Pierwsze wrażenie (12/15)
Adres nie powala oryginalnością,
ale jest w porządku. Nie ma się co czepiać. Na belce mogłaś umieścić coś
ciekawszego niż tłumaczenie adresu. Zawsze to fajnie, jak tytuł bloga daje
trochę do myślenia.
Nagłówek jest taki sobie. Zdjęcia
są kiepskiej jakości. Bardzo nie podoba mi się sposób ich połączenia. Zdjęcia
na siebie zachodzą w jednym miejscu, w drugim zostało puste, białe tło.
Animowany mikrofon zupełnie nie w klimacie. Nie wiem, jaki sens ma nałożenie na
to zarysu zegara, a postać ukryta pod napisem jest niemal niewidoczna.
Natomiast podoba mi się sam napis. Proponuję jednak popracować nad nagłówkiem,
bo ten ma trochę niedociągnięć.
W tle umieściłaś angielskie budki
telefoniczne, czyli już chyba wiemy, gdzie będzie toczyć się akcja. Nie jestem
zwolenniczką zdjęć w tle, ale to akurat ładnie się komponuje kolorystycznie z
nagłówkiem. Układ bloga jest prosty i przejrzysty.
Czcionkę ustawiłaś prostą, w
podstawowych kolorach i to chyba najlepsze rozwiązanie.
Ogólnie pierwsze wrażenie blog sprawia
niezłe. Przyjemnie się na niego patrzy.
Przyjrzyjmy się bliżej dodatkom.
Na początku mamy możliwość subskrypcji, archiwum i linki, czyli taką podstawę.
Przeczytałam Twój regulamin i czwarty punkt nie jest zbyt miły. Myślę, że
krytyka też jest ważna i nawet te negatywne komentarze, a może zwłaszcza one,
najwięcej dają. Pomyśl nad innym sformułowaniem, albo usunięciem tego punktu.
Idziemy dalej. Ankieta dotycząca
treści jest bardzo dobrym rozwiązaniem. W ten sposób aktywizujesz czytelników i
nawiązujesz z nimi pewien rodzaj kontaktu.
„Jeśli zajrzałeś/zajrzałaś na
tego bloga to wiesz, że jest to opowiadanie o pewnej dziewczynie i One
Direction.” No nie do końca. Jeżeli nie znam chłopaka z nagłówka, mogę nie mieć
pojęcia, o kim będzie opowiadanie. Patrząc dalej, słowo „bardzo” zawiera tylko
jedną literę „a”. W tekście o blogu mówisz, dlaczego piszesz to opowiadanie i
to jest w porządku. Myślę jednak, że za dużo odwołujesz się do stereotypów: o
tym, że fanfiction piszą ludzie nie mający pomysłów na własne postaci i fabułę;
że chłopaki z One Direction to geje. Po co o tym wspominać? Mam przez to
wrażenie, że strasznie się boisz, co pomyślą inni, że będą cię mieli za głupią
małolatę, albo jeszcze niewiadomo kogo. Piszesz, bo lubisz i chcesz się
sprawdzić. I to wystarczy.
Po co Ci drugie archiwum w formie
rozwijanej listy?
Reszta jest w porządku.
Adres 2/2
Tytuł 1,5/2
Nagłówek/ szablon 1/2
Czcionka 2/2
Ogólne wrażenie 2/2
Dodatki (3,5/5)
Treść (13/45)
Założę, że wpisu o bohaterach nie
ma i przejdę do rozdziałów.
Rozdział I
Opowiadanie nie posiada prologu,
co nie jest samo w sobie błędem. Martwi mnie natomiast pierwszy rozdział. Bez
żadnego wstępu zaczynasz akcję. Nie wiemy, kim są bohaterowie i co się dzieje.
Pierwsza scena jest wyrwana z kontekstu. Rozumiem, że starasz się wprowadzić
trochę tajemnicy i zainteresować czytelników, ale początek napisany jest w taki
sposób, że miałam wrażenie, iż ominęłam kilka pierwszych rozdziałów, dlatego
nie wiem, co się dzieje. Wybrałaś narrację pierwszoosobową, a więc historię
opowiada główna bohaterka. Nie zaszkodziłoby, gdyby na wstępie powiedziała o
sobie ze dwa zdania. Wystarczyłoby napisać, kim jest, do jakiej chodzi szkoły.
Takie kilka słów, żeby się człowiek nie czuł zdezorientowany. W pierwszym
akapicie darowałabym też sobie próby wprowadzenia humoru w dość niewesołej dla
bohaterki sytuacji. Wątpię, że ktoś spóźniony, kto właśnie się wywrócił, będzie
w nastroju do rzucania żarcikami na prawo i lewo.
