Magda ocenia opowiadanie: naznaczony
Pierwsze wrażenie i dodatki - 13/15
Cóż,
zmiana szablonu wyszła Ci na dobre, jeśli chodzi o grafikę - ta jest o
wiele ładniejsza. Całość jest bardzo przyjemna dla oka, bez wątpienia.
Jednak nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o czytelność. Czcionka jest
zbyt ciemna, nie czyta się tego wygodnie.
Adres prosty i od razu informujący, że czeka mnie spotkanie z fantastyką.
Napis na belce całkiem sympatyczny, jednak nie mogę się doszukać jego związku z treścią opowiadania.
Nie ma żadnych zbędnych dodatków, wszystko jest ładnie poukładane, także tu nie mam zastrzeżeń.
Treść - 28/40
Nie
mogłam wtłoczyć moich notatek w kryteria, więc dostaniesz ode mnie coś w
stylu oceny nieszablonowej, mam nadzieję, że się nie obrazisz.
Generalnie
opowiadanie zaciekawiło mnie i na pierwszy rzut oka wydało mi się
bardzo dobrze przemyślane, jednak gdy zaczęłam zastanawiać się nad
poszczególnymi zagadnieniami, nasunęło mi się wiele wątpliwości. Ale od
początku.
Mamy wiejską, niezbyt bogatą chatę z dziurami, a domownicy mają ręczniki i noszą białe koszule? Coś mi tu nie gra.
Sama
idea Magów zjawiających się zaraz po narodzinach jest dość nielogiczna.
Jakim cudem jeździec znalazł się w chacie kilka sekund po narodzinach?
Nie wyjaśniłaś tego, więc nie kupuję.
Setka
Magów nie ma nic lepszego do roboty, jak jeździć i sprawdzać
niemowlaki? Setka Magów na jedno miasto i jedną wieś? To musi być
doprawdy ogromne miasto z ogromnym przyrostem naturalnym.
Dalej.
Orzeł kątem oka zobaczył wchodzącą w las postać i od razu wiedział, że
to nie jest nikt z miasta? Skąd? Dobrze by było to wyjaśnić.
Nie
przemówił do mnie fragment z kobietą w gospodzie. Rozumiem - ona się
przestraszyła, bo zobaczyła jego znamię. Orzeł był zaskoczony tym, że
uznała go za Maga, ale broni się dość słabo, nie próbuje nic jej
wyperswadować, wytłumaczyć. Po prostu pozwala jej zabrać swojego konia.
Jego zachowanie wydaje mi się niespójne i nielogiczne. Abstrahując od
tego, że nie próbuje jej przekonać, że nie jest żadnym Magiem - a w
swoim przekonaniu nie jest, skoro piszesz, że był zaskoczony - dlaczego
tak się przejął tym, co może ją spotkać, że aż oddał jej konia? Nie
sądzę, by konie były tanim towarem. Przecież jej nie zna. Jak dla mnie,
powinien uznać, że kobieta próbuje w bezczelny sposób go okraść. Także
nad tym fragmentem jeszcze bym popracowała.
Przejdźmy
do zamarzniętego Ylofa. Za opis masz ogromnego plusa. Bardzo dobry
fragment, naprawdę, jestem autentycznie zaciekawiona, kto go zabił,
skoro nie zrobili tego Magowie z miasta. Muszę jednak wspomnieć, że z
tego, co wiem (chociaż mogę się mylić, bo nigdy nie próbowałam), wcale
nie tak łatwo zamknąć powieki trupowi, zwłaszcza zamarzniętemu trupowi
(którego włosy się kruszą od tego zamarznięcia - swoją drogą, to
możliwe?).
Zdziwił
mnie rozkaz zabicia wszystkich wieśniaków, Soron jest jednak cwana
bestia i widzę, że miał w tym własny interes. No właśnie, Soron, wielki
zły Mag. Nie wzbudza we mnie żadnych uczuć. Absolutnie żadnych.
Przemknęło mi wprawdzie przez myśl, że jest nierozsądny, wydając rozkaz
zabicia wszystkich, później, że jest miękki, gdy dał się zaszantażować,
chociaż mógł ładnie z tego wybrnąć, a później, że dobrze się ustawił,
mając za przełożonego takie ciepłe kluchy. Ale nie wywołał żadnych
emocji. Ani nie zirytował, ani nie rozgniewał, ani nie wzbudził
sympatii. Po prostu jakoś tak przemknął przez te kilka rozdziałów.
