środa, 31 lipca 2013

[917] www.jane-volturi-niespodziewanie.blogspot.com

Lorrie ocenia http://jane-volturi-niespodziewanie.blogspot.com/





Autor: Nina N.
  • Pierwsze wrażenie i dodatki – 12/15 punktów

 Kiedy tylko otworzyła mi się strona główna, uśmiechnęłam się. Ach, Zmierzch. Stary, dobry, kochany Zmierzch, który tak łatwo jest nienawidzić. Rozochocona, zaczęłam wgłębiać się w to, co zobaczyłam. Tytuł i adres bloga pasują do tematyki, za co plus. Kolorystyka i szablon również, ale mnie osobiście trochę ta czerwień liter razi. Może powinnaś postawić na mniej jaskrawy kolor? Oczy wypływają. Ogólnie, pierwsze wrażenie nie jest złe. Wygląda dosyć schludnie, a tło zachęca do czytania. Parę szczegółów trzeba poprawić, ale to nie są rzeczy trudne do zrobienia. To wszystko na ten temat. Hm, co my tu dalej mamy? Ach tak, dodatki.
W dodatkach nie ma nic awangardowego, linki (prawie same ocenialnie!), lista „Czytam i polecam” przedstawiająca zaprzyjaźnione blogi, sonda odnośnie treści opowiadania, oraz to, co najbardziej mnie interesuje: „O autorce”  i „Bohaterzy”, a poza tym, jeszcze spis treści i „Spamownik”.
Tak więc:
„O autorce” – krótki, prosty tekst przedstawiający w zwięzły sposób autorkę. Dowiadujemy się z niego ile ma ona lat, jakie jest jej hobby, czy posiada jakieś zwierzątka, kim chce zostać w przyszłości i parę innych szczegółów. Nie dopatrzyłam się żadnego błędu, oprócz słowa puma z dużej litery, ale domyślam się, że to nazwa własna. Napisane bardzo ładnie.
W „Bohaterach ”dopatrzyłam się błędów:

Z wyglądu ma trzynaście lat, zaś naprawdę kilka tysięcyWygląda na trzynaście lat, lecz naprawdę ma kilka tysięcy.
Potrafi ,, pożyczyć'' dar od dowolnego wampira i użyć go przez 24 godziny po pożyczeniu  go, jednak zdecydowanie słabiej od oryginały. –  Potrafi „pożyczyć” dar od dowolnego wampira i używać go przez dwadzieścia cztery godziny, jednak zdecydowanie słabiej od oryginału. 

„Spis treści”, który zawiera link do każdego rozdziału, oraz „Spamownik” są bardzo użytecznymi zakładkami, szczególnie przydaje się ta pierwsza, kiedy czyta się na telefonie.
Podsumowując: Pierwsze wrażenie było dobre, dodatki również. Nie licząc paru błędów, wszystko prezentuje się w porządku. Mroczny i tajemniczy wygląd bloga zachęcił mnie do czytania, więc nie mogę się już doczekać. Denerwuje mnie tylko jaskrawy kolor liter.



  • Treść i poprawność – 35/45 punktów

Nareszcie! To, na co najbardziej czekałam. Zabieram się za prolog. Widzę tam biały wiersz, bardzo ciekawy chwyt na początek opowiadania. Napisany został z perspektywy Jane i opowiada o tym, że została ona wampirem i że nie może już umrzeć, skazana na wieczną egzystencję demona wypijającego krew z bezbronnych istnień.  Następnie, równie krótki fragment rozmowy Ara z Eleazarem. W tym momencie prolog się kończy, a ja zostaję z niedosytem. Spodziewałam się czegoś bardziej budującego klimat i ciekawego, a tu jedyna rzecz, jaka mi się podoba, to wiersz. Błędów jako takich nie było.
Następnie zabrałam się za rozdział pierwszy. Tutaj już zauważyłam błędy.

