, że Tom najpierw powinien znaleźć dziewczynę, później dzwonić do mamy. A słyszałaś może o spontaniczności? Zrobił to pod wpływem chwili, momentu, a dopiero potem zastanowił się nad tym i zrozumiał, że trudno będzie mu zrealizować taki plan. Powinnaś trochę bardziej zwracać uwagę na realność danej sceny, a nie na to jak powinno być. Podobnie w kilku innych uwagach, już nie będę się tutaj rozdrabniać.
Choć zgadzam się z Tobą, że trochę brakuje mi rozwinięcia historii z Carmen i dalszych losów Gustava.
Jeśli w jakiś sposób Cię uraziłam, to bardzo przepraszam, nie to było moim zamiarem. Chciałam po prostu wyrazić swoją opinię, gdyż czytam Vergib Mir i - jak dla mnie - opowiadanie jest na bardzo wysokim poziomie.
Jako zwykły zjadacz chleba nie mam pojęcia, jak rozpoznać syndrom sztokholmski. Nie neguję problemu jako takiego.
UsuńWydaje mi się, że po prostu ten konkretny przypadek nie został opisany dość szczegółowo (o czym wspomniałam) - jak Arian zyskał tę władzę, co on myślał, co myślała i czuła Michelle. Coś, co mnie przekona i pozwoli wczuć się w jej sytuację.
Co do rozpylania przyznaję rację bez bicia i już to poprawiam.
Za uwagi dziękuję, absolutnie nie czuję się urażona.
Pozdrawiam
Gdzieś czytałam... albo oglądałam... o przypadku, gdzie kobieta miała już tak dość swojego męża i tego, że notorycznie ją leje, że zastrzeliła go w łóżku, po czym pobiegła do łazienki, zabrała wszystkie środki czystości i wyczyściła wszystko na błysk (walnęła mu kulkę w łeb, więc trochę tego było - nawet go podniosła, żeby poszewki pozdejmować z pościeli), bo wciąż miała w głowie zakodowane, że mąż się wścieknie, jeśli będzie brudno. Przy takim zachowaniu, Michelle wydaje się być całkiem normalna xD
Usuń(Komentarz publikuję w częściach, gdyż w jednym nie mieściła się całość).
OdpowiedzUsuńNa wstępie bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas. Wybrałam Cię, mimo iż zaznaczyłaś, że nie przepadasz za TH i gwiazdkami Disney'a, dlatego że jako jedyna kategorycznie nie odmówiłaś napisania oceny blogów o nich, a także dlatego, że naprawdę przypadło mi do gustu kilka Twoich ocen.
Dziękuję również za zwrócenie uwagi na szczegóły w ocenie oraz wskazanie błędów.
Może od tych nieszczęsnych błędów zacznę, bo poraziła mnie własna głupota. Serio, aż popukałam się w głowę. Naprawdę nie wiem, skąd wzięły się błędy w postaci braku odmiany zaimków. Bynajmniej nie z niewiedzy. Naprawdę wiem, że podlegają deklinacji przymiotnikowej. Coś musiało być ze mną nie tak, gdy pisałam i sprawdzałam tekst. O ile literówki mogę sobie wybaczyć, tak tego typu błędy mnie dobijają. A propos "bynajmniej". Nie mam pojęcia, w jakim kontekście tego użyłam, ale sprawdzę i jeśli będzie trzeba - poprawię. "Bynajmniej" jest partykułą wzmacniającą przeczenie i wydaje mi się, że w tamtym zdaniu chodziło o to, że ktoś wcale nie zrobił czegoś tam celowo - stąd to "bynajmniej". Inne błędy biorą się z mojej nieuwagi albo z tego, że jedno zdanie potrafię zmieniać po dziesięć razy, a potem zostają w nim pozostałości po poprzednim (tak chyba była przypadku "postawiła sobie").
Widzę, że Mala i Parabola wyjaśniły Ci to, co i ja miałam wyjaśnić odnośnie Ariana i Michelle, a raczej relacji między nimi. Od siebie niewiele mam do dodania. Dziewczyny słusznie zauważyły, że jest w tym trochę psychologii, ale nie takiej suchej i "podręcznikowej". Wyraźnie zabrakło Ci dosłownie nazwanych stanów emocjonalnych i analizowania przeszłości Michelle, która mogłaby wpłynąć na jej bierną postawę. Tutaj raczej pojawia się kwestia tego, że Michelle czuła się zagubiona po przyjeździe do Berlina, a gdy poznała Ariana, on powoli zaczął ją ograniczać i niszczyć. O tym jeszcze będzie. Sama wspomniałaś, że w odcinku (nazywam to odcinkami, a nie rozdziałami) 21 pojawiła się bardziej wnikliwa kreacja Ariana oraz wpływu, jaki potrafi wywrzeć na Michelle. O Arianie pojawi się więcej, będą wyjaśnienia, postaram się ukazać jego motywy oraz zagłębić w jego psychikę, żeby choć w minimalnym stopniu pokazać, jak bardzo jest spaczona.
