środa, 31 lipca 2013

[916] www.the-chance-for-love.blogspot.com

Agnes ocenia opowiadanie o One Direction.




Pierwsze wrażenie (12/15)

Adres nie powala oryginalnością, ale jest w porządku. Nie ma się co czepiać. Na belce mogłaś umieścić coś ciekawszego niż tłumaczenie adresu. Zawsze to fajnie, jak tytuł bloga daje trochę do myślenia.
Nagłówek jest taki sobie. Zdjęcia są kiepskiej jakości. Bardzo nie podoba mi się sposób ich połączenia. Zdjęcia na siebie zachodzą w jednym miejscu, w drugim zostało puste, białe tło. Animowany mikrofon zupełnie nie w klimacie. Nie wiem, jaki sens ma nałożenie na to zarysu zegara, a postać ukryta pod napisem jest niemal niewidoczna. Natomiast podoba mi się sam napis. Proponuję jednak popracować nad nagłówkiem, bo ten ma trochę niedociągnięć.
W tle umieściłaś angielskie budki telefoniczne, czyli już chyba wiemy, gdzie będzie toczyć się akcja. Nie jestem zwolenniczką zdjęć w tle, ale to akurat ładnie się komponuje kolorystycznie z nagłówkiem. Układ bloga jest prosty i przejrzysty.
Czcionkę ustawiłaś prostą, w podstawowych kolorach i to chyba najlepsze rozwiązanie.
Ogólnie pierwsze wrażenie blog sprawia niezłe. Przyjemnie się na niego patrzy.
Przyjrzyjmy się bliżej dodatkom. Na początku mamy możliwość subskrypcji, archiwum i linki, czyli taką podstawę. Przeczytałam Twój regulamin i czwarty punkt nie jest zbyt miły. Myślę, że krytyka też jest ważna i nawet te negatywne komentarze, a może zwłaszcza one, najwięcej dają. Pomyśl nad innym sformułowaniem, albo usunięciem tego punktu.
Idziemy dalej. Ankieta dotycząca treści jest bardzo dobrym rozwiązaniem. W ten sposób aktywizujesz czytelników i nawiązujesz z nimi pewien rodzaj kontaktu.
„Jeśli zajrzałeś/zajrzałaś na tego bloga to wiesz, że jest to opowiadanie o pewnej dziewczynie i One Direction.” No nie do końca. Jeżeli nie znam chłopaka z nagłówka, mogę nie mieć pojęcia, o kim będzie opowiadanie. Patrząc dalej, słowo „bardzo” zawiera tylko jedną literę „a”. W tekście o blogu mówisz, dlaczego piszesz to opowiadanie i to jest w porządku. Myślę jednak, że za dużo odwołujesz się do stereotypów: o tym, że fanfiction piszą ludzie nie mający pomysłów na własne postaci i fabułę; że chłopaki z One Direction to geje. Po co o tym wspominać? Mam przez to wrażenie, że strasznie się boisz, co pomyślą inni, że będą cię mieli za głupią małolatę, albo jeszcze niewiadomo kogo. Piszesz, bo lubisz i chcesz się sprawdzić. I to wystarczy.
Po co Ci drugie archiwum w formie rozwijanej listy?
Reszta jest w porządku.

Adres 2/2
Tytuł 1,5/2
Nagłówek/ szablon 1/2
Czcionka 2/2
Ogólne wrażenie 2/2
Dodatki (3,5/5)

Treść (13/45)