Mijały minuty, godziny, może nawet dni.. – Zapomniałaś jednej kropki.
Wstałam z łózka i rozejrzałam się po pokoju. Nie był duży, mieścił się w nim regał z książkami, szafa, biurko i jedno okno, przysłonięte bordową firanką.. – Tutaj z kolei o jedną kropkę za dużo na końcu. No i w wyrazie „łóżka ”jest „z ”zamiast „ż”.

W treści pierwszego rozdziału, wcielamy się w Jane, która zdała sobie sprawę, że znajduje się w zupełnie sobie nie znanym pomieszczeniu i  czuje dziwne drapanie w gardle, jakby było wyschnięte na wiór. Tekst nie powala ani długością, ani oryginalnością. Wszystko jest przewidywalne aż do bólu, od opisów, po dialogi. Rozdział drugi również mnie nie zachwycił. Niby wszystko pięknie, ładnie, ale zero jakiejkolwiek inwencji odnośnie akcji. Nie dzieje się absolutnie nic, co by czytelnika zaskoczyło. Było również parę powtórzeń i ogólnie trochę to zagmatwane.

Wyszliśmy zaraz za nią, nie minęła nawet minuta, ale już jej nie byłoWyszliśmy zaraz za nią – nie minęła nawet minuta, a już jej nie było.

Rozdział trzeci –

Jutro będziemy walczyć z z Rumunami – rzekł Aro – Dwa razy „z”, a poza tym, nie ma kropki po „rzekł Aro”.

Oprócz tego żadnych błędów. Walka z Rumunami była opisana krótko, bez szczegółów i nijako. Mogłaś się o wiele bardziej postarać.
Rozdział czwarty spodobał mi się nieskończenie bardziej niż poprzednie. Jane została ukształtowana jako postać, nie tylko jako narrator. Opisy są bardziej osobiste, uczuciowe. Błędów żadnych nie zobaczyłam. Wróciła mi ochota na czytanie.
Rozdział piąty – Również bez błędów. Zabawny, lekko napisany tekst, z długością już lepiej.
Rozdział szósty – Przeczytałam w ekspresowym tempie. Spodobał mi się fakt, iż stosunki Jane z innymi wampirami nabierają kolorów. Opowieść robi się przez to bogatsza i łatwiejsza do przyswojenia. Jest tylko jeden błąd:

– Kajuszu, uspokój się, nikt nikogo nie zabiję – powiedział AroZabije.

Rozdział siódmy –

 – Chm... no dobrze.Hm.
Powiem tylko tyle, że nie chciałbym być w skórze Ara kiedy wrócimy. Przez całą drogę wyzywała Ara we wszystkich istniejących językach.– Powtórzenie imienia Aro.
Cholera jasna, już chyba bym wolała za Felixa wyjść  niż z tym idiotą spędzać ten miesiąc... Wędrujemy po tej wyspie już drugi tydzień. Nie wiem, czy wytrzymam dłużej z tym idiotą. – Powtórzenie. Nie wiem, czy wytrzymam z nim dłużej.
Uspokój się bracie, Jane nikogo nie zabiję. – Jeśli to Jane ma kogoś zabić, to „ę” na końcu powinno zmienić się na „e”. Jednakże samo tego nie zrobi.

To wszystko. Zainteresowała mnie Twoja umiejętność do zmieniania narracji. Z zadowoleniem stwierdzam, że ten trudny zabieg całkiem zgrabnie Ci wychodzi. Każda z postaci ma swój własny zasób słów, inne zachowania, inne myśli. Jak na razie, bardzo mi się podoba. Zobaczymy dalej.
Rozdział ósmy – Ciekawy i zabawny, akcja toczy się wartko, widzę coraz wyraźniej zarysowujący się styl pisania. Tak jakbym oglądała jakąś roślinę w chwili rozkwitania. Świetnie!
Rozdział dziewiąty – Bardzo mi się spodobał, ale było parę błędów:

Jane poleciała do swojej komnaty, wiec jako że miałem zaraz po niej najwyższy stopień, poszedłem zdać raport trójcy. – Więc.
Poszedłem do swojej komnaty komnaty, ale nie mogłem przestać myśleć o Jane. – Jest dwa razy „komnaty”.
W rozdziale dziesiątym błędów nie było.
Rozdział jedenasty – O Boże! Nie wiem, co z tym począć. Strasznie zagmatwane.