Dobrze by było jakoś wzmocnić tę postać, dodać Magowi nieco charakteru,
żeby oddziaływał na czytelnika. Niech będzie cholerykiem albo
melancholikiem, wedle uznania, może się pieklić albo unosić dumą, albo
płaszczyć się przed innymi. W tej chwili jest mi naprawdę wszystko
jedno, co go spotyka i co z tym zrobi, bo jest to postać doskonale mi
obojętna. Także sugeruję jeszcze nad nim pomyśleć i trochę ożywić. Niech
czytelnik albo go znienawidzi, albo pokocha.
To,
że czar nic Dèrowi nie zrobił nie było dla mnie specjalnym
zaskoczeniem, niemniej podoba mi się cała przedstawiona sytuacja.
Zarówno opis najazdu na wioskę (który jest dość mało dynamiczny, za to
pozwala wszystko sobie wyobrazić i jest klimatyczny), jak i wieszania
wieśniaków na drzewie. Ciekawe jest to, jak używanie magii wpływa na
Maga - oryginalny pomysł, z tym jeszcze się nie spotkałam.
Orzeł
i Kruk to jedyne postacie, które polubiłam, które nie są mi obojętne.
Udzieliłaś o nich więcej informacji niż o innych (chociaż i tak wszystko
czytelnik musi sam wnioskować z zachowań bohaterów, bo bezpośrednich
informacji bardzo skąpisz) i to właśnie rozdziały im poświęcone czytałam
najchętniej - bo bohaterowie są mniej płascy i papierowi niż w
pozostałych wątkach.
To
teraz kilka słów o Elii. Nie rozumiem, dlaczego dziewczyna zgadza się
wracać z elfami do miasta, skoro grozi jej tam niebezpieczeństwo. Jasne,
lepiej jest podróżować z kimś, ale z tą kompanią Elii jest bardzo nie
po drodze, czyż nie? Więc dlaczego, usłyszawszy, że chcą jechać do
miasta, z którego uciekła, nie podziękuje i nie pójdzie swoją drogą,
zamiast potulnie iść z nimi? Albo dlaczego nie zaproponuje, że ominie
miasto i spotka się z elfami, gdy już z nigo wyjadą? To, że z nimi idzie
i w końcu decyduje się opowiedzieć o tym, co ją spotkało, by zmienić
ich trasę, jakoś do mnie nie przemówiło - przecież była przerażona tym,
co może spotkać ją w mieście, na tyle przerażona, że uciekła natychmiast
na cudzym koniu. Bezmyślność Elii nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia,
naprawdę.
Wrzuciłaś
swoich bohaterów w niezłe bagno w tej gospodzie i to akurat mi się
bardzo podoba, bo bagno potrafi wciągnąć jak nic innego. Zbieg
okoliczności w Jadze jest fantastyczny i autentycznie wciąga. Tu muszę
Cię pochwalić za to, jak opisałaś odczucia Elii, opis ten nieco mi ją
przybliżył - wreszcie, bo wcześniej nic nie wiedziałam o tym, jaka ona
właściwie jest. Do momentu, w którym wpadają w pułapkę w Jadze, Elia
była mi jeszcze bardziej obca i obojętna niż Soron. Tak bardzo skupiasz
się na otoczeniu, działaniach i zachowaniach bohaterów, że zupełnie
pomijasz kwestię ich charakteru. Dlatego naprawdę niewiele mogę
powiedzieć o Elii. Tylko tyle, że postępuje nierozsądnie i bardzo
impulsywnie. Głębia psychologiczna bohaterów chyba nie jest u Ciebie na
pierwszym miejscu, hm? Za to wiem dokładnie, jak Elia wygląda.
Skoro już sobie marudzę na temat Elii, pomarudzę jeszcze na temat elfów. Mylą mi się.
Pewnie wiesz, że to bardzo źle, gdy bohaterowie się czytelnikowi mylą.
Ale nie dałaś mi okazji poznać ich bliżej i nie opisałaś ich w sposób,
który pozwoliłby mi ich rozróżnić. Zlali się w jedną masę pod tytułem
“elfy”. Dobra, później mogę połączyć ich z wydarzenami: Cohel to ten,
który raczył zginąć, Nanna to ta, co wygrzebała z ziemi pakunek, a Cayna
to ta, co płacze, dwaj pozostali są tak bardzo tymi pozostałymi,
że nawet nie pamiętam imion i musiałabym sprawdzić w tekście. Właśnie,
ja to wcale nie czuję tej rozpaczy Cayny, naprawdę, nie ukazałaś tego w
sposób wystarczająco poruszający, bym zaczęła jej współczuć. Są mi
wszyscy tak bardzo obojętni, że mogliby zginąć w kolejnym rozdziale i
nic by mnie to nie obeszło. A to źle. Nie jest mi żal ani Cohela, ani
Cayny (a powinno mi być ich żal), a reszta to już w ogóle mnie nie
interesuje. Bo nie wiem, kim są, jacy są, nie pokazałas mi nic, co
pozwoliłoby mi ich polubić i się do nich przywiązać. Tak, to słodkie, że
tak się przyjaźnią i przekomarzają, tyle że to nie wystarczy.