Założę, że wpisu o bohaterach nie ma i przejdę do rozdziałów.
Rozdział I
Opowiadanie nie posiada prologu, co nie jest samo w sobie błędem. Martwi mnie natomiast pierwszy rozdział. Bez żadnego wstępu zaczynasz akcję. Nie wiemy, kim są bohaterowie i co się dzieje. Pierwsza scena jest wyrwana z kontekstu. Rozumiem, że starasz się wprowadzić trochę tajemnicy i zainteresować czytelników, ale początek napisany jest w taki sposób, że miałam wrażenie, iż ominęłam kilka pierwszych rozdziałów, dlatego nie wiem, co się dzieje. Wybrałaś narrację pierwszoosobową, a więc historię opowiada główna bohaterka. Nie zaszkodziłoby, gdyby na wstępie powiedziała o sobie ze dwa zdania. Wystarczyłoby napisać, kim jest, do jakiej chodzi szkoły. Takie kilka słów, żeby się człowiek nie czuł zdezorientowany. W pierwszym akapicie darowałabym też sobie próby wprowadzenia humoru w dość niewesołej dla bohaterki sytuacji. Wątpię, że ktoś spóźniony, kto właśnie się wywrócił, będzie w nastroju do rzucania żarcikami na prawo i lewo.
Decydujesz się na narrację w czasie teraźniejszym, która jest dość trudna. Musisz bardzo się pilnować, żeby nie wyskakiwał nagle czas przeszły, jak na przykład tutaj: „facet spojrzał na mnie, ale gdy nie odpowiadam, a na ławkę kapią słone krople, daje za wygraną”.
Masz tendencję do dopowiadania czegoś, zazwyczaj pseudo-przekleństw, w nawiasach. Wtrącenia takie, zwłaszcza nie niosące żadnej ważnej treści, są w opowiadaniu całkowicie zbędne. Staraj się ich unikać.
Wytrzymam, na pewno... Już nieraz się udało...” – W tym przypadku zastosowanie wielokropka nie ma żadnego uzasadnienia.
Rozmowa między bohaterką a nauczycielem wydaje się trochę bez sensu. Mężczyzna od początku nastawiony jest na atak, a dziewczyna opryskliwymi odpowiedziami stara się przed nim bronić. Brakuje między nimi tego dystansu, który normalnie istnieje między uczniem a nauczycielem. A koniec rozmowy jest o tyle nielogiczny, że zamyślić się można, gdy druga osoba wygłasza dłuższy monolog, więc dziwne, że nauczycielowi udało się to, gdy dziewczyna wypowiadała zaledwie trzy króciutkie zdania. I co ją boli? Kolana po upadku, czy zachowanie rówieśników? Musisz bardziej precyzować. Nie spiesz się tak z zakończeniem rozmowy. Rozbudowanie narracji może pomóc w uniknięciu wszelkich nieścisłości.
Zastanawiam się też, ile lat mają bohaterowie. Harry wyciął Julii numer rodem z przedszkola, góra podstawówki.
Rozdział II
Mam kilka pytań, bo w tym rozdziale jest trochę kiepsko z logiką. Po pierwsze, gdy dzwoni dzwonek na lekcję, dziewczyna stoi przy szafce. Jakim więc cudem nie spóźnia się, skoro jeszcze wymienia książki, zanim udaje się do sali? Druga rzecz, gdzie u licha jest nauczyciel? Dlaczego uczniowie mogą sobie krzyczeć na całą klasę i nikt nie zwraca na to uwagi? Poza tym, czy płacząca dziewczyna, pomijając, że nie ma żadnego powodu do płaczu, nie wolałaby odrobiny dyskrecji od roztrząsania problemu na oczach całej klasy? I ostatnia rzecz, dlaczego jeden z uczniów ma polskie imię? Bo wydawało mi się, że akcja toczy się w Anglii.
Rozdział III
Opis stroju nie może polegać na wymienieniu elementów garderoby w nawiasie. Stwórz porządny, ładny opis. W tej chwili uciekasz się do skrótów, które sprawdzą się w konspekcie pracy, ale z pewnością nie w pełnej wersji opowiadania.
Po raz kolejny mieszasz czasy i wydaje mi się, że nie unikniesz tego w dalszej części pracy.
Julia została zaproszona na randkę w ciemno, ale nic o tym zaproszeniu wcześniej nie pisałaś. Nie wiemy też nadal, dlaczego rano była rozdrażniona i się spóźniła. Trzeci rozdział, a ja dalej mam wrażenie, że to się nie trzyma kupy. Ale zrzucę to na krótkie rozdziały, w których przekazujesz średnio jedną scenę i uznam, że wszystko już niedługo zacznie się sensownie układać.
Rozdział IV
Mówi się „gapić się jak sroka w gnat”, a nie „na gnat”.