Michelle, która w tym pożal się Boże związku jest najważniejsza, przyjęła bierną postawę, bo m.in. wpływa na to jej charakter. Poza tym w niektórych odcinkach zostało napisane, że kiedyś między nią a Arianem wszystko układało się dobrze. Takie osoby często mają nadzieję, że uda im się to jakoś naprawić, więc czekają... Czekają i czekają, i doczekać się nie mogą. Jej dzieciństwo nie ma wpływu na jej podejście do Ariana. Słyszałaś o toksycznych związkach? O kobietach maltretowanych przez swoich chłopaków/narzeczonych/mężów, które są zbyt słabe, by się przeciwstawić? Aha, a rok wbrew pozorom to naprawdę wystarczająco, by się do kogoś przywiązać, zwłaszcza, gdy boleśnie odczuwa się samotność. Michelle po prostu wpadła po uszy.
Ten wątek jeszcze się przewinie przez treść, jeśli podpada to pod łagodzenie i wzmocnienie pewnych rzeczy. Na pewno pojawią się szczegóły, na pewno pojawią się także nawiązania do przeszłości, na pewno postaram się wycisnąć więcej z historii Michelle.
Gustav, Juliette, Maybrit - powiedzmy, że ten wątek zdegradowałam. Ucięłam go do minimum i tak sobie myślę, że skoro jesteś już trzecią oceniającą, która mi to wytknęła, będę musiała konkretnie się tym zająć. O Gustavie ciężko mi się pisze, bo od początku zrobiłam z niego marudę i takiego trochę nudziarza, więęęc... On sam, bez Juliette i Carmen, stał się trochę wybrakowany, więc przestał przewijać się przez opowiadanie, bo "odejście" Juliette i Carmen zabiły pewną część jego osobowości.
UsuńOdnośnie bohaterów: nie zawsze zachowują się odpowiednio, popełniają różne błędy, nie wszyscy się na nich uczą, ale dlatego, że są różni. Może nie są szczególnie oryginalni, ale staram się, by każdy miał w sobie coś własnego.
Potępiłaś nieumiejętność Billa w rozmowach z niedoszłymi samobójcami - kto tak naprawdę wiedziałby, jak z taką Carmen rozmawiać? Wątek Carmen i Billa to raczej tło, niewiele poświęcę uwagi zawartości ich historii. Carmen przewinęła się w 21 odcinku, a z krótkiej relacji Billa i tego, co zobaczył Tom, można chyba wywnioskować, że się pozbierała.
Michelle. O matko, za nią to samą siebie powinnam znienawidzić. Nie da się jej lubić, nie da się nie potępiać jej wyborów, nie da się powiedzieć o niej, że jest dobrą główną bohaterką. Gdzieś tam napisałaś - no, nie dosłownie, ale tak to odebrałam - że według Ciebie Michelle nie jest do końca normalna/przy zdrowych zmysłach. Stwierdzenie trochę przesadzone. Michelle jest postacią chwiejną i słabą. Popada ze skrajności w skrajność - raz kocha Ariana, pozwala mu się poniżać, chce do niego wrócić, a innym razem nienawidzi go i marzy, by od niego uciec. Michelle nie potrafi wziąć się w garść. Cierpi na całkowicie osobistą skalę i nie potrafi temu zapobiec - taką ją stworzyłam. Co nie znaczy, że jej osobowość nie ulegnie zmianie. W ostatnich odcinkach Tom i Arian nagięli jej granice cierpliwości. I to jest ten moment, w którym zamierza ona wziąć sprawy we własne ręce i zakończyć cyrk, który nazywała swoją miłością do Ariana.
Przy okazji oceny odcinka 2 wytknęła rozwlekły opisy. Rzeczywiście, gdzie niegdzie się zagalopowuję, ale w trakcie pisania w ogóle nie poświęcam temu uwagi i nie umiem zapanować nad wciskaniem zbędnych szczegółów. Mam nadzieję, że w odcinku 21 widać na tym tle jakąś poprawę, bo przy sprawdzaniu treści skracałam, co się da. :)
Końcówka pisana kursywą w prologu jest... Sama nie wiem, co o niej myśleć. Na pewno zawiera wszystko, co chciałabym, aby zawierała.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ocenę! Wiem już nad czym popracować, co przystopować, a czego dać więcej. Ogarnę to jakoś. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś sensowego.
Pozdrawiam serdecznie.
Twoje (Wasze) wyjaśnienia oczywiście przekonały mnie do wątku Ariana i Michelle, ale tych wszystkich wyjaśnień właśnie brakuje w samym tekście; i to nie gdzieś w 21 rozdziale, ale wcześniej, dużo wcześniej.
UsuńMnie właśnie historia Gustava zainteresowała i szkoda, że nie dałaś mi poznać jej dalszej części. Jego życia po odejściu tych dwóch barwnych postaci.
Jeśli chodzi o te rozwlekłe opisy to faktycznie, jest poprawa.
Cieszę się, że mogłam w jakiś sposób pomóc.
Pozdrawiam.
Jak to się mówi: lepiej późno niż wcale ;)
UsuńA, i jeszcze co do menu, bo o tym nie wspomniałam wcześniej: na pewno zmniejszę ich ilość, choć zawartość raczej niekoniecznie. Zdjęcia postaci wzięły się stąd, że po prostu chcę, aby odwiedzający bloga, jeśli zechcą oczywiście, będą mieli możliwość poznania mojego wyobrażania o bohaterach.