 Czekam, chociaż już nie wierzę. Czekam, choć wiem że to niemożliwe. Czekam, aż Demetri się wybudzi, mimo tego że wiem, iż to się nie stanie. Carlisle powiedział, że jeśli w ciągu godziny się nie obudzi, to już nigdy się nie stanie. I że jest mała szansa, że to w ogóle się stanie. Wszyscy wiedzą, że to się nie stanie. Tylko ja wierzę, że to w ogóle jest możliwe. I czekam. Wciąż czekam. – Bardzo dużo powtórzeń. Na Twoim miejscu przeredagowałabym to.
Biegłam. Tak, to Volterra. Dobiegłam.  – To samo. Znowu powtórzenia
Chm, jestem groźniejsza od Aro?  – Hm.
Chm, skąd o mnie wiedziały? – Znowu Hm.
Czyli ktoś się do mojrgo brata włamał... Mojego.

W rozdziale dwunastym nie zauważyłam żadnych błędów. Ale zdałam sobie sprawę z tego, że historia bardzo wciąga... Jak alkohol w ustach nastolatka. Najpierw w ogóle nie smakuje, potem nie można już się od tego oderwać. Na to wrażenie składa się coraz większe prawdopodobieństwo utworu, a płynność wypowiedzi sprawia, że czytelnik zapomina o bożym świecie.
Rozdział trzynasty – Bez błędów.
Rozdział czternasty – Również bez błędów. Robi się coraz ciekawiej, a ja coraz szybciej czytam.
Rozdział piętnasty – Bezbłędnie.
Rozdział szesnasty –  Tutaj znowu zagmatwanie. Ale dalej bardzo mi się podoba.

Violetta powiedziała mi, że Trójca powiedziałam jej, że masz przyjść do sali głównej  – Powtórzenia i literówka. Na końcy wyrazu „powiedziałam” nie powinno być „m”.
Ale Anette powiedziała mi, że Violette powiedziała jej, że jej powiedziałeś, panie, ze mam tu przyjść. - Znowu powtórzenia.
Wyszedłem z komnaty i poszedłem z stronę komnaty Jane. Gdy wszedłem, nikogo tam nie było. – Jak wyżej.
W następnych rozdziałach nie widziałam żadnych błędów. Każdy z nich był lepszy od poprzedniego, co jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Bardzo zaintrygowała mnie postać Violetty. Dar, jaki jej stworzyłaś jest ciekawy i niepowtarzalny. Żałuję, że tak szybko zniknęła, bo mogłabyś jeszcze coś z nią zrobić.
Rozdział dwudziesty trzeci – Wspaniały, no i fajnie, że do opowiadania dołożyłaś Cullenów. Jednakże, coś mi się tu nie zgadza. Otóż, Carlisle zaczął tworzyć rodzinę jakieś sto lat temu. A ja już w jednym z pierwszych rozdziałów wyłapałam, że Jane korzysta z laptopa. Wtedy nie było laptopów. To jest kardynalny błąd! Radziłabym Ci trzymać się linii czasowej, bo wtedy opowiadanie będzie łatwiejsze do odbioru.

Sam zaczynana kłótnie – powiedziałam. – Sam zaczyna kłótnie.