Rozdział
piąty wcale nie wygląda, jakby pisanie go szło Ci ciężko. Przeciwnie,
czyta się go wyjątkowo lekko. Bardzo dobre opisy odczuć bohaterów, tego,
jak oni postrzegają sytuację, w której się znaleźli, a także świetny
końcowy opis sceny międyz elfem i Frignerem - bardzo przemawiający do
wyobraźni.
Dobrze,
to teraz porcja narzekania ogólnego, do czego natchnął mnie fragment o
pozbawianiu części ciała i chociaż wiem już, że dotyczył on uciętej ręki
Sorona, mój wywód będzie się tyczył czegoś innego.
Pomysł
okaleczania Magów jest wyjątkowo okrutny i niehumanitarny i mam
względem tego mocno mieszane uczucia. Dochodzę do wniosku, że to dość
nierozsądny i chybiony pomysł. Już tłumaczę, dlaczego. Magiem nie
zostaje się z powołania, prawda? Magiem nie zostaje się też będąc małym,
niewiele rozumiejącym dzieckiem. Nie, Magiem zostaje się w pełni sił,
będąc młodym mężczyzną. I to pod przymusem. Zatem przymusowe odebranie
tak (nie ukrywajmy) istotnej części ciała musi być przyczyną wiecznej
frustracji i nienawiści i powinno już dawno doprowadzić do buntu. Dziwi
mnie też, że Magowie uczciwie i bezlitośnie pilnują, by naznaczone
dzieci w odpowiednim momencie były zabierane rodzicon - jaki niby mają w
tym interes, by skazywać je na taki sam los, jaki spotkał ich? Pomysł,
że siłą wykastrowani faceci będą się grzecznie uczyć znienawidzonej
magii, a później grzecznie słuchać przełożonych, zamiast zrewanżować się
oprawcom amputacją głowy przy samym tyłku, jest naprawdę abstrakcyjny. I
naprawdę radzę jeszcze trzy razy go przemyśleć, a potem skonsultować z
dowolnie wybranym przedstawicielem płci męskiej.
W
ogóle dziwię się, że w tym Twoim świecie nikt się tak na serio nie
buntuje. Chłopi dają sobie odbierać synów, synowie dają się kastrować i
na nikim się nie mszczą, mimo zdobycia pewnej wiedzy w zakresie nauk
magicznych, Magowie nie próbują obalić króla i dają sobą pomiatać... To
wszystko zdaje się okropnie nielogiczne, a co najmniej źle pokazane w
tekście.
Ale skończmy marudzenie i idźmy dalej.
Przyznam,
że nie rozumiem. Orzeł był umierający od rany na plecach, nie miał sił
samodzielnie się poruszać. Kruk próbował zrobić lekarstwo, ale niewiele
mu z tego wyszło, z tego, co zrozumiałam, było jeszcze gorzej. Skąd więc
u Orła siły na szaleńczą ucieczkę z lasu?
Dalej
rozdział ósmy. Dobrze, że rozwijasz motyw zamarzających ludzi, bo już
zaczęłam się obawiać, że zostawisz sytuację z Ylofem bez rozwiązania.
Jestem ciekawa, kto za tym stoi, podoba mi się też to, że ukazałaś
zupełnie innego Maga niż Soron - Frywers w niczym go nie przypomina.
Opis
odczuć zamarzającego człowieka pozostawia nieco do życzenia. Nie mogłam
się wczuć w opisaną sytuację, nie wzbudziła we mnie emocji. Fragment
ten wygląda na napisany od niechcenia, byleby był. Wprawdzie jest kilka
ciekawych szczegółów (jak te kryształy lodu w ustach - no właśnie, w
ustach, nie w buzi,
na litość, piszesz o starym pijaku, a nie o małym dziecku), ale brakuje
mi czegość o wewnętrznych przeżyciach tego człowieka. Czyli - co się
myśli, gdy się zamarza.
Dalej
bardzo dobra rzecz: fantastyczne zestawienie dwóch różnych stosów.
Płonący Frywers i spalone ciało Cohela: świetne opisy i doprawdy udane
połączenie dwóch równocześnie podobnych i skrajnie różnych sytuacji.
Brawo!