Decydujesz się na narrację w
czasie teraźniejszym, która jest dość trudna. Musisz bardzo się pilnować, żeby
nie wyskakiwał nagle czas przeszły, jak na przykład tutaj: „facet spojrzał na
mnie, ale gdy nie odpowiadam, a na ławkę kapią słone krople, daje za wygraną”.
Masz tendencję do dopowiadania
czegoś, zazwyczaj pseudo-przekleństw, w nawiasach. Wtrącenia takie, zwłaszcza
nie niosące żadnej ważnej treści, są w opowiadaniu całkowicie zbędne. Staraj
się ich unikać.
„Wytrzymam, na pewno... Już
nieraz się udało...” – W tym
przypadku zastosowanie wielokropka nie ma żadnego uzasadnienia.
Rozmowa między bohaterką a nauczycielem wydaje się trochę bez sensu.
Mężczyzna od początku nastawiony jest na atak, a dziewczyna opryskliwymi
odpowiedziami stara się przed nim bronić. Brakuje między nimi tego dystansu,
który normalnie istnieje między uczniem a nauczycielem. A koniec rozmowy jest o
tyle nielogiczny, że zamyślić się można, gdy druga osoba wygłasza dłuższy
monolog, więc dziwne, że nauczycielowi udało się to, gdy dziewczyna wypowiadała
zaledwie trzy króciutkie zdania. I co ją boli? Kolana po upadku, czy zachowanie
rówieśników? Musisz bardziej precyzować. Nie spiesz się tak z zakończeniem
rozmowy. Rozbudowanie narracji może pomóc w uniknięciu wszelkich nieścisłości.
Zastanawiam się też, ile lat mają bohaterowie. Harry wyciął Julii numer
rodem z przedszkola, góra podstawówki.
Rozdział II
Mam kilka pytań, bo w tym rozdziale jest trochę kiepsko z logiką. Po
pierwsze, gdy dzwoni dzwonek na lekcję, dziewczyna stoi przy szafce. Jakim więc
cudem nie spóźnia się, skoro jeszcze wymienia książki, zanim udaje się do sali?
Druga rzecz, gdzie u licha jest nauczyciel? Dlaczego uczniowie mogą sobie
krzyczeć na całą klasę i nikt nie zwraca na to uwagi? Poza tym, czy płacząca
dziewczyna, pomijając, że nie ma żadnego powodu do płaczu, nie wolałaby odrobiny
dyskrecji od roztrząsania problemu na oczach całej klasy? I ostatnia rzecz, dlaczego
jeden z uczniów ma polskie imię? Bo wydawało mi się, że akcja toczy się w
Anglii.
Rozdział III
Opis stroju nie może polegać na wymienieniu elementów garderoby w
nawiasie. Stwórz porządny, ładny opis. W tej chwili uciekasz się do skrótów,
które sprawdzą się w konspekcie pracy, ale z pewnością nie w pełnej wersji
opowiadania.
Po raz kolejny mieszasz czasy i wydaje mi się, że nie unikniesz tego w
dalszej części pracy.
Julia została zaproszona na randkę w ciemno, ale nic o tym zaproszeniu
wcześniej nie pisałaś. Nie wiemy też nadal, dlaczego rano była rozdrażniona i
się spóźniła. Trzeci rozdział, a ja dalej mam wrażenie, że to się nie trzyma
kupy. Ale zrzucę to na krótkie rozdziały, w których przekazujesz
średnio jedną scenę i uznam, że wszystko już niedługo zacznie się sensownie
układać.
Rozdział IV
Mówi się „gapić się jak sroka w gnat”, a nie „na gnat”.
Próbuję rozgryźć, dlaczego chłopaki z zespołu, którzy dokuczają jej w
szkole, zaprosili ją do kina. I nie mam pojęcia. Cała ta akcja jakoś się nie
trzyma kupy. Najpierw Julia jest przybita i rozdrażniona w szkole, a za chwilę
wraca do domu i z uśmiechem na twarzy udaje się na randkę z nieznajomym, na
którą niewiadomo kiedy, gdzie i jak została zaproszona. Brakuje mi tu detali,
które by mogły sprawić, że historia byłaby bardziej wiarygodna. W tej chwili
nie widzę w tym sensu.
I nagle okazuje się, że dziewczyna jest Polką i, przeprowadzając się,
trafiła do szkoły, do której chodzą jej idole. Cóż za zbieg okoliczności. To,
no nie wiem, strasznie przewidywalne, banalne, niewiarygodne?
