niedziela, 21 października 2012

[878] www.eskapizm.blogspot.com

Lum ocenia opowiadanie.

Pierwsze wrażenie 6/10

Jeden z ciekawszych adresów z jakimi ostatnio się spotkałam. Łatwy do zapamiętania, przyciągający wzrok. Odrzuca mnie trochę napis na belce, na który składa powtórzenie słowa „Eskapizm” oraz imię i nazwisko głównego bohatera. Lepiej mogłaby się tu sprawdzić myśl przewodnia, krótki cytat, coś co bardziej przekazywałoby charakter bloga. Właściwie, nie dowiaduję się nic konkretnego, nie wiem, czego powinnam się spodziewać, ani czy faktycznie zachęca mnie to w stu procentach.
Na stronie wita mnie prosty i przejrzysty szablon, który świetnie współgra z minimalistyczną belką i adresem, co nie oznacza jednak, że przemawia to na jego korzyść. Przeszkadza mi w nim kolor czcionek. Niebieski nie pasuje i drażni w oczy, może blado czerwony (podobny, jak jest w obrazku) sprawdziłby się lepiej? I niestety — kolor czcionki w treści postu. Jeden, dwa tony jaśniej i byłoby idealnie. Aktualny w połączeniu z tłem bardzo męczy oczy. Ponura kolorystyka raczej nie zachęca do pozostania na blogu, szczególnie, że potencjalny czytelnik nie ma zielonego pojęcia, co się tu może znajdować — opowiadanie, pamiętnik? I znów wraca temat belki, która psuje, w moim odczuciu, cały potencjalny urok, mimo że zazwyczaj nie zwracam większej uwagi na takie drobiazgi.
Cała reszta jest w porządku, przeciętna — ani na plus, ani na minus. Zwróć uwagę na belkę oraz czcionki.

Dodatki 4,5/5

Spis treści
Myślę, że lepiej byłoby to jednak umieścić na podstronie — część i od razu rozdziały. Rozwiązanie, które wybrałaś ma swoje plusy (chociażby takie, że wizualnie wygląda dobrze), ale jednak ma też znaczną część minusów. Po pierwsze, wchodząc w odnośnik do konkretnej części otwierają nam się wszystkie posty oznaczone danym tagiem — czyli od postu najnowszego do najstarszego. Zatem czytelnik musi zjeżdżać na dół, czekać aż załadują mu się starsze posty, znowu zjechać na dół i dopiero może zacząć czytać po kolei. Średnio wygodne, szczególnie dla mnie, jako oceniającej, gdy pilnie potrzebuję dostać się do konkretnego rozdziału, a nie mam ochoty na przeszukiwanie sterty postów. Myślę więc, że podstrona byłaby lepszym i łatwiejszym rozwiązaniem.

Podstrona „Nicolas”
Nigdy nie mogłam się przekonać do podstron, na których autorzy opisują swoich bohaterów. I podoba mi się, że umieściłaś tu tylko lekkie wprowadzenie postaci, które nie psuje radości odkrywania i dodatkowo zaciekawia oraz wyjaśnia nurtujące kwestie. Z moich uwag, to spodziewałam się więcej konkretów, zamiast całego streszczania historii jego powstania, która nie jest tak bardzo ważna. Bardzo ciekawie zaczęłaś o tym, jak zmieniał się na przestrzeni lat. Zatem — jak?

Podstrona „Eskapizm”
Pierwsze zdanie z przyjemnością zobaczyłabym na belce, o to mi właśnie chodziło, mówiąc o myśli  przewodniej. Co do „pierwszej” części zamieszczonego tu tekstu, tej o samym powstaniu historii, ciekawi mnie, jakie były początkowe losy Nicolasa, jaki był konkretny impuls, przez który zapisałaś to nazwisko. Za to nie podoba mi się w dalszej części fragment, gdy opisujesz nam samo opowiadanie — jaka jest akcja, dlaczego taka, a nie inna, dlaczego są daty, a potem ich nie ma. Odnoszę wrażenie, że próbujesz się trochę przed nami tłumaczyć z własnych pomysłów. Powtarzasz się również, mówiąc o ucieczce Nicolasa — właściwie, to samo pisałaś w podstronie poświęconej wyłącznie jemu.