To
ja może podsumuję powyższy słowotok. Do dopracowania, moim zdaniem, są
zasady panujące w Twoim świecie, zwłaszcza te dotyczące Magów - jeśli
Magowie nie przechodzą zaawansowanego prania mózgu, to ich postępowanie
jest zupełnie absurdalne. Popracować powinnaś również nad postaciami, by
miały w sobie więcej charakteru i by zapadały czytelnikowi w pamięć, by
wywoływały emocje. Sugeruję zredukowanie liczby elfów do, powiedzmy,
trojga, by się nie mylili i by każdy miał w sobie coś
charakterystycznego. A jeśli już się upierasz przy piątce - dorzuć
jakieś fragmenty, które przybliżą czytelnikowi każdego z nich. Dobrze by
było więcej skupiać się na emocjach bohaterów, nie tylko na ich
działaniach i wyglądzie. Emocje to właśnie to, czego w tekście
najbardziej mi brakowało.
Opisy
przestrzeni i sytuacji są bardzo dobre, na ogół pozwalają się wczuć i
wyobrazić sobie daną scenę, o wyjątkach wspomniałam wyżej (w domyśle:
sceny nie wspomniane to sceny dobre).
Styl
masz bardzo ładny, czyta się lekko i przyjemnie, stosujesz słownictwo
pasujące do realiów opowiadania. Bardzo mi się spodobały teksty
umieszczane nad rozdziałami. Gdzieś już się spotkałam z czymś takim, ale
nie mogę sobie przypomnieć, gdzie. W każdym razie, plus.
Punkty:
Fabuła, pomysł, oryginalność - 7/8
Bohaterowie - 3/8
Styl, język - 8/8
Opisy, kreacja świata przedstawionego - 5/8
Logika, spójność - 5/8
Poprawność - 5/5
Tekst jest poprawny, wyłapałam jednak nieco potknięć.
Prolog
oglądać jego drobne ciałko. Zauważył na szyi drobną - powtórzenie.
Rozdział 1
w dość dalekiej odległości - masło maślane.
nie pytając się o zdanie - bez się.
twierdził, że gospodarzowi przyda się trochę więcej ruchu, ze wględu na swój wielki brzuch - chyba na jego wielki brzuch.
A widziałem nie mało - niemało.
Rozdział 2
to nie wykluczone - niewykluczone.
żle pamiętasz ty ośle - przecinek przed “ty ośle”.
witajcie
dobra pani - przecinek przed “dobra pani”. To jest u Ciebie notoryczny
błąd. Przed adresatem wypowiedzi w wołaczu stawiamy przecinek.
Rozdział 4
smród z ust tego rycerzyka była tak silna - był tak silny.
kneblując za sobą drzwi - można kneblować drzwi...?
Rozdział 5
Sheroa’y - ja bym to odmieniła Sheroi.
Rozdział 6
wejdź już do cholery - przecinek przed “do cholery”.
siadaj i mów proszę - przecinek przed “proszę”.
ty,
szpieg pytasz się, skąd mam informacje? - wersja poprawna: “ty, szpieg,
pytasz (ewentualnie pytasz MNIE), skąd mam informacje?”
o
ciemnych, kręconych włosach, całkowicie odmiennych od swego ojca -
ojciec chyba był tej dziewczynki, a nie tylko jej włosów? Pilnuj
zaimków.
Rozdział 7
kilkunastu nieudanych próbach wydobycia, chociażby iskry - zbędny przecinek.
Rozdział 8
swą głupotą nie jednego doprowadził do szaleństwa - niejednego (błąd się powtarza w tekście).
Rozdział 9
chrypiącym boczkiem - biedny, przeziębiony pewnie.
Rozdział 10
Przyjrzał się Jasnocie, mężu postawnym - mężowi postawnemu.
Dodatkowe punkty od Magdy
(+2), bo naprawdę przyjemnie cztało mi się Twoje opowiadanie.
Łącznie puntków jest 48, co daje ocenę dobrą.
Dziękuję serdecznie za poświęcony mi czas ;) postaram się wynieść z oceny jak najwięcej przy planowanych poprawkach.
OdpowiedzUsuńCo do Magów - wiem, że sporo rzeczy wydaje się być nielogiczne, ale mam dla czytelników związaną z tym niespodziankę i nie chcę jej tak od razu wyjawiać. Chcę w najbliższych rozdziałach przeskoczyć do Sorona, tam ukazać co nieco i zamknąć część pierwszą podsumowaniem, po momencie kulminacyjnym. Wyjaśnię rolę magów dokładniej - powiązane to jest właśnie i z Elią i z Szaroludźmi. Możliwe, że zbyt szybko się zgłosiłam, zanim wiele rzeczy wyjaśniłam ;)
W każdym razie dziękuję za naprawdę cenne rady!
Pozdrawiam i życzę weny w pisaniu ocen!
Cóż, nie znam Twoich planów i mogłam bazować tylko na tym, co jest - zawsze możesz zgłosić się ponownie, gdy odkryjesz więcej ;)
UsuńCieszę się, że ocena jest dla Ciebie przydatna :)
Pozdrawiam i życzę dużo pomysłów!