Próbuję rozgryźć, dlaczego chłopaki z zespołu, którzy dokuczają jej w szkole, zaprosili ją do kina. I nie mam pojęcia. Cała ta akcja jakoś się nie trzyma kupy. Najpierw Julia jest przybita i rozdrażniona w szkole, a za chwilę wraca do domu i z uśmiechem na twarzy udaje się na randkę z nieznajomym, na którą niewiadomo kiedy, gdzie i jak została zaproszona. Brakuje mi tu detali, które by mogły sprawić, że historia byłaby bardziej wiarygodna. W tej chwili nie widzę w tym sensu.
I nagle okazuje się, że dziewczyna jest Polką i, przeprowadzając się, trafiła do szkoły, do której chodzą jej idole. Cóż za zbieg okoliczności. To, no nie wiem, strasznie przewidywalne, banalne, niewiarygodne?
Robię coś, w co jeszcze wczoraj bym nie uwierzyła.” Ale chodzi o wyjście do kina, czy w ogóle o poznanie One Direction? Bo jakoś nie za dobrze to wyjaśniłaś.
„nie mogło być mowy o pomyłce: Harry był nagle jakiś inny.” No dobra, ale przydałoby się najpierw jakieś stwierdzenie, żeby mówić o pomyłce. A tu wyskakujesz jak Filip z konopi i nikt nie wie, o co chodzi. Nagle mógł stać się inny, zmienić swoje zachowanie, ale nagle być to tak nie za bardzo.
Dopiero wsiedli do samochodu, a zespół już spał. Nieźle musiał ich ten film wykończyć.
Oficjalnie hejtuję nieskazitelnie białe smajliki na Zaynowym fejsiku. Trzymajmy się, proszę, języka polskiego przynajmniej w opowiadaniu.
„Ledwo miałam siłę na rozłożenie łóżka, po czym padłam  na wyrko z bananem na twarzy.” Fakt, owoce na twarzy potrafią zwalić z nóg.
Rozdział V
Od kiedy woda jest złym pomysłem na kaca? Miałaś kiedyś kaca? Wtedy trzeba właśnie dużo pić, bo organizm jest odwodniony.
Dlaczego Lidla mieliby importować z Polski? To niemiecka sieć sklepów, która działa w większości europejskich krajów, również w Wielkiej Brytanii.
„Tylko tu mogłam spotkać tych, co trzeba.” Ale o kim mówisz? O co chodzi? Nagle poczułam się taka jakaś zagubiona.
Banan Seby, kimkolwiek, jest Seba, przywalił jej w plecy. Robi się coraz bardziej ciekawie.
Solniczka? Zwolnij trochę z tą akcją, bo nie wiem, kto kim jest i co się właściwie dzieje.
Z ósmej zrobiła się piętnasta. Bohaterka nie wie, jak to się stało, a ja jej nie pomogę, bo też nie mam pojęcia. Może to sprawka Doktora Who? On mieszał coś z czasem.
Dziewczynie nie chciało się przeczytać SMSa, bo to przecież prawie dwustustronicowa książka. No błagam!
„z ekipą Rosjanki i z samą Rosjanką” A nie wystarczyłoby „i z nią samą”?
To normalne, że jak się do kogoś – nawet nieznajomego – oddzwania, to trzeba na niego nawrzeszczeć? Bo ja nie znam takiej zasady. Ta Twoja bohaterka albo ma permanentny okres, albo problemy psychiczne. Tak czy inaczej, powinna zasięgnąć porady specjalisty. A jak dalej będzie piła po cztery kawy na godzinę to i kardiolog jej się przyda.
Chłopak niby się śmieje, ale ja w to jakoś nie wierzę. Wszystko jest takie jakieś sztuczne i wymuszone. Te postacie nie mają mimiki, gestów, wyrazu twarzy. „Haha” brzmi bardziej ironicznie, niż szczerze.
Nazwa Gangsta Devasta pojawia się po raz kolejny i to chyba najwyższy czas, żeby wprowadzić jakiś dłuższy fragment narracji, w której wyjaśniłabyś, o co chodzi.
„wczoraj widziałam wczoraj w kinie” Uważaj na powtórzenia.
Dlaczego kumple z zespołu mieszkają w jednym domu? Mógłby mi to ktoś wyjaśnić? Przecież każdy ma swoją rodzinę, co więcej, tutaj to małolaty, które nie ukończyły liceum. Nie ma powodu, dla którego należałoby ich wrzucać do jednego lokalu. Zatem dlaczego, w każdym fanfiku o jakimś zespole, ten zespół musi mieszkać razem?
Rozdział VI
Czy w marchewkach jest jakiś podtekst o którym ja nie wiem? Pytam, bo to kolejne opowiadanie o One Direction, w którym pojawiają się jakieś marchewki.
„Zayn buchnął się w Katyi” Buchnął, czyli potocznie pomylił, bo Katya to takie trudne matematyczne działanie.
Rozdział VII
Rosjanka nagle stała się Ukrainką. Normalnie cud.
Dobra, aż z ciekawości sprawdziłam, co to za akcja z marchewkami.