Podstrony „Odwiedzam” oraz „Oceniają”
Mam pewne wątpliwości, czy był sens tworzyć dwie osobne podstrony, szczególnie, że na ani jednej, ani drugiej nie ma za wielu odnośników. Technicznie, lepiej połączyć to w jedną, stworzysz w ten sposób więcej miejsca (a to na pewno nie zaburzy estetyki bloga, a nawet  poprawi) i wszystko będzie w jednym miejscu, co na pewno stanowi ułatwienie dla potencjalnego czytelnika.
Podsumowując: spis treści proponowałabym wstawić na podstronę, „Odwiedzam” oraz „Oceniają” połączyć w jedno, w pozostałych zastanów się nad szczegółami, które wymieniłam.

Treść 28,5/40

Prolog

Powoli zaczęły mi się przejadać listy w prologach, szczególnie te pożegnalne. Niestety, nie mogę się pozbyć wrażenie, że nie wysiliłaś się zbytnio — list jest krótki, nie wyjaśnia nic, ani też w żaden sposób nie wprowadza w klimat opowiadania. Pierwsza jego część jest właściwie w porządku, za to następna, wręcz prosi o większe rozwinięcie. Przykładowo: z czym związana jest ta ucieczka, ten obłęd? Kilka dodatkowych słów kluczy, aby pozbyć się naciąganej atmosfery tajemnicy, która bardzo, ale to bardzo mi się nie podoba. Sam list wydaje mi się być zbyt oficjalny, szczególnie, że zaczęłaś od raczej mało oficjalnego zwrotu — Mamo, Tato! Kojarzy mi się to bardziej z kartką zostawianą rodzicom przy wyjściu z domu na chwilę, a nie na zawsze. Poza tym, trochę nie na miejscu jest tu prośba o to, aby go nie szukali. Wydaje mi się to trochę zbyt dramatyczne, naciągane i przede wszystkim niepasujące do kreacji rodziny, którą zawarłaś w dalszych rozdziałach — zrozumiałam, że Nicolas jest ich jedynym potomkiem, zatem prośba wydaje się bez sensu, przemawia z niej raczej błaganie: "Tak, szukajcie mnie! Potrzebuję was!". I na koniec, podpis " Wasz Syn". Bardzo gryzie się to ze zwrotem, którego użyłaś na początku.
Podsumowując: prolog osobiście mnie nie zachwycił, nie tylko przez to, że użyłaś dość oklepanej już formy, ale przez sam sposób w jaki został napisany oraz przez zwroty, które się w nim tak gryzły.

Akomodacja — I Ucieczka

Moje pierwsze wrażenie odnośnie tego tekstu było takie, że całość jest po prostu niedopracowana. Pierwsza część, w której używasz narracji w drugiej osobie wyszła bardzo sztucznie, co jest w sumie zrozumiałe — ciężko jest napisać taki tekst, w takiej narracji, aby nie brzmiało to zbyt wyniośle. Używasz dość neutralnego języka, co w przypadku tego typu opowiadania, jest najlepszą rzeczą. Pozwala się to skupić na postaci, zamiast na bujnych i rozbudowanych zdaniach.
Bardzo ciekawie zaczęłaś samą historię od momentu opisu miasta. Podobało mi się to spójne wprowadzenie Nicolasa w historię. Wszystko było wyraźne i barwne, opisy bardzo realistyczne. Ładnie oddałaś charakter miejsca, w którym mieszkał bohater. Ze światem przedstawionym, póki co, nie masz problemów.
Co do samego Nicolasa, dowiadujemy się o nim trochę szczegółów. Na początku chciałam Ci zarzucić, że jest ich niewiele, ale po kolejnym, uważniejszym przeczytaniu zdałam sobie sprawę, że o tym, co najważniejsze już napisałaś. Nie bawisz się opisy całego wyglądu, każdej cechy charakteru, tylko pokazujesz nam go przez pryzmat tego, co robi, przez proste sytuacje. Bardzo mi się to spodobało.