„Robię coś, w co jeszcze wczoraj bym nie uwierzyła.” Ale chodzi
o wyjście do kina, czy w ogóle o poznanie One Direction? Bo jakoś nie za dobrze
to wyjaśniłaś.
„nie mogło być mowy o pomyłce:
Harry był nagle jakiś inny.” No dobra, ale przydałoby się najpierw jakieś
stwierdzenie, żeby mówić o pomyłce. A tu wyskakujesz jak Filip z konopi i nikt
nie wie, o co chodzi. Nagle mógł stać się inny, zmienić swoje zachowanie, ale
nagle być to tak nie za bardzo.
Dopiero wsiedli do samochodu, a
zespół już spał. Nieźle musiał ich ten film wykończyć.
Oficjalnie hejtuję nieskazitelnie
białe smajliki na Zaynowym fejsiku. Trzymajmy się, proszę, języka polskiego
przynajmniej w opowiadaniu.
„Ledwo miałam siłę na rozłożenie
łóżka, po czym padłam na wyrko z bananem na twarzy.” Fakt, owoce na twarzy
potrafią zwalić z nóg.
Rozdział V
Od kiedy woda jest złym pomysłem
na kaca? Miałaś kiedyś kaca? Wtedy trzeba właśnie dużo pić, bo organizm jest
odwodniony.
Dlaczego Lidla mieliby importować
z Polski? To niemiecka sieć sklepów, która działa w większości europejskich
krajów, również w Wielkiej Brytanii.
„Tylko tu mogłam spotkać tych, co
trzeba.” Ale o kim mówisz? O co chodzi? Nagle poczułam się taka jakaś
zagubiona.
Banan Seby, kimkolwiek, jest
Seba, przywalił jej w plecy. Robi się coraz bardziej ciekawie.
Solniczka? Zwolnij trochę z tą
akcją, bo nie wiem, kto kim jest i co się właściwie dzieje.
Z ósmej zrobiła się piętnasta.
Bohaterka nie wie, jak to się stało, a ja jej nie pomogę, bo też nie mam
pojęcia. Może to sprawka Doktora Who? On mieszał coś z czasem.
Dziewczynie nie chciało się
przeczytać SMSa, bo to przecież prawie dwustustronicowa książka. No błagam!
„z ekipą Rosjanki i z samą Rosjanką”
A nie wystarczyłoby „i z nią samą”?
To normalne, że jak się do kogoś
– nawet nieznajomego – oddzwania, to trzeba na niego nawrzeszczeć? Bo ja nie
znam takiej zasady. Ta Twoja bohaterka albo ma permanentny okres, albo problemy
psychiczne. Tak czy inaczej, powinna zasięgnąć porady specjalisty. A jak dalej
będzie piła po cztery kawy na godzinę to i kardiolog jej się przyda.
Chłopak niby się śmieje, ale ja w
to jakoś nie wierzę. Wszystko jest takie jakieś sztuczne i wymuszone. Te
postacie nie mają mimiki, gestów, wyrazu twarzy. „Haha” brzmi bardziej
ironicznie, niż szczerze.
Nazwa Gangsta Devasta pojawia się
po raz kolejny i to chyba najwyższy czas, żeby wprowadzić jakiś dłuższy
fragment narracji, w której wyjaśniłabyś, o co chodzi.
„wczoraj widziałam wczoraj w
kinie” Uważaj na powtórzenia.
Dlaczego kumple z zespołu
mieszkają w jednym domu? Mógłby mi to ktoś wyjaśnić? Przecież każdy ma swoją
rodzinę, co więcej, tutaj to małolaty, które nie ukończyły liceum. Nie ma
powodu, dla którego należałoby ich wrzucać do jednego lokalu. Zatem dlaczego, w
każdym fanfiku o jakimś zespole, ten zespół musi mieszkać razem?
Rozdział VI
Czy w marchewkach jest jakiś
podtekst o którym ja nie wiem? Pytam, bo to kolejne opowiadanie o One
Direction, w którym pojawiają się jakieś marchewki.
„Zayn buchnął się w Katyi”
Buchnął, czyli potocznie pomylił, bo Katya to takie trudne matematyczne
działanie.
Rozdział VII
Rosjanka nagle stała się
Ukrainką. Normalnie cud.
Dobra, aż z ciekawości
sprawdziłam, co to za akcja z marchewkami.
Tradycyjnie, dylemat, którego ze
sławnych chłopaków wybrać, bo nagle wszyscy się w dziewczynie kochają.