Tradycyjnie, dylemat, którego ze sławnych chłopaków wybrać, bo nagle wszyscy się w dziewczynie kochają. Oczywiście wyolbrzymiam, ale mało to oryginalne.
Rozdział VIII
Dlaczego Rosjanka (lub Ukrainka, bo teraz to już nie wiadomo) poprawia chłopaka, który śpiewa po polsku?
 „chyba, że” W zwrotach typu: mimo że, chyba że i podobnych nie stawiamy przecinka przed że, tylko przed całym zwrotem.
„Bo tego chcieli rodzice. Którzy praktycznie nie znają angielskiego.” Niepotrzebnie podzielone zdanie.
Niby tłumaczysz, dlaczego bohaterka mieszka w Anglii, ale tak jakoś pokrętnie, że w rezultacie nie wiadomo, o co Ci chodzi. A już zupełną abstrakcją są ludzie, o których dziewczyna mówi. Musisz jaśniej i więcej opowiadać. Ty wiesz, co miałaś na myśli, ale czytelnik nie, bo nie siedzi w Twojej głowie. Musisz mu wszystko po kolei wyjaśnić, żeby mógł ułożyć sobie jakiś pełny obraz sytuacji.
Rozdział IX
Chwila, to nagle rodzice Julii, tak ni z tego ni z owego, przyjeżdżają do Anglii? Dlaczego wcześniej nic o tym nie było. Mogli zadzwonić, Julia mogła gadać o tym z przyjaciółką. A tak ma się wrażenie, że mieszkają dwa bloki dalej i przyszli na kawę.
Te dialogi są coraz bardziej dezorientujące. Nie wiadomo, o czym ci ludzie mówią, bo nic wcześniej nie jest wyjaśnione. Niewiedza wcale nie zaciekawia, wręcz przeciwnie. Coraz mniej interesuje mnie sytuacja bohaterki. To bardzo irytuje i momentami mam ochotę wyłączyć to w diabły i zabrać się za coś innego.
„czyje piosenki leciały? Oczywiście, że różne” No to się dowiedziałam.
„W pewnym momencie urwał i zasnęłam w tym bałaganie z głową w jakimś pudle.” Tak, urwał Święty Mikołaj bombkę z choinki i jakoś tak zasnęła.
Rozdział XII
Stało się to, czego się obawiałam. Wybrałaś narrację pierwszoosobową, ale w końcu przestała Ci ona wystarczać. Postanowiłaś więc wprowadzić większą liczbę narratorów. Oczywiście, nie jest to zabronione i takie zabiegi można stosować. Natomiast, kiedy się na to decydujesz, musisz pamiętać, że każda osoba ma inny charakter, inaczej odbiera rzeczywistość. Musisz, nie tylko wielkim napisem, ale przede wszystkim stylem wypowiedzi narratora, zaznaczyć tą różnicę. To bardzo trudne zadanie, więc decyzję trzeba podjąć świadomie. Warto też ograniczyć zmiany narratora, bo w końcu nie tylko czytelnik, ale również Ty sama zaczniesz się gubić. Niech narrator nie zmienia się w czasie rozdziału. Pisz długie fragmenty z jednej perspektywy. Wtedy łatwiej ci będzie pracować nad stylem wypowiedzi poszczególnych bohaterów.
Czy myślisz, że poważna rozmowa przyjaciół, która toczy się przed damską toaletą w restauracji, będzie wiarygodna? Bo mnie jakoś nie przekonała, mimo łez i wylewnych zwierzeń.
„Próbowała mi wytłumaczyć zawiłości liczby ludności w Indiach” Liczba ludności to tylko liczba. Chociaż rzeczywiście te cyferki to takie powywijane są.
„Ty, który rządzisz nami tam na górze, dlaczego to robisz? Wystawiasz nas na próbę, strasznie ciężką próbę.” W okolicznościach tego opowiadania ten poważny tekst wypada komicznie. Zupełnie nie pasuje do luźnej, młodzieżowej atmosfery, a już zupełnie do Twojego stylu pisania.
Rozdział XIII
„Będę mieszkać u kuzynki studentki” Ale kuzynki której studentki?
Udało się namówić rodziców, bo przecież to normalne, że się jedzie na drugi koniec Europy, bo ma się problemy z chłopakami. A bilety samolotowe na trasie Londyn-Polska po pięć złotych w kiosku sprzedają.
Zastanawiam się, jak nastolatka poradziła sobie sama na lotnisku z pięcioma wielkimi torbami. Co ona, Pudzian? Chyba nawet on miałby problem, bo takie walizy to jednak nieporęczne. A w pociągu to już dziewczyna by z nimi całkiem zginęła.
Rozdział IV
W jednym zdaniu przerobiłaś trzy miesiące. No ładnie. W takim tempie, to jeszcze kilka rozdziałów i dojdziemy do końca świata.