II Drogowskazy

Nie powinnaś tak przeskakiwać całej podróży Nicolasa. To też jest ważny moment — chwila jakby przejścia. A może a nuż po drodze stało się coś ciekawego, coś w nim pękło, nastąpił ważny przełom? Bardzo drażni mnie, że to tak pominęłaś.
Właściwie, pisanie o jego odczuciach wobec Nowego Jorku w pewnym momencie przechodzi w dość nudzącą paplaninę. Wybacz mi bycie bezpośrednią, ale ciężko mi to inaczej określić. Sposób pisania w poprzednim rozdziale naprawdę nieźle ukazywał jego stan, pasował do charakteru tamtej części. Ale teraz przez niego nie czuć w ogóle tej euforii, tej atmosfery wolności. Może to też nieodpowiedni dobór słów, zbyt suche relacjonowanie jego stanu emocjonalnego. Bardziej odnoszę wrażenie, że jest on smutny, niż wesoły, że nie robi to na nim żadnego wrażenia. Może dzieje się też tak, ponieważ nie mam porównania z tym, jaki był wcześniej. Może.
Poza tym, po dialogu Nicolasa ze Scarlett naprawdę ciężko mi uwierzyć, że ktokolwiek taki jak on był zdolny do odczuwania euforii i radości z powodu ucieczki, że ktokolwiek taki jak on jest zdolny do ludzkich uczuć. Dziwna postać, naprawdę dziwna.
Ciekawa jestem, co przyniesie dalsza znajomość ze Scarlett. Zainteresowała mnie ta postać — wydaje się mieć jakąś tajemnicę. Poza tym zmienność jej nastrojów również jest zastanawiająca. Szkoda tylko, że jej pierwsze spotkanie z Nicolasem nie wypadło dobrze. Ale w końcu taka chyba jego natura.
Ciężko powiedzieć mi coś więcej na temat samych bohaterów, pomijając resztę. Skoro uznałaś, że nie masz potrzeby rozbudowywania świata przedstawionego — szanuję tę decyzję, co nie znaczy, że nie popieram. Jestem zdania, że nie potrzeba odwiedzić konkretnego miejsca, aby o nim pisać więcej, niż na podstawie wiedzy, którą posiadamy. Czasem wyobrażenia są ciekawsze od rzeczywistości — nawet jeśli są to tylko wyobrażenia o jakimkolwiek mieście.

III Curriculum Vitae

Znowu zdziwił mnie trochę ten przeskok od momentu wejścia Nicolasa do domu do samej nocy. I nawet wiem, co ma na to taki wpływ — fakt iż byłam przekonana, że w poprzednim rozdziale przybył do Nowego Jorku o godzinie ósmej rano, najwyraźniej chodziło Ci o wieczór. Staraj się unikać takich dwuznaczności, które mogą wprowadzać w błąd czytelnika. Co i tak nie zmienia faktu, że te przeskoki są bardzo niewskazane. Dobrze się sprawdzają, jeśli w poprzednim rozdziale zawarłaś już wszystko i masz stuprocentową pewność, że nic więcej tam nie napiszesz. A ja niestety, jako czytelnik, mam wrażenie pewnego niedosytu. Prozaiczna rzecz: jakie były szczegóły mieszkania tam, co z tym wejściem na dach? Poza tym, czy udało mu się zawrzeć jakąś nic porozumienia ze Scarlett? Jak minął mu pierwszy wieczór w Nowym Jorku? O czym myślał przed snem?
Ładnie wplotłaś w treść fragment o przeszłości Nicolasa. Podoba mi, że kreujesz tę postać na kilku płaszczyznach: przeszłości, teraźniejszości i w mniejszym stopniu przyszłości. Liczyłabym również na większe rozwinięcie historii jego rodziny — jest to bardzo ciekawy wątek.
Znowu pojawia się Scarlett, zaczyna się jakieś wydarzenie i od razu kończy. Mam nadzieję, że tym razem nie wywiniesz mi takiego numeru z przeskakiwaniem dość sporego kawałka w akcji.
Dziwi mnie również, że Nicolas już nie czuje tej euforii, że nagle przeszedł w melancholię. Brakuje mi w kreacji jego osoby takich stanów pośrednich, jego własnych myśli, nieprzefiltrowanych przez narrację trzecioosobową. Oczywiście narracja pierwszoosobowa uniemożliwiłaby w dużym stopniu wiele innych rzeczy, na przykład zajęcie się Scarlett. Ale ufam, że jakoś to w późniejszych rozdziałach rozwiążesz.