Oczywiście wyolbrzymiam, ale mało to oryginalne.
Rozdział VIII
Dlaczego Rosjanka (lub Ukrainka,
bo teraz to już nie wiadomo) poprawia chłopaka, który śpiewa po polsku?
„chyba, że” W zwrotach typu: mimo że, chyba że
i podobnych nie stawiamy przecinka przed że, tylko przed całym zwrotem.
„Bo tego chcieli rodzice. Którzy
praktycznie nie znają angielskiego.” Niepotrzebnie podzielone zdanie.
Niby tłumaczysz, dlaczego
bohaterka mieszka w Anglii, ale tak jakoś pokrętnie, że w rezultacie nie
wiadomo, o co Ci chodzi. A już zupełną abstrakcją są ludzie, o których
dziewczyna mówi. Musisz jaśniej i więcej opowiadać. Ty wiesz, co miałaś na
myśli, ale czytelnik nie, bo nie siedzi w Twojej głowie. Musisz mu wszystko po
kolei wyjaśnić, żeby mógł ułożyć sobie jakiś pełny obraz sytuacji.
Rozdział IX
Chwila, to nagle rodzice Julii,
tak ni z tego ni z owego, przyjeżdżają do Anglii? Dlaczego wcześniej nic o tym
nie było. Mogli zadzwonić, Julia mogła gadać o tym z przyjaciółką. A tak ma się
wrażenie, że mieszkają dwa bloki dalej i przyszli na kawę.
Te dialogi są coraz bardziej
dezorientujące. Nie wiadomo, o czym ci ludzie mówią, bo nic wcześniej nie jest
wyjaśnione. Niewiedza wcale nie zaciekawia, wręcz przeciwnie. Coraz mniej
interesuje mnie sytuacja bohaterki. To bardzo irytuje i momentami mam ochotę
wyłączyć to w diabły i zabrać się za coś innego.
„czyje piosenki leciały?
Oczywiście, że różne” No to się dowiedziałam.
„W pewnym momencie urwał i
zasnęłam w tym bałaganie z głową w jakimś pudle.” Tak, urwał Święty Mikołaj bombkę
z choinki i jakoś tak zasnęła.
Rozdział XII
Stało się to, czego się
obawiałam. Wybrałaś narrację pierwszoosobową, ale w końcu przestała Ci ona
wystarczać. Postanowiłaś więc wprowadzić większą liczbę narratorów. Oczywiście,
nie jest to zabronione i takie zabiegi można stosować. Natomiast, kiedy się na
to decydujesz, musisz pamiętać, że każda osoba ma inny charakter, inaczej
odbiera rzeczywistość. Musisz, nie tylko wielkim napisem, ale przede wszystkim
stylem wypowiedzi narratora, zaznaczyć tą różnicę. To bardzo trudne zadanie,
więc decyzję trzeba podjąć świadomie. Warto też ograniczyć zmiany narratora, bo
w końcu nie tylko czytelnik, ale również Ty sama zaczniesz się gubić. Niech
narrator nie zmienia się w czasie rozdziału. Pisz długie fragmenty z jednej
perspektywy. Wtedy łatwiej ci będzie pracować nad stylem wypowiedzi
poszczególnych bohaterów.
Czy myślisz, że poważna rozmowa
przyjaciół, która toczy się przed damską toaletą w restauracji, będzie
wiarygodna? Bo mnie jakoś nie przekonała, mimo łez i wylewnych zwierzeń.
„Próbowała mi wytłumaczyć
zawiłości liczby ludności w Indiach” Liczba ludności to tylko liczba. Chociaż
rzeczywiście te cyferki to takie powywijane są.
„Ty, który rządzisz nami tam na
górze, dlaczego to robisz? Wystawiasz nas na próbę, strasznie ciężką próbę.” W
okolicznościach tego opowiadania ten poważny tekst wypada komicznie. Zupełnie
nie pasuje do luźnej, młodzieżowej atmosfery, a już zupełnie do Twojego stylu
pisania.
Rozdział XIII
„Będę mieszkać u kuzynki
studentki” Ale kuzynki której studentki?
Udało się namówić rodziców, bo
przecież to normalne, że się jedzie na drugi koniec Europy, bo ma się problemy
z chłopakami. A bilety samolotowe na trasie Londyn-Polska po pięć złotych w
kiosku sprzedają.
Zastanawiam się, jak nastolatka
poradziła sobie sama na lotnisku z pięcioma wielkimi torbami. Co ona, Pudzian?
Chyba nawet on miałby problem, bo takie walizy to jednak nieporęczne. A w
pociągu to już dziewczyna by z nimi całkiem zginęła.