Rozdział dwudziesty czwarty – Bez błędów. Opisane jest bardzo dobrze, tylko zdziwiło mnie to, iż rozmowa Volturich z Cullenami była tak krótka. Nie sądzę, żeby Jane i reszta fatygowali się do Forks tylko po to, żeby pogadać z doktorem przez trzydzieści sekund.
Rozdział dwudziesty piąty – To już ostatni, jaki jest na blogu. Napisany bez błędów, akcja toczy się wartko, spodobało mi się również zdjęcie auta, którym Jane i inni mieli jechać, tylko, że wtedy NIE BYŁO takich samochodów. Przypominam, że to czasy, gdy Edward był nowonarodzonym. Poza tym, gdyby opis pojazdu był długi i wyczerpujący, zdjęcie nie byłoby potrzebne.

Zauważyłam, że na blogu dzieje się coraz więcej i bynajmniej nie są to luźno związane wydarzenia, które dzieją się „tak o”. Dodałaś wiele wątków pobocznych, takich jak związek Aleca i Corin (której imię bardzo mi się spodobało), kłótnia Kajusza z jego żoną, oraz wątek Violetty i jej tajemniczego pryncypała. Wszystkie mi się bardzo spodobały, tylko radziłabym Ci się skupić też trochę na nich, by historia stała się wielowymiarowa i, co za tym idzie, ciekawsza.

Podsumowanie: Jest trochę błędów, ale nie nazwałabym tego zatrważającą ilością. Głównie są to błędy składniowe i literówki. Jest również olbrzymi błąd logiczny, z tym laptopem (i samochodem). Ogólnie nie jest źle, ale radziłabym przed opublikowaniem notki, przeczytać ją z ogromnym skupieniem. Czasem można naprawdę znaleźć niezłe hiciory, których teoretycznie nie powinno być. Możesz też poprosić o to kogoś innego, bo czasem własnych błędów nie widzimy.
Blog na samym początku nie zachwycił mnie. Pierwsze rozdziały były po prostu nudne, nie przyciągały uwagi. Bohaterowie sztywni i papierowi. Dopiero potem do tekstu weszło sporo humoru, motywy miłosne, były również konflikty, trochę walki, czyli to, co każdy blog o Volturich powinien posiadać. Czasem gubisz się w opisach gdy są dłuższe, pojawiają się w nich sprzeczności, lecz ogólnie jest miło, przejrzyście i bez błędów. Jak już mówiłam, należy poprawić fakt, że Jane używała laptopa, kiedy te teoretycznie nie powinny istnieć. To samo z samochodem suzuki.
Punktacja:
1) pomysł, fabuła i oryginalność - 11/15 punktów.
2) kreacja bohaterów - 6/8 punktów.
3) opisy i kreacja świata przedstawionego - 6/8 punktów.
4) styl i język - 4/5 punktów.
5) logika i spójność tekstu - 3/4 punkty.
6) poprawność - 2/5 punktów
razem: 35/45 punktów



  • Dodatkowe punkty od oceniającej – 3/5 punktów

Autorka dostaje ode mnie TRZY dodatkowe punkty za pomysł z Violettą i jej darem, który bardzo mi się spodobał.


Cały blog ogólnie miło się czytało. Nie zauważyłam w nim niczego epickiego, żadnego przesadnie pięknego słownictwa, ale w tym przypadku działa to na Twoją korzyść. Znalazło się w nim parę naprawdę zabawnych sytuacji. Myślę, że warto było go przeczytać i się rozerwać. Minusem jednak jest brak logiki w niektórych sytuacjach. Przede wszystkim: CZAS. Niektóre czynności zajmują bohaterom zbyt długo lub zbyt krótko, jak np. podróże, czy rozmowa Volturich z Cullenami. Punktacja daje nam wynik 47 punktów, co w przeliczeniu staje się oceną dobrą (4). Blog zasługuje na tę ocenę. Życzę weny, oraz wielu fanów, którzy pomogą Ci na wyboistej drodze blogosfery. Dziękuję za uwagę.