IV Scarlett

I słusznie Ci zaufałam, bo w tym rozdziale poznajemy już myśli Nicolasa, co bardzo mnie cieszy. Z kwestii czysto technicznych, tylko ich zapis jest niekorzystny. Nie wiem jak Tobie, ale mi osobiście bardzo podoba się tylko graficzne wyróżnienie myśli bohatera przy użyciu kursywy. Umieszczenie tego w cudzysłowie nie wygląda dobrze, ale to już tylko Twoja decyzja — ja mogę tylko to i owo podpowiedzieć.
Nie do końca rozumiem sens umieszczania tu historii Scarlett. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że to trochę za wcześnie na tego typu wynurzenia. Nie mogę zarzucić Ci tego, że akcja idzie zbyt wolno — powiedziałabym raczej, że zbyt szybko. Czytelnik nie jest na to przygotowany, nie zna wcale Scarlett, więc coś takiego może wydawać mu się po prostu dziwne i nie na miejscu. Wydaje mi się, że lepiej byłoby zająć się najpierw zewnętrzną częścią właścicielki mieszkania, jej zachowaniem i tym, jak reaguje na konkretne sytuacje, a dopiero potem przejść do jej wnętrza. Nie przekonuje mnie ten sens przypadku, nadal mam wrażenie, że na to po prostu za wcześnie. Chłopak jest tam od kilkunastu godzin i właściwie nic z tego nie wynika. Mam wrażenie, że akcja jest źle przemyślana, właściwie wcale. Wydarzenia dzieją się tak, jakby były zaplanowane idealnie z harmonogramem. Żadnego elementu zaskoczenia, jak to w życiu bywa.

V Vincent 

Nie mogę się pozbyć dość smutnego wrażenie, że trzy postaci: Vincent, Scarlett i sam Nicolas praktycznie niczym się od siebie nie różnią. Określę to tak: te postaci są tak samo płaskie. Nicolas nieco mniej — on sam w sobie jest dość wyrazisty, ale pozostałe dwie naprawdę są niemalże identyczne. Nie opisujesz ich zachowań, gestów, wyglądu, mimiki twarzy — a to wszystko jest dosyć ważne. Skupiasz się głównie na słowach. Tak, tak, ja wszystko rozumiem, że głównie psychologiczne, że to przede wszystkim Twoje opowiadanie i Twój pomysł — tylko dlaczego całość jest tak bardzo okrojona z opisów?
Zajmijmy się teraz samym Vincentem. Potwornie irytuje mnie to, że kreujesz go na takiego stereotypowego idealistę, którego rolą w tym opowiadaniu jest tworzyć tylko i wyłącznie obiekt, na którym Nicolas może skupiać swoją nienawiść. A w każdym razie nie mogę się takiego wrażenia pozbyć. Poza tym szkoda, że nie rozwinęłaś trochę szerzej tego wątku, tylko od razu położyłaś Nicolasa spać. Tak, akcja dzieje się zbyt szybko. Monotonnie, ale szybko.
Powinnaś przemyśleć, czy takie urywanie wątków jest konieczne. Co działo się dalej w restauracji, jak potoczyły się wydarzenia, rozmowa z kelnerką. Powinnam zwrócić uwagę na budowanie relacji między bohaterami. Tak, zrobiłabym to, ale nie pokazujesz tego procesu, jak to wszystko powstaje. Wprowadzasz kolejnych bohaterów i na tym koniec.
Pierwszy dzień Nicolasa w Nowym Jorku, jakieś dwa dni od ucieczki, a tu proszę — Vincent już go przejrzał. Nadal jestem zdania, że akcja dzieje się zbyt szybko. W późniejszych rozdziałach proponowałabym jednak trochę zwolnić i lepiej rozplanować wydarzenia.