Rozdział IV
W jednym zdaniu przerobiłaś trzy
miesiące. No ładnie. W takim tempie, to jeszcze kilka rozdziałów i dojdziemy do
końca świata.
Mam niedosyt. Dziewczyna jeszcze
dobrze nie przyjechała do kraju, a już z niego wyjeżdża. Brakowało mi
wszystkiego pomiędzy. Jakiejś akcji, chodzenia do szkoły, kontaktowania się z
będącymi za granicą przyjaciółmi i rodziną. Poza tym to dużo bardziej
skomplikowane, żeby od tak przyjechać, zapisać się i wypisać ze szkoły kiedy
się ma na to ochotę. Zwłaszcza w Polsce uzupełnianie różnic programowych to
katorga, więc miałabyś o czym pisać. Rozwinęłabym na Twoim miejscu wątek pobytu
w ojczyźnie co najmniej na dwa, a nawet trzy rozdziały.
Ta cała rozmowa w szpitalu jest
jakaś nierealistyczna. Wielka miłość, czekanie na siebie, wielkie wyznania. Ale
to są nastolatki! Pokaż mi kilkunastoletniego chłopaka, który gada w ten
sposób, a wręczę order, bo jakoś ja takiego nie spotkałam. Owszem, mogą się
zakochać, ale nie gadać jak zakochane laski z telenoweli.
„trzymać do jutr” Zjadłaś „a”.
Rozdział XVI
Nie wiem czy wiesz, ale w Anglii
prezenty daje się drugiego dnia świąt, a nie w wigilię.
Gubisz się w czasach. Nagle
przerzucasz narrację na czas przeszły. Jeżeli jest czas teraźniejszy, to musisz
się go trzymać.
„Louis porywa mnie na spacer.
Przez” Przez co? Nie dokończyłaś zdania.
Dwa miesiące bez Julii? Ale
przecież jej nie było dużo dłużej.
Rozdział XVII
„W szkole. Chodzimy razem do
klasy.” Jesteś fanką One Direction a taki błąd? Przecież chłopaki nie są w tym
samym wieku. Nie mogą wszyscy chodzić do tej samej klasy.
„Przedstawcie się” I po takim poleceniu chłopaki zaczynają się
witać i żartować, ale żaden nie wpadł na pomysł, żeby powiedzieć, kim są. Tak,
to logiczne zachowanie.
Rozdział XIX
Zaczynasz opisem i to pierwszy opis w Twoim wykonaniu, który jest w
miarę dobry i przywołuje podczas czytania jakieś obrazy. Czyli jednak umiesz. Teraz
więcej takich opisów poproszę.
No ale dalej już nie jest tak dobrze. Jaki lekarz mówi na wstępie
wybudzającej się osobie, że miała „straszny wypadek” i że długo ją składali?
Prędzej zapyta, czy coś czuje, czy słyszy, czy wie gdzie jest. A nie dobije ją
na wstępie, zwłaszcza, że jej chłopak już świetnie sobie z tym poradził, mimo że po
reakcji dziewczyny tego nie widać. Lekarz denerwuje się i gada jakieś, za
przeproszeniem, pierdoły, które dziewczyna powinna później od znajomych i
rodziny usłyszeć. On tam pracuje, a nie robi za psychoterapeutę. Poza tym jak
mogła widzieć zwiędłe kwiaty, skoro nie widzi? Nie mogę tego rozgryźć. Przecież
nie poznała po zapachu.
„zastrzyk przeciwbólowy”? Bardzo precyzyjnie, jak na polecenie lekarza.
Wpisz tam morfinę, albo cokolwiek innego przeciwbólowego, ale żeby był konkret.
Rozdział XXIX
Krzyczę i rwę włosy z głowy. Cztery lata różnicy i chodzą do tej samej
klasy? Gdzie tu logika?
„Zastanawiam się nad kryminałem a powieścią.” Już pomijając
niepoprawność gramatyczną tego zdania, kryminał też jest powieścią.
I zastanawiam się, z jakiej paki
Rosjanka lub Ukrainka, bo nie ustaliłaś jednej wersji, zna język polski.
Epilog części pierwszej i prolog części drugiej
Przede wszystkim nie wiem, jak mogłaś połączyć epilog z prologiem. To
nie jedno i to samo.
Muszę jednak przyznać, że pierwszy raz (no może poza prababcią aniołem)
mnie czymś zaskoczyłaś i jestem rzeczywiście ciekawa, co się stało z Julią.