PS: Tak bezczelnie skopiuję lum i również dodam jakąś piosenkę, którą kocham. Panie i panowie, oto Bob Dylan.
Mr.Tambourine Man

15 komentarzy:

  1. Tak, ocena byłaby wcześniej, gdyby nie to, że moja inteligencja zapomniała dodać Lorrie do autorów.
    Pozdrawiam z krainy geniuszy! ;p

    PS. Lorrie, uwielbiam tą piosenkę. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ale wszystko dobrze się skończyło, bo Agnes mnie dodała ^. Och, ja również ją uwielbiam *0*
      I tak po chamsku zareklamuję, że jeśli lubisz Dylana i jego klimaty, to polubisz to: https://www.youtube.com/watch?v=TrRpuWAD06c
      Jest to pierwszy teledysk Lorriowego bojfrenda nagrany w moim rodzinnym mieście. Otóż moim, bo on urodził się w Edmonton ;-;

      Usuń
  2. Co Ty taka łagodna dla naszej Ninki? :c Za dużo streszczania postów i opisywania, a tak to wyprodukowałaś całkiem niczego sobie ocenę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja też jestem z Magdowej krainy geniuszy i nie umiem przestawić się z ałtoreczki w recenzentkę, ale już niedługo. ;-;
      A że łagodna jestem, to też powinno się zmienić. Ale ja nic nie poradzę - zawsze jestem za dobra :c.
      A POTEM DOSTAJĘ NÓŻ W PLECY, ALBO I MIKSER NAWET ;_;.

      Usuń
    2. Spokojnie, ocenisz trochę blogów i przestaniesz być łagodna. I klęcie w ocenach też przyjdzie. Wszystko w swoim czasie. ;)

      Usuń
  3. No i zwrot "jak na trzynastolatkę" brzmi słabo, bo w sumie to niedawno same miałyśmy po 13 lat. Pamiętaj, że nie oceniasz Niny, a ej bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie... Tak mi wstyd ;-;.

      Usuń
    2. Nie obrażam się za oceniane również mnie, to pewnie nie ostatnia ocena, w której oceniająca zwróci uwagę na wiek ;).

      Usuń
    3. Może lepiej, żebyśmy Cię tu nie zaczęły oceniać. :)

      Usuń
  4. Po pierwsze, bardzo dziękuję za ocenę. Szczerze mówiąc, sądziłam, że będzie gorzej.
    Logika nigdy nie była moim mocnym punktem i nie umiałam się przyzwyczaić, że kiedyś nie było komputerów. Postaram się popracować na tymi rozdziałami i zmienić laptopy na książki. Zaś w rozmowach często nie mogłam nic wymyślić i dlatego stawały się krótki i sztuczne. Zazwyczaj skracałam czas jakiejś czynności, bo tak było mi na rękę, zaś potem o tym zapominałam i robiłam odwrotnie - czynność się wydłużała, co z mojej strony rzeczywiście było błędem.
    Owszem, Puma w moim opisie to nazwa psa wyjątkowo podobnego do pumy.
    Powtórzeń jest rzeczywiście sporo. Nigdy nie wiedziałam, czym zastąpić różne słowa, staram się jednak nad tym pracować :).
    Zmienię kolor czcionki, bo rzeczywiście ten jaskrawy odcień gryzie w oczy.
    Jeszcze raz bardzo dziękuję za poświęcony mi i mojemu blogowi czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak z kwestii technicznych oceny - zazwyczaj chyba są justowane i zwijane ;).

      Usuń
    2. W wordzie masz fajną opcję: synonimy. Wystarczy, że zaznaczysz wyraz, klikniesz drugim przyciskiem i na pasku, który Ci się rozwinie będzie taki przycisk. Albo internetowe słowniki synonimów.

      Usuń
  5. Lorrie:
    1. Justujemy.
    2. Linkujemy ocenianego bloga.

    Mam własną krainę geniuszy ^^

    OdpowiedzUsuń