VI Abraham Lincoln

Skoro nie przepadał za śmierdzącym Manhattanem — dlaczego nadal tam zostawał? Przecież był wolny, mógł robić, co chciał, uciekł przecież by sobie ulżyć. Czy on naprawdę wszystkiego nienawidził i nic nie było w stanie wywołać w nim jakiegokolwiek pozytywnego uczucia?
" Powoli zaczynał wierzyć, że poprzez rozwiązywanie krzyżówek poszerzy swoje słownictwo, bo przez ostatnie trzy godziny nowej pracy nie odezwał się ani słowem. " — Nie rozumiem, co ma przysłowiowy piernik do przysłowiowego wiatraka. Może raczej: " Przez ostatnie trzy godziny nowego pracy nie odezwał się ani słowem i powoli zaczynał wierzyć, że poprzez rozwiązywanie krzyżówek poszerzy swoje słownictwo." Wydaje mi się, że brzmi to bardziej logicznie.
Właściwie, bardzo podobał mi się ten rozdział. Był najspokojniejszy ze wszystkich, w późniejszej części rozdziału widać było lekką zmianę w Nicolasie, nawet lekki skrawek samozadowolenia i akceptacji nowej sytuacji. Zaczęłaś prowadzić akcję dobrym tempem i byłabym bardzo zadowolona, gdyby utrzymało się to dalej.

Poszukiwanie — I Zebry

Nie sposób nie napisać czegoś o tytułach, które naprawdę mi się podobają i pasują do opowiadania. A jeszcze bardziej przypadły mi do gusty nazwy kolejnych części, symbolizujące kolejne etapy psychologicznej przemiany bohatera. Są wręcz bezbłędne.
Świetny początkowy opis — jakby podsumowanie poprzedniej części. Liczę, że w opowiadaniu znajdzie się jeszcze kilka podobnych temu.
" Bo gdyby Jonatan kiedykolwiek usłyszał, jak w takiej chwili Nicolas nazywa Charlie, na pewno nie miałby wyrzutów sumienia przed wywaleniem jego szanownej egzystencji na bruk. " — Słowo "egzystencja" wydaje się być tu trochę nie na miejscu. Co sądzisz o "ekscelencji"?
Mam wrażenie, że Nicolas po prostu chce, aby jego rodzina zaczęła go szukać. Zamiast uwolnić się od problemów, ciągle się ich trzyma. Czy taki miał być zamysł?
Niewiele mogę powiedzieć o tym rozdziale. Taki dość neutralny i poprawny. Mało jest kwestii, których mogłabym się przyczepić lub też bardziej pochwalić — oprócz tych, o których już wspomniałam.

Podsumowanie treści 

* Fabuła — 3/5
* Bohaterowie — 4/7
* Świat przedstawiony — 4/7
* Dialogi — 6/6
* Kreacja kolejnych wątków — 2,5/5
* Styl, język, kompozycja — 5,5/6
* Logika, spójność, wiarygodność — 2,5/3
* Zaciekawienie — 1/1

Łączna ilość punktów: 28,5/40

Poprawność 3/5

Zdarzają się nieliczne literówki, braki przecinków i błędy ortograficzne. Nie są one jednak tak istotne, poza tym zgodnie z życzeniem, nie będę Ci ich wszystkich wymieniać.

W rozdziale pierwszym części pierwszej znalazłam kilka spornych fragmentów oraz powtórzenia w liczbie dwóch.