Rozdział I części drugiej
Wszystko ładnie, pięknie. I
jeszcze to niepokalane poczęcie. Z treści wynika, że Julka tylko spała z
Louisem w jednym łóżku, obok niego. Od tego się w ciążę nie zachodzi. Chyba.
Może to ja się nie znam. Ale gdyby spanie koło faceta skutkowało ciążą, musiałabym już założyć prywatne przedszkole.
Rozdział XII części drugiej
Dobra, wyznanie Harrego mnie
zaskoczyło, ale wcale nie pozytywnie. Jeszcze w poprzednim rozdziale szalał z
miłości do Lucy, a teraz nagle wyznaje uczucia Louisowi. Co lepsze, z
„najlepszym przyjacielem” przez całe opowiadanie zamienił kilka zdań i żadne
jego najmniejsze zachowanie nie świadczyło o tym, że jest w chłopaku zakochany.
Cała scena wyszła sztywno, bez emocji, sztucznie i nierealnie. Nie byłam w
stanie uwierzyć w żadne słowo. A tym bardziej w próbę samobójczą na końcu rozdziału.
Podsumowanie
Pomysł oryginalnością nie
grzeszy. Wszystko jest dość przewidywalne. Dziewczyna poznaje sławnych
chłopaków. Udaje twardą, bo „wcale nie jest ich fanką”, chociaż za nimi szalej.
Jeden z tych sławnych, się w niej zakochuje. Są razem, zrywają, znów są razem i
tak na okrągło. Nie może zabraknąć zdrady i jakiegoś małego dramatu. No i w
końcu dziewczyna zachodzi w ciążę. A potem żyją długo i szczęśliwie. Wszystko
ładnie pięknie, ale mało w tym inwencji twórczej. Jedynym oryginalnym pomysłem
był ten z prababcią, ale niestety nie pociągnęłaś go i właściwie nie wiadomo, o
co w tym wątku chodziło.
Opisy w tym opowiadaniu właściwie
nie istnieją, a jak są, to ograniczają się do kilku zdań i zazwyczaj skupiają
na ciuchach, kiedy wymieniasz, co ktoś akurat wkładał lub miał na sobie.
Czasami pojawia się zdjęcie zamiast opisu, co jest najgorszym, co mogłabyś
zrobić. Oznacza tylko tyle, że nie potrafisz dobrze czegoś opisać. Nie ma
opisów emocji, miejsc, niczego. Dopiero w ostatnich dwudziestu rozdziałach coś
zaczęło się zmieniać. Pojawiały się jakieś dłuższe fragmenty, ale zazwyczaj
bardzo suche, bez emocji i mało plastyczne. Wszelkie opisy wydarzeń wydają się
bardzo „automatyczne”, głównie przez czas teraźniejszy w narracji. Ładne opisy
miejsc pojawiały się jedynie w przypadku pomieszczeń, do których bohater
wchodził raz, i więcej tam nie wracał, czyli nie miały one większego znaczenia.
Natomiast miejsca, w których bohaterowie przebywali na co dzień w ogóle nie
zostały przedstawione. Nie mogę dać tu zbyt wiele punktów.
Dialogów jest zdecydowanie za
dużo. Ciągle ktoś z kimś gada, momentami nie wiadomo kto i z kim. Rozmowy
czasami są, żeby były, ale w opowiadaniu nie mają żadnego znaczenia. Taka tam
paplanina, żeby zapełnić kartkę. Postaraj się, żeby dialogów nie było więcej,
niż opisów i żeby były one bardziej znaczące. Poza tym zwróć uwagę na zapis.
Nie używamy w nim dywizu (-), ale półpauzy (–) lub pauzy (—). Narrację po
wypowiedzi zaczynamy z małej litery tylko wtedy, gdy odnosi się bezpośrednio do
tej wypowiedzi (na przykład: powiedział, wyszeptała), czyli zazwyczaj dotyczy sposobu
mówienia. W innych przypadkach (na przykład: Ruszył do drzwi.) Wypowiedź kończymy
kropką, a narrację zaczynamy wielką literą. Dam ci za dialogi jeden punkt, bo
ich zaletą było to, że nadawały całości odrobinę dynamiki.
Świat przedstawiony jest dość
pusty. Jest szkoła, dom, ale zupełnie bez wyrazu. Nie jestem sobie w stanie
wyobrazić tego świata, pomieszczeń, a nawet zasad, jakie tu obowiązują.