Mam niedosyt. Dziewczyna jeszcze dobrze nie przyjechała do kraju, a już z niego wyjeżdża. Brakowało mi wszystkiego pomiędzy. Jakiejś akcji, chodzenia do szkoły, kontaktowania się z będącymi za granicą przyjaciółmi i rodziną. Poza tym to dużo bardziej skomplikowane, żeby od tak przyjechać, zapisać się i wypisać ze szkoły kiedy się ma na to ochotę. Zwłaszcza w Polsce uzupełnianie różnic programowych to katorga, więc miałabyś o czym pisać. Rozwinęłabym na Twoim miejscu wątek pobytu w ojczyźnie co najmniej na dwa, a nawet trzy rozdziały.
Ta cała rozmowa w szpitalu jest jakaś nierealistyczna. Wielka miłość, czekanie na siebie, wielkie wyznania. Ale to są nastolatki! Pokaż mi kilkunastoletniego chłopaka, który gada w ten sposób, a wręczę order, bo jakoś ja takiego nie spotkałam. Owszem, mogą się zakochać, ale nie gadać jak zakochane laski z telenoweli.
„trzymać do jutr” Zjadłaś „a”.
Rozdział XVI
Nie wiem czy wiesz, ale w Anglii prezenty daje się drugiego dnia świąt, a nie w wigilię.
Gubisz się w czasach. Nagle przerzucasz narrację na czas przeszły. Jeżeli jest czas teraźniejszy, to musisz się go trzymać.
„Louis porywa mnie na spacer. Przez” Przez co? Nie dokończyłaś zdania.
Dwa miesiące bez Julii? Ale przecież jej nie było dużo dłużej.
Rozdział XVII
„W szkole. Chodzimy razem do klasy.” Jesteś fanką One Direction a taki błąd? Przecież chłopaki nie są w tym samym wieku. Nie mogą wszyscy chodzić do tej samej klasy.
Przedstawcie się” I po takim poleceniu chłopaki zaczynają się witać i żartować, ale żaden nie wpadł na pomysł, żeby powiedzieć, kim są. Tak, to logiczne zachowanie.
Rozdział XIX
Zaczynasz opisem i to pierwszy opis w Twoim wykonaniu, który jest w miarę dobry i przywołuje podczas czytania jakieś obrazy. Czyli jednak umiesz. Teraz więcej takich opisów poproszę.
No ale dalej już nie jest tak dobrze. Jaki lekarz mówi na wstępie wybudzającej się osobie, że miała „straszny wypadek” i że długo ją składali? Prędzej zapyta, czy coś czuje, czy słyszy, czy wie gdzie jest. A nie dobije ją na wstępie, zwłaszcza, że jej chłopak już świetnie sobie z tym poradził, mimo że po reakcji dziewczyny tego nie widać. Lekarz denerwuje się i gada jakieś, za przeproszeniem, pierdoły, które dziewczyna powinna później od znajomych i rodziny usłyszeć. On tam pracuje, a nie robi za psychoterapeutę. Poza tym jak mogła widzieć zwiędłe kwiaty, skoro nie widzi? Nie mogę tego rozgryźć. Przecież nie poznała po zapachu.
„zastrzyk przeciwbólowy”? Bardzo precyzyjnie, jak na polecenie lekarza. Wpisz tam morfinę, albo cokolwiek innego przeciwbólowego, ale żeby był konkret.
Rozdział XXIX
Krzyczę i rwę włosy z głowy. Cztery lata różnicy i chodzą do tej samej klasy? Gdzie tu logika?
Zastanawiam się nad kryminałem a powieścią.” Już pomijając niepoprawność gramatyczną tego zdania, kryminał też jest powieścią.
I zastanawiam się, z jakiej paki Rosjanka lub Ukrainka, bo nie ustaliłaś jednej wersji, zna język polski.
Epilog części pierwszej i prolog części drugiej
Przede wszystkim nie wiem, jak mogłaś połączyć epilog z prologiem. To nie jedno i to samo.
Muszę jednak przyznać, że pierwszy raz (no może poza prababcią aniołem) mnie czymś zaskoczyłaś i jestem rzeczywiście ciekawa, co się stało z Julią.
Rozdział I części drugiej
Wszystko ładnie, pięknie. I jeszcze to niepokalane poczęcie. Z treści wynika, że Julka tylko spała z Louisem w jednym łóżku, obok niego. Od tego się w ciążę nie zachodzi. Chyba. Może to ja się nie znam. Ale gdyby spanie koło faceta skutkowało ciążą, musiałabym już założyć prywatne przedszkole.
Rozdział XII części drugiej
Dobra, wyznanie Harrego mnie zaskoczyło, ale wcale nie pozytywnie. Jeszcze w poprzednim rozdziale szalał z miłości do Lucy, a teraz nagle wyznaje uczucia Louisowi. Co lepsze, z „najlepszym przyjacielem” przez całe opowiadanie zamienił kilka zdań i żadne jego najmniejsze zachowanie nie świadczyło o tym, że jest w chłopaku zakochany. Cała scena wyszła sztywno, bez emocji, sztucznie i nierealnie. Nie byłam w stanie uwierzyć w żadne słowo. A tym bardziej w próbę samobójczą na końcu rozdziału.