" Tamtego dnia w Brighton było cholernie gorąco, mimo że kalendarz wskazywał dopiero maj. Temperatura już o jedenastej przekroczyła dwadzieścia osiem stopni. Nieba nie przecinała ani jedna chmurka i słońce niemiłosiernie smażyło wszystkie angielskie nosy, które odważyły się być na zewnątrz. A wtedy, jak jeden mąż, ludzie tłoczyli się w jakieś ocienione miejsca, gdzie mogliby ocalić skórę przed rakotwórczym działaniem promieni UV. " — Trochę kłócą się użyte tutaj czasy. Zamiast "tłoczyli" powinnaś użyć tu słowa "wtłoczyli" lub "starali się wtłoczyć". Aktualnie brzmi to, jakby temperatura zawsze o jedenastej przekraczała dwadzieścia osiem stopni (powinnaś wtenczas użyć też słowa "przekraczała" zamiast "przekroczyła"), a ludzie zawsze tłoczyli się wtedy w jakieś zacienione miejsce. A to brzmi trochę nielogicznie i ogólnie nieładnie.

" Zegar wybił godzinę jedenastą, kiedy pod stacją z piskiem opon zatrzymał się czarny sportowy samochód, wzbudzając niemałe zainteresowanie wśród tłumu." — Trochę brakuje tu sensu, skoro akapit temu również była godzina jedenasta. Jeśli narrator opowiada o mieście, to wbrew pozorom, czas się w nim nie zatrzymuje i powinnaś zaznaczyć jego upływ.

W rozdziale drugim brak jakichkolwiek błędów.

W rozdziale trzecim zgubiłaś słowo na samym początku, niepoprawnie użyłaś wielokropku (a nawet dwa razy).

I właściwie na tym błędy się kończą. Mam również pewną uwagę odnośnie używania pauzy i półpauzy. Nie powinnaś mieszać tych dwóch znaków w tekście. Jeśli zdecydujesz się na używanie któregoś z nich, powinnaś być konsekwentna. Dopuszczalne jest używanie ich obu, tylko jeśli mają swoje konkretne role, na przykład: pauza w dialogach i półpauza w samej treści.

Dodatkowe punkty od oceniającej 2/5

Za miło spędzony czas z tym blogiem oraz za podejście do opowiadania  — widać, że faktycznie jest to dla Ciebie ważne i starasz się.

Łączna ilość punktów: 44/65
Ocena: Dobry

Pozdrawiam, lum

PS Ja się chyba zepsułam. Przepraszam jeśli ocena była zła i godna jedynie zjechania. Nie mam siły na nic, chyba jestem pod zbyt dużą presją, aby być jak najlepszą...

2 komentarze:

  1. Dzięki za garść cennych uwag. Z niektórych rzeczy nie zdawałam sobie sprawy, więc jestem dosyć zadowolona z otrzymanej oceny.
    Nad spisem już myślałam, no ale nie wypadało nic zmieniać, kiedy wzięłaś bloga pod nóż. Tak samo z resztą „nawigacji”.
    Nie będę się rozdrabniać w sumie, bo nie wiem, czy chcesz, żebym ci coś konkretnie wyjaśniła. Twoje założenia w prologu były bliskie temu, co zamierzałam, jednak jak to z tekstami bywa – nie wszystko się udaje przedstawić, kiedy ma się o czymś nikłe pojęcie. Tekst, który znajduje się teraz na blogu (a w zasadzie pierwsze pięć rozdziałów) został napisany 3 lata temu, więc… Przyznaję, że początek jest straszny i kuleje pod wieloma względami. Cóż, później chciałam to jakoś zlepić, nadać temu sens, wytłumaczyć, ale powoli zaczęłam wprowadzać coś kompletnie innego.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Wraz z przyjaciółką otworzyłyśmy ocenialnię, moim-nieskromnym-zdaniem.blogspot.com . Jak zapewne wiecie początki bywają trudne. Byłabym bardzo wdzięczna za dodanie nas do linków lub wklejenie bannera. Szczere i sprawiedliwe już są wśród naszych linków. Życzę dalszych sukcesów w ocenianiu!

    OdpowiedzUsuń