Wszystko jest mało realne, bo zamiast „oprowadzać” czytelnika po tym świecie,
każesz mu się wszystkiego domyślać. Poza tym bohaterowie latają między Polską a
Anglią, jakby przechodzili przez ulicę. Kupują domy, mimo że nikt nigdzie nie powiedział,
że ich na to stać, czy chociażby mają pracę. Wracają do domu, ale nie wiadomo,
do czyjego domu. Nie jestem w stanie uwierzyć w taki świat, w którym nie ma
żadnych zasad, cen, odległości. Jest po prostu mało prawdopodobny. Trochę jak
świat teletubisiów – pusty – tylko bardziej szary.
Bohaterowie są niespójni. Główna
bohaterka przez całe opowiadanie jest markotna i humorzasta, ale i tak
stwierdzasz, że jest śmieszką. Katya raz jest Rosjanką, raz Ukrainką, a przy okazji gada
płynnie po Polsku. Dobrze, ale możesz to jakoś wyjaśnić? Chłopaki z One
Direction w ogóle nie przypominają swoich rzeczywistych odpowiedników. Ani się
nie śmieją, ani nie wygłupiają, a pracują tylko gdy mają czas między kolejnymi
romanso-dramatami. Charakterem przypominają bardziej trzydziestolatków z
rozstrojem nerwowym, niż chłopaków po dwudziestce. Poza tym reakcje bohaterów
są bardzo dziwne. W jednej chwili się uśmiechają, a w następnej krzyczą. Ktoś
umiera, a oni na to „ok.”. Nastolatka znika, a jedyną osobą, która jej szuka
jest jej chłopak. Rodzina ma to w poważaniu. Matka dowiaduje się o ciąży córki
i nie okazuje żadnych emocji. Postacie są suche, nierealne i niespójne. Żadna z
nich nie zrobiła na mnie wrażenia, a w pamięci zapadły mi jedynie rude włosy
głównej bohaterki.
Fabuła nie zachwyca. Skaczesz z
wydarzenia na wydarzenie niczym żaba po liściach na stawie. Ale muszę przyznać,
że coś się dzieje i jakoś to się trzyma nawet kupy. Nie jest to jakaś
wciągająca akcja, zapierająca dech w piersiach, ale w miarę się kręci. Przez
większość opowiadania akcja się nie ślimaczy, mimo że jest bardzo
przewidywalna. Jest kilka głównych wątków, które są w miarę dobrze
poprowadzone. Te poboczne zdarza ci się pozostawić bez wyjaśnienia, albo
niepotrzebnie ucinać, kiedy mogłyby sprawić, że opowiadanie stanie się bardziej
interesujące. Mam tu na myśli na przykład wątek prababci, brata, który pojawił
się równie szybko, jak zniknął, znajomych, których Julia poznała w pociągu, czy chociażby niewyjaśnione do dziś zachowanie głównej bohaterki w pierwszym.
Niepotrzebnie wszystko skracasz i upraszczasz. Czytając miałam też wrażenie, że
nie do końca wszystko zaplanowałaś. Na początku miałaś zupełnie inną koncepcję,
niż w późniejszych rozdziałach, stąd na przykład wpadka z wiekiem Louisa, który
w wieku dwudziestu dwóch lat chodził do klasy z osiemnastolatką. Postaraj się
najpierw wszystko dobrze przemyśleć, a potem pisać i publikować.
Kompozycja wydaje się w porządku,
ale proponuję wyjustować tekst, żeby estetyczniej wyglądał.
Bardzo dużo jest błędów
logicznych. Na Twoim miejscu przemyślałabym wszystko jeszcze raz, żeby trzymało się kupy. Akcja niby toczy się za granicą, ale tylko z nazwy. Nic,
poza imionami i powplatanym językiem angielskim, na to nie wskazuje. Samo
wręczanie prezentów w wigilię chociażby. Powiedzenie „jesteśmy w Londynie” nie
sprawi, że czytelnik w to uwierzy, że to poczuje. Jak dla mnie to bardziej
Lądek Zdrój, a nie Londyn. Poczytaj trochę o kulturze angielskiej, cechach
charakterystycznych, realiach życia tam. Postaraj się nadać historii bardziej
brytyjski charakter, wspomnij miejsca, stwórz jakieś relacje poza rodziną i
zespołem. Nie widziałam w ogóle różnicy między Anglią a Polską, a to nie
dobrze. Poza tym jest kiepsko z kanonem. To nie opowiadanie zainspirowane
filmem czy literaturą, ale jeżeli decydujesz się pisać o prawdziwych ludziach,
warto wziąć pod uwagę ich charaktery w rzeczywistości i jakoś do nich nawiązać.