Podsumowanie
Pomysł oryginalnością nie grzeszy. Wszystko jest dość przewidywalne. Dziewczyna poznaje sławnych chłopaków. Udaje twardą, bo „wcale nie jest ich fanką”, chociaż za nimi szalej. Jeden z tych sławnych, się w niej zakochuje. Są razem, zrywają, znów są razem i tak na okrągło. Nie może zabraknąć zdrady i jakiegoś małego dramatu. No i w końcu dziewczyna zachodzi w ciążę. A potem żyją długo i szczęśliwie. Wszystko ładnie pięknie, ale mało w tym inwencji twórczej. Jedynym oryginalnym pomysłem był ten z prababcią, ale niestety nie pociągnęłaś go i właściwie nie wiadomo, o co w tym wątku chodziło.
Opisy w tym opowiadaniu właściwie nie istnieją, a jak są, to ograniczają się do kilku zdań i zazwyczaj skupiają na ciuchach, kiedy wymieniasz, co ktoś akurat wkładał lub miał na sobie. Czasami pojawia się zdjęcie zamiast opisu, co jest najgorszym, co mogłabyś zrobić. Oznacza tylko tyle, że nie potrafisz dobrze czegoś opisać. Nie ma opisów emocji, miejsc, niczego. Dopiero w ostatnich dwudziestu rozdziałach coś zaczęło się zmieniać. Pojawiały się jakieś dłuższe fragmenty, ale zazwyczaj bardzo suche, bez emocji i mało plastyczne. Wszelkie opisy wydarzeń wydają się bardzo „automatyczne”, głównie przez czas teraźniejszy w narracji. Ładne opisy miejsc pojawiały się jedynie w przypadku pomieszczeń, do których bohater wchodził raz, i więcej tam nie wracał, czyli nie miały one większego znaczenia. Natomiast miejsca, w których bohaterowie przebywali na co dzień w ogóle nie zostały przedstawione. Nie mogę dać tu zbyt wiele punktów.
Dialogów jest zdecydowanie za dużo. Ciągle ktoś z kimś gada, momentami nie wiadomo kto i z kim. Rozmowy czasami są, żeby były, ale w opowiadaniu nie mają żadnego znaczenia. Taka tam paplanina, żeby zapełnić kartkę. Postaraj się, żeby dialogów nie było więcej, niż opisów i żeby były one bardziej znaczące. Poza tym zwróć uwagę na zapis. Nie używamy w nim dywizu (-), ale półpauzy (–) lub pauzy (—). Narrację po wypowiedzi zaczynamy z małej litery tylko wtedy, gdy odnosi się bezpośrednio do tej wypowiedzi (na przykład: powiedział, wyszeptała), czyli zazwyczaj dotyczy sposobu mówienia. W innych przypadkach (na przykład: Ruszył do drzwi.) Wypowiedź kończymy kropką, a narrację zaczynamy wielką literą. Dam ci za dialogi jeden punkt, bo ich zaletą było to, że nadawały całości odrobinę dynamiki.
Świat przedstawiony jest dość pusty. Jest szkoła, dom, ale zupełnie bez wyrazu. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić tego świata, pomieszczeń, a nawet zasad, jakie tu obowiązują. Wszystko jest mało realne, bo zamiast „oprowadzać” czytelnika po tym świecie, każesz mu się wszystkiego domyślać. Poza tym bohaterowie latają między Polską a Anglią, jakby przechodzili przez ulicę. Kupują domy, mimo że nikt nigdzie nie powiedział, że ich na to stać, czy chociażby mają pracę. Wracają do domu, ale nie wiadomo, do czyjego domu. Nie jestem w stanie uwierzyć w taki świat, w którym nie ma żadnych zasad, cen, odległości. Jest po prostu mało prawdopodobny. Trochę jak świat teletubisiów – pusty – tylko bardziej szary.
Bohaterowie są niespójni. Główna bohaterka przez całe opowiadanie jest markotna i humorzasta, ale i tak stwierdzasz, że jest śmieszką. Katya raz jest Rosjanką, raz Ukrainką, a przy okazji gada płynnie po Polsku. Dobrze, ale możesz to jakoś wyjaśnić? Chłopaki z One Direction w ogóle nie przypominają swoich rzeczywistych odpowiedników. Ani się nie śmieją, ani nie wygłupiają, a pracują tylko gdy mają czas między kolejnymi romanso-dramatami. Charakterem przypominają bardziej trzydziestolatków z rozstrojem nerwowym, niż chłopaków po dwudziestce. Poza tym reakcje bohaterów są bardzo dziwne. W jednej chwili się uśmiechają, a w następnej krzyczą. Ktoś umiera, a oni na to „ok.”. Nastolatka znika, a jedyną osobą, która jej szuka jest jej chłopak. Rodzina ma to w poważaniu. Matka dowiaduje się o ciąży córki i nie okazuje żadnych emocji. Postacie są suche, nierealne i niespójne. Żadna z nich nie zrobiła na mnie wrażenia, a w pamięci zapadły mi jedynie rude włosy głównej bohaterki.