Wystarczy obejrzeć kilka wywiadów (co zrobiłam, żeby wiedzieć, o czym czytam). Dla
przykładu Louis, roześmiany, ciągle żartujący i wygłupiający się, który, jak by
się wydawało, niewiele rzeczy traktuje serio, u ciebie stał się uczuciowym
mazgajem, przyrzekającym miłość do końca życia dziewczynie z klasy. No coś tu
nie gra. Nie zgadzają się odstępy czasu. Najpierw Julia jest w Polsce przez
około trzy, czy cztery miesiące, a potem robi się z nich dwa. Rok szkolny
kończy się w połowie czerwca, co w Anglii ma miejsce zazwyczaj pod koniec tego
miesiąca, albo nawet do połowy lipca. Nie zgadza się wiek bohaterów. Julia
jedzie na pogrzeb do Polski, ale kończy się to oświadczynami w galerii
handlowej, a do pogrzebu nigdy nie dochodzi. Jest dużo takich wpadek i
większość wymieniłam przy omawianiu rozdziałów.
Narracja w czasie teraźniejszym
nie zawsze Ci wychodzi. Czasami nagle przeskakujesz na czas przeszły i wtedy
dużo lepiej się to czyta, bo tekst jest mniej sztywny, ale to nie zmienia
faktu, że nie można sobie tak latać między czasami, jak się komu podoba.
Piszesz głównie w pierwszej osobie, ale nie nadaje to tekstowi żadnego
charakteru. Momentami ma się wrażenie, że czyta się instrukcję obsługi pralki.
Zmieniając narratora, styl pozostawiasz ten sam, przez co i osobowości zlewają się
w jedną, szarą masę. Starasz się zaznaczyć „angielskość" przez wstawki z języka
angielskiego, albo przerabianie słów angielskich na polskie (cudowny smajlik,
który mnie rozłożył na łopatki). Ma się wrażenie, że robisz to trochę na siłę i
nienaturalnie. W dodatku usilne próby, w dodatku nieudane, wprowadzenia humoru przez aspekty kulinarne (marchewki i ciągłe jedzenie Nialla) na początku są do zniesienia, ale później niemiłosiernie denerwują. Nad stylem musisz jeszcze popracować, bardziej wczuć się w
pozycję narratora. Chociaż w ostatnich rozdziałach widać poprawę.
Z interpunkcją jest całkiem
dobrze. Tylko czasami zdarzają Ci się jakieś drobne wpadki. Natomiast dużo
częściej gubisz lub powtarzasz wyrazy, przez co tekst traci sens. Pojawiają się
też literówki. Bardzo dużo literówek, których nie zamierzam ci wskazywać, a
które bardzo utrudniają czytanie. Warto tekst przeczytać kilka razy, bo takie
rzeczy łatwo się wychwytuje. Jednak z poprawnością jest całkiem nieźle.
Pomysł (oryginalność) 0/3
Opisy 1/6
Dialogi 1/5
Kreacja:
Świata: 1/6
Bohaterów: 0,5/6
Fabuła 2,5/5
Kompozycja 1,5/2
Logika 0/2
Styl 2/5
Poprawność 3,5/5
Dodatkowe punkty od oceniającej (0)
Niestety, nie mam za co dać
dodatkowych punktów.
RAZEM 25 PUNKTÓW, CO DAJE OCENĘ DOPUSZCZAJĄCĄ.
Dlaczego ocena Lorrie pojawia się i znika?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Możliwe, że ma to związek z tym, iż musiałam parę razy poprawić tekst, bo wkradły się tkz. zlepienia, bądź literówki. Teraz powinno już być ok ^
UsuńDziękuję za ocenę. Wiem, ta Rosjanka/Ukrainka poplątała się przez przypadek. Ogólnie opowiadanie powstało przez przypadek, stąd tyle błędów, pomyłek i brak logiki. Teraz, z racji wakacji, planuję popoprawiać to wszystko, bo sama widzę, że wiele rzeczy jest bez sensu.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za wskazanie, gdzie są błędy, jak to poprawić itp. Moje opowiadanie nie jest idealne, wiem o tym, ale dzięki Twojej ocenie spróbuję polepszyć to, co powstało.
Cieszę się, że mogłam pomóc. Powodzenia w dalszym pisaniu. Jestem pewna, że będzie coraz lepiej. :)
UsuńDo oceniającej: Katja, Katiusza i Ekaterina używane zamiennie nie są błędem, a wręcz przeciwnie, bo tłumacząc je na polski otrzymamy Kasię, Kasieńkę i Katarzynę. To tak na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńMój błąd. Dziękuję za zwrócenie uwagi. :)
Usuń