Fabuła nie zachwyca. Skaczesz z wydarzenia na wydarzenie niczym żaba po liściach na stawie. Ale muszę przyznać, że coś się dzieje i jakoś to się trzyma nawet kupy. Nie jest to jakaś wciągająca akcja, zapierająca dech w piersiach, ale w miarę się kręci. Przez większość opowiadania akcja się nie ślimaczy, mimo że jest bardzo przewidywalna. Jest kilka głównych wątków, które są w miarę dobrze poprowadzone. Te poboczne zdarza ci się pozostawić bez wyjaśnienia, albo niepotrzebnie ucinać, kiedy mogłyby sprawić, że opowiadanie stanie się bardziej interesujące. Mam tu na myśli na przykład wątek prababci, brata, który pojawił się równie szybko, jak zniknął, znajomych, których Julia poznała w pociągu, czy chociażby niewyjaśnione do dziś zachowanie głównej bohaterki w pierwszym. Niepotrzebnie wszystko skracasz i upraszczasz. Czytając miałam też wrażenie, że nie do końca wszystko zaplanowałaś. Na początku miałaś zupełnie inną koncepcję, niż w późniejszych rozdziałach, stąd na przykład wpadka z wiekiem Louisa, który w wieku dwudziestu dwóch lat chodził do klasy z osiemnastolatką. Postaraj się najpierw wszystko dobrze przemyśleć, a potem pisać i publikować.
Kompozycja wydaje się w porządku, ale proponuję wyjustować tekst, żeby estetyczniej wyglądał.
Bardzo dużo jest błędów logicznych. Na Twoim miejscu przemyślałabym wszystko jeszcze raz, żeby trzymało się kupy. Akcja niby toczy się za granicą, ale tylko z nazwy. Nic, poza imionami i powplatanym językiem angielskim, na to nie wskazuje. Samo wręczanie prezentów w wigilię chociażby. Powiedzenie „jesteśmy w Londynie” nie sprawi, że czytelnik w to uwierzy, że to poczuje. Jak dla mnie to bardziej Lądek Zdrój, a nie Londyn. Poczytaj trochę o kulturze angielskiej, cechach charakterystycznych, realiach życia tam. Postaraj się nadać historii bardziej brytyjski charakter, wspomnij miejsca, stwórz jakieś relacje poza rodziną i zespołem. Nie widziałam w ogóle różnicy między Anglią a Polską, a to nie dobrze. Poza tym jest kiepsko z kanonem. To nie opowiadanie zainspirowane filmem czy literaturą, ale jeżeli decydujesz się pisać o prawdziwych ludziach, warto wziąć pod uwagę ich charaktery w rzeczywistości i jakoś do nich nawiązać. Wystarczy obejrzeć kilka wywiadów (co zrobiłam, żeby wiedzieć, o czym czytam). Dla przykładu Louis, roześmiany, ciągle żartujący i wygłupiający się, który, jak by się wydawało, niewiele rzeczy traktuje serio, u ciebie stał się uczuciowym mazgajem, przyrzekającym miłość do końca życia dziewczynie z klasy. No coś tu nie gra. Nie zgadzają się odstępy czasu. Najpierw Julia jest w Polsce przez około trzy, czy cztery miesiące, a potem robi się z nich dwa. Rok szkolny kończy się w połowie czerwca, co w Anglii ma miejsce zazwyczaj pod koniec tego miesiąca, albo nawet do połowy lipca. Nie zgadza się wiek bohaterów. Julia jedzie na pogrzeb do Polski, ale kończy się to oświadczynami w galerii handlowej, a do pogrzebu nigdy nie dochodzi. Jest dużo takich wpadek i większość wymieniłam przy omawianiu rozdziałów.
Narracja w czasie teraźniejszym nie zawsze Ci wychodzi. Czasami nagle przeskakujesz na czas przeszły i wtedy dużo lepiej się to czyta, bo tekst jest mniej sztywny, ale to nie zmienia faktu, że nie można sobie tak latać między czasami, jak się komu podoba. Piszesz głównie w pierwszej osobie, ale nie nadaje to tekstowi żadnego charakteru. Momentami ma się wrażenie, że czyta się instrukcję obsługi pralki. Zmieniając narratora, styl pozostawiasz ten sam, przez co i osobowości zlewają się w jedną, szarą masę. Starasz się zaznaczyć „angielskość" przez wstawki z języka angielskiego, albo przerabianie słów angielskich na polskie (cudowny smajlik, który mnie rozłożył na łopatki). Ma się wrażenie, że robisz to trochę na siłę i nienaturalnie. W dodatku usilne próby, w dodatku nieudane, wprowadzenia humoru przez aspekty kulinarne (marchewki i ciągłe jedzenie Nialla) na początku są do zniesienia, ale później niemiłosiernie denerwują. Nad stylem musisz jeszcze popracować, bardziej wczuć się w pozycję narratora. Chociaż w ostatnich rozdziałach widać poprawę.
Z interpunkcją jest całkiem dobrze. Tylko czasami zdarzają Ci się jakieś drobne wpadki. Natomiast dużo częściej gubisz lub powtarzasz wyrazy, przez co tekst traci sens. Pojawiają się też literówki. Bardzo dużo literówek, których nie zamierzam ci wskazywać, a które bardzo utrudniają czytanie. Warto tekst przeczytać kilka razy, bo takie rzeczy łatwo się wychwytuje. Jednak z poprawnością jest całkiem nieźle.

Pomysł (oryginalność)  0/3
Opisy 1/6
Dialogi 1/5
Kreacja:
   Świata: 1/6
   Bohaterów:  0,5/6
Fabuła  2,5/5
Kompozycja  1,5/2
Logika  0/2
Styl 2/5
Poprawność 3,5/5

Dodatkowe punkty od oceniającej (0)
Niestety, nie mam za co dać dodatkowych punktów.

RAZEM  25 PUNKTÓW, CO DAJE OCENĘ DOPUSZCZAJĄCĄ.

6 komentarzy:

  1. Dlaczego ocena Lorrie pojawia się i znika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Możliwe, że ma to związek z tym, iż musiałam parę razy poprawić tekst, bo wkradły się tkz. zlepienia, bądź literówki. Teraz powinno już być ok ^

      Usuń
  2. Dziękuję za ocenę. Wiem, ta Rosjanka/Ukrainka poplątała się przez przypadek. Ogólnie opowiadanie powstało przez przypadek, stąd tyle błędów, pomyłek i brak logiki. Teraz, z racji wakacji, planuję popoprawiać to wszystko, bo sama widzę, że wiele rzeczy jest bez sensu.
    Dziękuję Ci za wskazanie, gdzie są błędy, jak to poprawić itp. Moje opowiadanie nie jest idealne, wiem o tym, ale dzięki Twojej ocenie spróbuję polepszyć to, co powstało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam pomóc. Powodzenia w dalszym pisaniu. Jestem pewna, że będzie coraz lepiej. :)

      Usuń
  3. Do oceniającej: Katja, Katiusza i Ekaterina używane zamiennie nie są błędem, a wręcz przeciwnie, bo tłumacząc je na polski otrzymamy Kasię, Kasieńkę i Katarzynę. To tak na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń